Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

środa, 23 marca 2011

" DOBRE JEST WROGIEM LEPSZEGO "

„Czasem to co dobre jest wrogiem najlepszego” - słowa te były często wypowiadane przez współzałożyciela Wspólnoty A. A. Billa W. i uświadomiły mu kwintesencję Tradycji Drugiej że nasi przewodnicy są tylko zaufanymi sługami, nie sprawują nad nami żadnej władzy. Więc my Anonimowi Alkoholicy nigdy nie powinniśmy się zadawalać tym, co „dobre” a zawsze dążyć do tego, co „najlepsze”.



Nam alkoholikom towarzyszyły i towarzyszą różne przeżycia związane z naszą egzystencją, z których jedne były i są bardziej akceptowane, inne natomiast były odrzucane, co prowadziło nas do picia. Często też zastanawialiśmy się nad sensem naszego życia.

Sens życia określa dążenie do celów i wartości, ale także poczucie akceptacji własnego życia. Jeśli chcemy zachować zdrowie, tak fizyczne, jak i duchowe, potrzebujemy przede wszystkim odpowiedniego celu życia. W przeciwnym razie poczucie braku sensu doprowadzi nas do utraty własnej wartości i wrażenia totalnej bezsensowności. Osiągnięciem człowieka jest urzeczywistnianie wartości związanych z postawą, a te dochodzą do głosu w sytuacjach trudnych, z którymi kiedyś nie radziliśmy sobie wcale. Musimy dążyć przede wszystkim do nasyconego sensem i znaczeniem życia. To poczucie bezsensu życia, jego jałowości, pustki egzystencjalnej i pozbawienie życia treści stanowiły podstawowe do naszego picia i cierpienia.
Musimy się nauczyć, że w każdej sytuacji możemy podjąć trud wypełnienia życia sensem. Ugruntować nasze człowieczeństwo w poczuciu odpowiedzialności, bo jesteśmy odpowiedzialni za wypełnienie sensem naszego życia. Bycie trzeźwiejącym alkoholikiem to tyle, co reagowanie na sytuacje życiowe, na pytania, jakie one niosą. Wypełnianie sensem życia pociąga za sobą urzeczywistnianie wartości. Najwyżej w ich hierarchii stoją te, które wiążą się z przyjęciem określonej postawy wobec losu. Musimy się nauczyć zdolności do podejmowania ofiary i nadawania sensu nawet w sytuacjach krytycznych. Poświęcić wszystko, jeśli tylko uznamy, że odnajdziemy w tym sens.
Ważnym elementem naszego zdrowienia jest również nadanie sensu naszym przeżytym cierpieniom. Wynikały one przecież z naszej niedoskonałości a to rodziło frustrację. Poczucie krzywdy, samotności, pustki i lęku prostą drogą wiodło nas do picia. A przecież przekleństwem ciążącym nad, całą ludzkością jest bezsensowność cierpienia, a nie cierpienie.
Cierpienie jest negatywnym stanem emocjonalnym, który destrukcyjnie wpływa na rozwój osobowości człowieka i obniża poziom jego funkcjonowania w społeczeństwie. Nasze cierpienie, którego doznawaliśmy, należy teraz do wszystkich. Teraz możemy wyjść ze swojej samotności i odkryć, że tworzymy wspólnotę z innymi. Potraktujmy je jako pewien rodzaj próby, która dotyczyła miłości, wiary i odpowiedzialności. Bóg dopuszcza zło, a co za tym idzie cierpienie, by człowiek mógł się opowiedzieć za dobrem.
Bądźmy zdolni na przemianę negatywnych aspektów życia w coś pozytywnego ::::: cierpienia — w pozytywny rozwój i wzrost wewnętrzny;
poczucia winy — w siłę zmieniania siebie na lepsze;
poczucia skończoności — w odpowiednie działanie.
Nauczmy się cierpienie traktować jako pewną wartość wplecioną w nasze życie.
Rozwijajmy też naszą świadomość, by dostrzec porządek we wszystkich sferach naszego życia, zrozumieć przyczyny i skutki naszych myśli, uczucia i działania oraz zdarzenia (pozornie) niezależne od nas. Uczmy się postrzegania siebie i otaczającego nas świata z pewnego dystansu, co pozwali nam na właściwe umiejscowienie nas w tym świecie a to z kolei, na dostrzeżenie sensu wszystkich zdarzeń i ich prawdziwego znaczenia dla nas samych.
Proces "układania siebie" trwa przez całe życie i dotyczy każdego z nas. Każdy z nas musi się rozwijać, niezależnie od własnych chęci. Jeśli opieramy się przed rozwojem świadomym, życie znajdzie inny sposób, by taki proces w nas zapoczątkować. Wówczas nie będziemy już wtedy mieli żadnego wyboru a sytuacja w której postawi nas życie będzie bardzo trudna.
Często zadajemy pytanie: Jak to zrobić?
Każdy z nas musi odpowiedzieć sobie sam, bo czyjeś konkretne nakazy, zakazy i pseudo-rady odnoszące się do jakiejś sytuacji, oznaczałyby przejęcie kontroli nad naszym życiem, czego chyba nie chcemy i co jest niedopuszczalne. Jednym z najistotniejszych elementów jest przyjęcie odpowiedzialności za siebie, swoje decyzje oraz wiążące się z nimi konsekwencje. Musimy oprzeć się na swoich rzeczywistych potrzebach i cokolwiek zrobimy, będzie dobrze. To do nas należy wypełnienie naszego życia działaniem opartym na własnych potrzebach, pragnieniach, wyborach i decyzjach.


Opracował: SIGIMUND

sobota, 12 marca 2011

" KŁAMSTWO "


 Alkoholicy kłamią by usprawiedliwić swoje picie


     Powodów zawsze było dużo, choćby przez komunistów, których już dawno nie było. My alkoholicy mówiliśmy generalnie tak: piję przez żonę - bo jest głupia, niedobra, bo nie dba. Potem piję przez dzieci, bo nie uczą się i w ogóle nie takie miały być. I sztandarowa sprawa - piję przez teściową czy teściów, dalej przez pracę; powodem mogła być również beznadzieja. Czasem też, przez emocje z którymi nie można było sobie poradzić, dusiliśmy w sobie złość, nie potrafiliśmy powiedzieć, o co nam tak naprawdę chodziło, nie potrafiliśmy upomnieć się o swoje. Ale o tym mówiliśmy najmniej. Generalnie wszystkie sprawy określaliśmy w ten sposób - pijemy, bo jesteśmy nerwowi; pijemy, bo wkurzają nas ludzie. Ale za tym kryje się prawda, że to my nie potrafiliśmy sobie relacji z ludźmi ułożyć. Niegdyś poszedłem do lekarza i po krótkiej rozmowie lekarz stwierdził że mam problem z alkoholem, mówię mu więc: Panie doktorze, wpić, wypiję, ale ja mam problem z nerwami i dla tego szukam u pana pomocy. A on mi mówi - dobrze pan trafił, bo na oddziale odwykowym bardzo dobrze leczą nerwy. Strasznie się wówczas oburzyłem, bo wiedziałem co za tym stoi. A gdybym nie pił, to bym nie miał tych nerwów.    
 A w czym tkwi problem?
     W lęku. Baliśmy się przyznać do tego, że alkohol pomagał nam przejść przez życie, że pomagał nam przetrwać jakieś trudne sytuacje. I ponieważ nie wyobrażaliśmy sobie bez niego życia, w związku z tym musieliśmy wymyślać różne powody, nawet niestworzone, żeby to picie uwiarygodnić. Ale to były powody, na które tylko my sami się nabieraliśmy, bo ktoś kto żyje z alkoholikiem i ma go blisko może się nabrać raz, drugi, ale nie dziesiąty, nie piętnasty. Tak naprawdę piliśmy, bo się czegoś baliśmy. Choroba alkoholowa maskuje główne problemy człowieka i dopiero jak człowiek przestaje pić, to mamy do czynienia z jego prawdziwą naturą. Jest takie powiedzenie, że jeżeli miało się do czynienia z pijanym wariatem, to po zaprzestaniu picia mamy do czynienia z wariatem. Myślę, że ci, którzy szukają powodów do picia, mają mniejsze szansę na podjęcie leczenia, ponieważ utwierdzają się w przekonaniu, że jakaś tam przyczyna istnieje.
 Co pomagało nam kłamać?
     Pomagał nam taki system, który nazywa się iluzja i zaprzeczenie. Jest to system obronny, który jakby montuje się w umyśle, tworząc pokrętną logikę zachowań i czynów. System jest dosyć ciekawy, bo pozwalał nam na picie mające zawsze jakieś uzasadnienie. wierzyliśmy w to, co mówiliśmy, a mówiliśmy nieprawdę.
Po co?
Tworzyliśmy pewien świat iluzji, do którego chcieliśmy wciągnąć ludzi ze swojego otoczenia. Chcieliśmy pić tak, żeby nie ponosić tego konsekwencji. To było nasze największe marzenie. Wymieniliśmy dziesiątki różnych powodów, i nie byliśmy w stanie przewidzieć, co jeszcze wymyślimy. Oczywiście, to nie były powody do picia, bo takie powody mieli i mają wszyscy ludzie, ale nie wszyscy piją. Wszyscy sobie jakoś radzili, a my nie. Nabieraliśmy ludzi, a tak naprawdę był tylko jeden powód do picia - to, że byliśmy i jesteśmy alkoholikami. I żadnego innego powodu nie ma. A czarować potrafiliśmy! A dlaczego tak bardzo chcieliśmy przekonać swoich bliskich? Dlatego, że wierzyliśmy w to, co mówiliśmy. Nasz system iluzji i zaprzeczeń był tak rozdmuchany, że wierzyliśmy w to, co wymyśliliśmy sami.
Rozczarowanie
     Jestem osobą uzależnioną, nie piję. Chodzę na mityngi, słyszę, co mówią różni ludzie, mieszkam z osobami uzależnionymi i jestem ostatnim człowiekiem, który by się na ich opowieści nabrał. I co ja mogę zrobić? Ja mam przede wszystkim ochotę zaszkodzić - popsuć im komfort picia, popsuć im humor. Niech wiedzą, że trafili na kogoś, kogo nie oszukali.   
Śmiejmy się z tych sytuacji
     Każdy alkoholik jest bardzo czujny na swoim punkcie. Dlatego oznaką zdrowienia jest nasz dystans do samego siebie. Jeśli potrafimy śmiać się z siebie, to znaczy, że zdrowiejemy. I wtedy stosunek do tego, co mówimy jest zupełnie odmienny , od tego o czym opowiadamy.


Opracował: SIGIMUND

środa, 2 marca 2011

" DEZYDERATA " - PO ŚLĄSKU

Łaź po tym piźnientym świecie byz nerwów, obocz jak to fajnie gdy niy ma larma. Jak ino możesz, niy zapirając sie samygo siebie, zawdy bydź dlo inkszych kamratym. Jak mosz recht to godyj, jak niy, to zawrzyj pysk i słuchej. Nawet głupieloki i inksze zaprzańce poradzą prawić. Niy równej sie z inkszymi, bo bydom lepsi i gorsi łod ciebie.

Bydź rady co mosz, abo co bydziesz mioł. Niy obijoj sie w robocie, bo jako łona by niy była, bez nio bidy klepoł niy bydziesz. Markuj, by nic po głuptoku niy robić, bo cie inkszy pieron ofulo. Każdy mo swojygo fyrtnioka i kajsik gno, ty zaś mosz żyć po swoiymu. Mosz być sobom i pszojać inkszym. Niech cie Ponbóczek broniy, co by ci sie co złego niy prziytrafiyeło, bo wtydy tylko przajanie zadek ci łobroniy. Niy ciepej peronami i niy ślimtoj jak cie starość dopado, bo stare lata tyż mogom być pierońsko fajne. Zadbej o siła ducha, bo jak bydziesz mioł frasunek abo inksze hercklekoty, rada sie doł. Nie siedź som w doma bo łogupniesz, wyleź kajś i godej z ludźmi. Jak mosz co do roboty, to rób a jak mosz laba to dychoj. Ponbóczek stworziył ciebie, tak jak te gwiozdki i drziywa i mosz fest prawo tu być. Niy mosz co mieć wontów. I niy bydź na bakier z Panym Bogiyem, bo co byś ło niym niy myśloł i co byś łod niego nie chcioł, gdzie byś nie boył, co byś nie robiyoł, w cołkiym tym romplowaniu dbej o swa dusza. To żeś jest pieroński gizd i fulosz som siebia i kamratów, to jedno. To że mosz czasami wszystkiego dość i mosz ochota ciepnąć tym wszystkim, to dwa. Że niy mosz tego co byś chcioł, trziy. Atoli jeszcze na tym świecie jest dur gryfnie.
Dej sie pozór i rób tak, byś sie w szczynściu jeszcze podychoł. 

  SIGIMUND