Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

czwartek, 26 stycznia 2012

" ALKOHOL NA FRONTACH II WOJNY ŚWIATOWEJ "

Alkohol towarzyszył człowiekowi w trudnych chwilach od niepamiętnych czasów i tak też było podczas II Wojny Światowej.


A oto kilka ciekawostek historycznych przekazanych potomnym :

Bitwa o Monte Cassino.
Miałem dziadka który często opowiadał mi o swoich "przygodach" wojennych...
Z polecenia głównego dowództwa rozdawano wśród zwykłych żołnierzy alkohol... (nie wiem dokładnie, wódka czy spirytus) ale ludzie na trzeźwo na pewno by tam nie poszli. Nabrali na tyle odwagi (czytaj głupoty) żeby spróbować ten ważny punkt zdobyć... Jak widać sie udało... Choć cena tego była wysoka...

Stalingrad
Inny przykład. Podczas "wojny szczurów" w ruinach Stalingradu, zdarzało się żołnierze obu stron zajmowali różne piętra tych samych budynków. Zdarzało się, że przerywali walkę wieczorami, spotykali się i razem pili flaszeczki.

Niemcy wycofując się niszczyli całą żywność oprócz alkoholu, który do tego często zatruwali. Wyniku wojny to nie zmieniło, ale na pewno spowodowało śmierć wielu czerwonoarmistów.

F. Halder w swoim dzienniku pod datą 16.12 1941 rok notuje: "Dać żołnierzom konserwy, spirytus w kostkach i czekoladę na 8 - 10 dni".

Nie uwierzycie ale tzw. SUCHY SPIRYTUS to paliwo; sami możecie go używać jako rozpałki do grilla .
Powiem szczerze że nie słyszałem o takiej możliwości spożywania go bez żadnych skutków ubocznych . Aż dziwne ze smakosze z pod znaku "Brzozowej" czy "Likieru na kościach" nie odkryli takiej możliwości

Tobruk
Jeśli idzie o tradycyjny bimber naszym żołnierzom na froncie włoskim wyszedł przypadkiem z jego powodu niezły numer. Kiedy w 1944 front zatrzymał się na zimę ułani którym znudziło się włoskie wino zrobili maszynkę do pędzenia bimbru. Oczywiście robili to tam gdzie dowództwo specjalnie nie zaglądało czyli na linii frontu. Niestety efektem ubocznym jej działania był dym. Niemcy początkowo pozwalali na tą działalność i z samochodowej chłodnicy kapał płyn, który zdaniem zainteresowanych walił jak TNT. Jednak po jakimś czasie Niemcom unoszący się znad urządzenia dym wyraźnie zaczął przeszkadzać i posłali tam kilka pocisków moździerzowych. Bimbrownię szlag trafił ale ludziom nic się nie stało. Niestety jakoś niedługo potem na odcinek trafił ktoś ze sztabu zbierający codzienne meldunki sytuacyjne. Pytany o to co słychać na odcinku główny inicjator pędzenia odrzekł. "Niemcy rozwalili mi destylarnie." Meldunek poszedł dalej i przy zmianie na język angielski na poziomie sztabu korpusu destylarnie zamieniono na rafinerię. U Anglików wywołało to niemałą sensację bo tak, tyle zdjęć lotniczych, praca wywiadu, a tu nikt nie doniósł o istnieniu włoskiej rafinerii do czasu aż ją Niemcy zniszczyli. Generalicja trochę z nudów trochę z ciekawości udała się na inspekcję odcinka. I tam na miejscu nasi ułani weterani Tobruku osobiście wytłumaczyli im co się stało i jak "rafineria" wyglądała.

Spożywanie alkoholu w rosyjskich formacjach militarnych ma długą tradycję. Pierwszy chyba wypowiedział się o tym Suworow (chodzi o dowódcę, a nie pisarza), który wprowadził zasadę, iż każdemu żołnierzowi przysługuje po kąpieli w bani (łaźni), 100 gram spirytusu. W armii brytyjskiej podczas II Wojny Światowej przydzielano deputat alkoholu.Oficerowie otrzymywali butelkę ginu a podoficerowie i żołnierze piwo (jak dobrze pamiętam były to racje tygodniowe). Co do benzydryny wydawanej pilotom amerykańskim realizującym nocne bombardowania to faktycznie była ona dość powszechnie stosowana. Jednak niekiedy miało to opłakane skutki- jedna z załóg (chyba zdecydowanie przesadziła z dawką) wyladowała na jednym z niemieckich lotnisk i wezwała obsługę do poddania się, czym wprawiła Niemców w osłupienie. W miejscowosci Cybinka znajduje się cmentarz czerwonoarmistów. Część pochowanych tam żołnierzy to ofiary degustacji zatrutego alkoholu (Niemcy nagminnie stosowali pod koniec wojny tą taktykę znając zamiłowanie Rosjan do trunków).

Linia Mołotowa
Nie wiem na ile jest to prawdą. Lecz słyszałem historie o piciu żołniezy na lini Mołotowa.
Wiemy że Niemcy przejeli te bunkry bez większych problemów .
Właśnie dlatego (są też inne powody np. nie dostarczenie sprzętu) że żołnierze Armii Czerwonej spili się do nieprzytomności a gdy już ochłoneli, nie wiedzieli że atak nastapił. I nie wiedzieli też jak znaleźli się w niemieckiej niewoli. Jest to śmieszne ale prawdopodobnie prawdziwe.

Siedlce
Niedawno w archiwum państwowym w Siedlcach znalazłem zapiski dotyczące "wyzwalania" tegoż miasta przez A.Cz. Datowana jest na 14 październik 44. Żołnierze rosyjscy po schlaniu sie poszli na ryby, wrzucili pare granatów do stawu. Ryby owszem wypłynęły, ale razem z nimi kable z dna stawu a miasto straciło na kilka dni prąd elektryczny.

Sławny przypadek w 1945 roku w Lęborku na Pomorzu. Niemcy nie zdążyli zniszczyć winiarni. Rosjanie spili się i wymordowali wielu ludzi, nawet Polaków. Niemiec, właściciel winiarni na widok tego co się stało, powiesił się od razu.

Paul Carell opisuje w "Operacji Barbarossa" wiele takich przypadków. Min. w czasie sowieckiej kontrofensywy pod Moskwą często Niemcom pomagał fakt, że po zdobyciu ich baz zaopatrzeniowych, Rosjanom odchodziła ochota do walki i zajmowali się plądrowaniem niemieckich składów w poszukiwaniu jedzenia i alkoholu. Tego typu sytuacje ułatwiały przeprowadzanie skutecznych kontrataków, gdyż czerwonoarmiści byli odurzeni np. francuskim koniakiem, czy hiszpańskim portwajnem. W 1943r. w okolicach Charkowa Rosjanie wstrzymali atak na 48 godzin, ponieważ najpierw musieli się rozprawić z ogromnymi ilościami wódki pozostawionej z ewakuowanego składu żywnościowego.

Gdy po wojnie zaczęto spisywać historie frontowe, a kombatanci z różnych krajów spotykali się w miejscach więkrzych bitew wyszła pomiędzy nimi ciekawa kwestia. U Rosjan prawie nie stwierdzano zgonów z powodu postrzału, np. w nogę, podczas gdy u aliantów zwykłe uszkodzenie barku oznaczało śmierć z powodu zakażenia. Gangrena, sepsa i zgon. A rosjanie... zawsze mieli pod ręką alkohol, żeby zdezynfekować ranę. Oprócz tego dezynfekowali się też wewnętrznie, a to łagodziło efekty równie groźnego po postrzale szoku pourazowego.

Amerykanie i ogolnie Alianci mieli doskonale rozwiniety system slużb medycznych i ratowniczych. Ściąganie rannych, oraz zaginionych z pola walki było zawsze priorytetem(w miare mozliwosci oczywiscie).
Przykładem destuktywnego działania alkoholu niech bedzie fakt tragedii 2 Armii LWP pod Budziszynem. To wiecznie pijany Świerczewski jest jej winien. Był doskonałym smakoszem wódy i fatalnym dowódcą, niezależnie od stopnia nietrzeźwości. Efektem jego dowodzenia było całkowite rozbicie jego 248 dywizji piechoty [przeżyło 5 żołnierzy z calej dywizji].

Ciekawe co było wcześniej?
Wojna czy alkohol?
A może to alkohol był przyczyną wojny?


" CHOROBA ALKOHOLOWA "

Alkoholizm czyli uzależnienie od alkoholu to choroba.
Zaczyna się i rozwija najczęściej bez wiedzy chorego. Może doprowadzić do przedwczesnej śmierci. Jej objawy to:

◦subiektywne poczucie łaknienia alkoholu - pojawiają się doznania podobne do głodu i wewnętrznego przymusu wypicia oraz poczucie paniki i obawa, że nie wytrzyma się długo bez alkoholu

◦utrata kontroli nad piciem - po rozpoczęciu picia pojawia się niemożność decydowania o ilości wypijanego alkoholu i o momencie przerwania picia

◦objawy abstynencyjne - przerwa w piciu wywołuje miedzy innymi niepokój i drażliwość, dreszcze i drżenia mięśniowe, poty, nudności, zaburzenia świadomości i majaczenia; osoba uzależniona stara się usunąć dolegliwości przy pomocy alkoholu

◦zmiana tolerancji na alkohol - zwiększenie tolerancji - wypicie tej samej ilości powoduje słabsze efekty; obniżenie tolerancji - przy mniejszych dawkach alkoholu podobne efekty nietrzeźwości

◦koncentracja życia wokół picia - obecność alkoholu staje się bardzo ważna, koncentruje uwagę i zachowania wokół okazji do wypicia i dostępności alkoholu

◦zaburzenia pamięci i świadomości - po wypiciu pojawiają się "dziury pamięciowe", fragmenty wydarzeń znikają z pamięci; coraz więcej rzeczy dzieje się poza świadomością osoby uzależnionej

◦nawroty do picia po próbach utrzymania okresowej abstynencji - człowiek dostrzega, że picie wymyka się spod jego kontroli i próbuje bez powodzenia udowodnić, że potrafi nad tym zapanować

Skutki nadużywania alkoholu:

◦"Polimpsety alkoholowe" - powtarzające się epizody :urwanych filmów", "przerw w życiorysie", luki w pamięci - tzn. okresy alkoholowych zaburzeń pamięci związanych z piciem

◦Próby panowania nad piciem (np. ograniczenie sobie pory picia, rodzaju trunków, dobrowolne podejmowanie okresowej abstynencji w celu picia bez obaw w przyszłości).

◦Ciągi picia

◦Nawroty picia po okresach abstynencyjnych

◦Zaprzeczenie uzależnieniu (pacjent nie uważa się za alkoholika)

◦Nasilony lęk, ataki paniki bez powodu

◦Psychozy alkoholowe

◦Próby samobójcze/samouszkodzenia


Nazewnictwo

◦Alkoholowy Zespół Abstynencyjny
- Są to objawy pojawiające się u alkoholika po zaprzestaniu picia. Są to nudności, wymioty, bóle głowy, jadłowstręt, pocenie się, kołatanie serca. Potem z czasem dołączają się trudności zasypiania, lęk, koszmarne sny, drażliwość, wybuchowość, depresja. Objawy abstynencyjne ustępują po ponownym wprowadzeniu alkoholu do organizmu, jest to tzw. klin przynoszący ulgę, czy picie w nocy. Podobnie jest w narkomanii - dolegliwości występujące po wydaleniu z organizmu narkotyku łagodzi jego ponowne wprowadzenie (oczywiście łagodzi na krótki czas, po czym jest jeszcze gorzej). I to jest właśnie uzależnienie od środka odurzającego.

◦Ciąg alkoholowy
- Upijanie się dzień w dzień przez kilka dni lub tygodni. Zwykle poprzedzone okresem picia mniejszych ilości alkoholu. Ciąg alkoholowy jest pewnym dowodem, że jest się już alkoholikiem co najmniej w fazie krytycznej rozwoju uzależnienia od alkoholu.

◦objawy abstynencyjne - przerwa w piciu wywołuje miedzy innymi niepokój i drażliwość, dreszcze i drżenia mięśniowe, poty, nudności, zaburzenia świadomości i majaczenia; osoba uzależniona stara się usunąć dolegliwości przy pomocy alkoholu

◦Delirium tremens
- Inaczej majaczenie drżenie. Rozpoczyna się wieczorem i występuje w nocy. Alkoholicy doznają omamów wzrokowych lub słuchowych, towarzyszy temu bezsenność, lęk, niepokój ruchowy, utrata orientacji co do czasu, miejsca i otoczenia. Może wystąpić drżenie ramion, tułowia, karku. Może wystąpić podwyższona temperatura ciała. Delirium rozpoczyna się w 2-3 dobie po zaprzestaniu picia lub w czasie długiego ciągu alkoholowego. Pierwszymi sygnałami zagrażającego delirium są występujące po zaprzestaniu picia spłycenie snu, koszmarne sny i nadwrażliwość na bodźce słuchowe lub wzrokowe. Delirium lub objawy przeddeliryjne są sygnałem "osiągnięcia" fazy przewlekłej uzależnienia od alkoholu.

◦Padaczka alkoholowa
- Jest następstwem uszkodzenia mózgu przez alkohol. Napady padaczki alkoholowej występują najczęściej w 1-2 dobie po zaprzestaniu picia. Pierwsza pomoc obejmuje przede wszystkim włożenie jakiegoś przedmiotu między zęby (co zapobiega przegryzieniu języka) i ułożenie na miękkim podłożu. Prowokowane przez alkohol napady padaczki stanowią zawsze poważne niebezpieczeństwo utraty życia.

Tekst zaczerpnięty z serwisu - http://niepije.pl

sobota, 7 stycznia 2012

" BŁĘDNE KOŁO "

Oprac.: Wojciech Imielski

Niezwykle powszechne w psychologii zaburzeń (i nie tylko) zjawisko, polegające na wzajemnym, niepożądanym napędzaniu się dwóch elementów zachowania, sytuacji itd. Każdy z elementów tworzących błędne koło powoduje wystąpienie drugiego elementu, zaś drugi element powoduje ponowne wystąpienie pierwszego - na przykład: "mąż pije, bo żona marudzi zaś żona marudzi, bo mąż ciągle pije".

Błędne koło jest szczególnie użyteczne w wyjaśnianiu zaburzeń nerwicowych (przykładem mogą być zaburzenia czynności seksualnych, w uproszczeniu - "z powodu lęku przed fizycznym zbliżeniem z kobietą i ewentualną kompromitacją mężczyzna w sytuacji intymnej nie może osiągnąć wzwodu, z kolei brak erekcji powoduje wstyd, który nasila lęk przed zbliżeniem i kompromitacją... itd.")

" MAJACZENIE ALKOHOLOWE "

Oprac: dr n. med. Bohdan T. Woronowicz


Majaczenie alkoholowe (majaczenie drżenne, delirium tremens, "biała gorączka"), jest najczęściej spotykaną psychozą alkoholową i występuje u ok. 5% uzależnionych. Po raz pierwszy zostało opisane w 1813 r. przez Suttona. Objawy majaczenia alkoholowego pojawiają się w czasie do 72 godzin od zaprzestania picia, kiedy poziom alkoholu we krwi gwałtownie spada. Zawsze towarzyszą one innym objawom zespołu abstynencyjnego. Najpierw pojawia się niepokój, lęk oraz bezsenność, do których dołączają się zaburzenia świadomości (dezorientacja co do miejsca i czasu), urojenia, złudzenia i omamy. Chory widzi ruchliwe, małe i wielkie zwierzęta, różne dziwne stwory, niezwykle twarze i postacie. Obrazy te są zwykle kolorowe i ruchliwe. Niejednokrotnie czuje i widzi chodzące po nim samym owady, robaki czy mrówki, czasem mówi o dziwnych smakach i zapachach. U osób majaczących można czasami wywołać objawy potwierdzające rozpoznanie np. objaw Liepmanna polegający na pojawianiu się omamów wzrokowych po uciśnięciu gałek ocznych; objaw Reichardta ("czystej kartki") polegający na tym, że chory czyta z niezapisanej kartki to, co sugeruje mu badający lub opisuje nieistniejący obrazek; objaw Aschaffenburga - pod wpływem sugestii chory rozmawia przez wyłączony telefon; objaw "nawlekania nitki" - zgodnie z sugestią chory nawleka nieistnieijącą nitkę do nieistniejącej igły.

Dość często występują tzw. urojenia dziania się (oniryczne, jak w marzeniach sennych), w których chory jest zarówno widzem, jak i aktorem. Jest on przekonany, że uczestniczy w wydarzeniach, które mają miejsce w pracy, w domu, restauracji czy też w innym dobrze znanym i często odwiedzanym miejscu. W wydarzeniach tych bierze żywy i czynny udział (tzw. majaczenie zawodowe/zajęciowe). Kiedy indziej czuje się osaczony przez "bandę", chowa się, ucieka, albo też sam atakuje napotkane osoby, rozpoznając w nich swoich rzekomych prześladowców (tzw. zespół oblężenia). Charakterystyczna dla majaczenia jest bezsenność oraz nasilanie się objawów w nocy (kiedy jest ciemno i panuje zła widoczność).

Opisanym objawom towarzyszy z reguły ciężki stan somatyczny z wysoką temperaturą i zaburzeniami gospodarki wodno-elektrolitowej oraz regulacji wegetatywnej. Ciężki stan somatyczny w połączeniu z silnym niepokojem może doprowadzić do niewydolności krążenia i zgonu. Śmiertelność szacowana była przed laty na 5-20%, a obecnie dzięki znacznemu postępowi w leczeniu dochodzi tylko do 1%. Choroba trwa na ogół kilka dni i wymaga leczenia szpitalnego.

" HALUCYNOZA ALKOHOLOWA "

Oprac: dr n. med. Bohdan T. Woronowicz


Ostra halucynoza alkoholowa (ostra omamica), opisana została w 1883 r. przez Kraepelina. Jest ona drugą co do częstości występowania psychozą alkoholową i towarzyszy innym objawom zespołu abstynencyjnego. Przez niektórych uważana jest za odmianę majaczenia alkoholowego.
Początek jest z reguły nagły. Najczęściej chory zaczyna słyszeć głosy, które grożą mu, wymyślają, czasami oskarżają, a kiedy indziej żywo dyskutują na jego temat, bądź nakazują co ma robić. Zdarza się, że nakazują popełnienie samobójstwa (chory słyszy np.: "powieś się... powieś się"), bądź zrobienie sobie jakiejś krzywdy, np. glos nakazuje odcięcie sobie ręki ("albo sobie utniesz rękę, albo ci urżniemy łeb"). W miarę trwania choroby mogą dołączyć się usystematyzowane urojenia, często prześladowcze, ściśle związane z zasłyszanymi treściami, np. przekonanie, że wrogowie organizują zamach na życie chorego, dysponują aparaturą podsłuchową, a nawet oddziaływają na niego poprzez ściany, sufit czy podłogę. Urojeniom towarzyszy na ogół niepokój, lęk, obniżenie nastroju. Zdarzają się zachowania agresywne i autoagresywne.
Nierzadkie jest występowanie omamów czuciowych (np. chodzące po ciele robaki bądź mrówki, albo też kasza czy włosy w jamie ustnej). Choroba trwa zwykle od kilku dni do miesiąca, wymaga intensywnego leczenia farmakologicznego, i to nierzadko w warunkach szpitalnych.
Przewlekła halucynoza alkoholowa (halucynoza Wernickego) jest stanem psychotycznym, utrzymującym się po ustąpieniu objawów ostrej psychozy. Może ona trwać miesiącami, a nawet latami. Zaostrzenia choroby mogą następować zarówno w wyniku przerwania abstynencji, jak i w stanach gorszego samopoczucia fizycznego i psychicznego.

" PADACZKA ALKOHOLOWA "

Oprac: dr n. med. Bohdan T. Woronowicz

Nazwa używana dla określenia napadów drgawkowych występujących w przebiegu zespołu abstynencyjnego u osób uzależnionych od alkoholu. Drgawkowe napady abstynencyjne występują u osób uzależnionych od alkoholu najczęściej w okresie pierwszych 72 godzin od chwili odstawienia alkoholu, ale mogą także wystąpić w trakcie jego odstawiania (ograniczania picia) bądź w ciągu tygodnia po jego odstawieniu. Mają one najczęściej charakter pierwotnie uogólnionych dużych napadów padaczkowych. Rzadko obserwowane jest pojawienie się aury lub innych objawów poprzedzających napad.
Diagnozę różnicową znacznie ułatwia stwierdzenie obecności objawów abstynencyjnych takich jak m.in. drżenie, głównie kończyn górnych i dolnych, nudności, wymioty, biegunki, wzmożona potliwość, rozszerzone źrenice, suchość śluzówek jamy ustnej, tachykardia, zaburzenia rytmu, wahania ciśnienia tętniczego krwi tj. wzrost ciśnienia z jednoczesną skłonnością do jego ortostatycznych spadków, a także drażliwość, nadpobudliwość, skargi na niepokój i lęk, nastrój depresyjny oraz zaburzenia snu (bezsenność, sen przerywany, koszmarne sny itp.).

Z piśmiennictwa wynika, że napady padaczkowe występują u ok. 5-25% osób uzależnionych od alkoholu. Stwierdzono również, że alkohol odpowiedzialny jest za 25% wszystkich przypadków później padaczki. Patogeneza drgawkowych napadów abstynencyjnych nie jest jeszcze wystarczająco poznana. Przypuszcza się, że może to być efekt nagłego spadku poziomu alkoholu we krwi, zaburzeń elektrolitowych (m.in. spadek poziomu magnezu), zaburzeń neurotransmiterów (m.in spadek GABA, który najbardziej "hamuje"), zaburzenia funkcji kanałów wapniowych, nadmiernego nawodnienia mózgu, deprywacji snu lub organicznego uszkodzenia mózgu spowodowanego alkoholem i produktami jego rozkładu. W okresie międzynapadowym nie stwierdza się na ogół w EEG zmian charakterystycznych dla padaczki. Charakterystyczny jest natomiast brak napadów w okresie dłuższego powstrzymywania się od picia alkoholu (konieczne jest jednak uzyskanie wywiadu obiektywnego).
Podczas różnicowania napadów drgawkowych należy najczęściej brać pod uwagę etiologię urazową, bowiem u osób pijących duże ilości alkoholu urazy czaszki bywają na porządku dziennym.
Decyzja o przewlekłym przyjmowaniu leków przeciwpadaczkowych (szczególnie pochodnych benzodiazepin i barbituranów) powinna być poprzedzona bardzo szczegółową analizą konkretnego przypadku. Z jednej strony dlatego, że leki te mogą spowodować kolejne uzależnienie z drugiej zaś należy ocenić prawdopodobieństwo kontynuacji picia, przy którym stosowanie tych leków jest niebezpieczne i niewskazane.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

" ILUZJA POSTANOWIEŃ NOWOROCZNYCH "

Tego typu postanowienia są bardzo powszechne, ale ich realizacja daleka od ideału. Przekonanie, że noworoczne deklaracje będą skuteczne, wiąże się z samym czasem, kiedy są podejmowane. Od zawsze bowiem zmiana daty kojarzyła nam się z Czymś istotnym, przełomowym. Zamykamy pewien okres i otworem staje przed nami zupełnie nowy etap. To jest oczywiście bardzo złudne. Tak naprawdę żaden przełom nie następuje w związku ze zmianą daty. Ludzie sami wymyślili tę psychologiczną barierę. Świętowanie Nowego Roku wydaje nam się czymś wzniosłym, wyjątkowym, więc i budzi się w nas przekonanie, że czas na zmiany. Tak też bywa z naszymi postanowieniami dotyczącymi zaprzestania picia. Tymczasem ich efektywność jest niewielka. Najlepszym okresem na zmiany nie jest przełom grudnia i stycznia, a… okres w którym osiągniemy kolejną porażkę kontrolowanego picia. Wówczas bowiem mamy największą motywacje do zrobienia coś z własnym życiem.
Najczęściej przed Nowym Rokiem obiecujemy sobie, że przestaniemy pić, zadbamy o swoje zdrowie. Niemiej niewielu udaje się wytrwać w swoim postanowieniu i w zasadzie już 1 stycznia cześć z nas sięga po kieliszek. Co zrobić, żeby nasze postanowienia, nie były tylko czczym gadaniem?
Tak to jest z tymi noworocznymi postanowieniami, że w pierwszej chwili, tuż przed Nowym Rokiem, mamy do nich motywację, a o północy błyskawicznie się to zmienia. Na to składa się wiele czynników. Najczęściej postanowienie noworoczne dotyczy głębokich przemian. Skończenie z piciem wydaje się proste, kiedy o tym pomyślimy, ale tak naprawdę nie da się zwalczyć nałogu ot tak - pstrykając w palce. By móc dokonać tego typu zmian, nie można rzucać się na głęboką wodę. Tymczasem tak właśnie robimy, co jest podstawowym błędem. Mówimy sobie, już po pierwszym stycznia nie wezmę alkoholu do ust, zajmę się robotą, zacznę biegać. Należy mierzyć siły na zamiary. Zmiany trzeba więc wprowadzać stopniowo. Najlepiej mieć konkretny plan ich realizacji.
Nie obiecujmy sobie, że po Nowym Roku rzucimy picie, najpierw o tym pomyślimy, dopiero potem opracowujemy plan działania. Małymi kroczkami ( kto mi może pomóc? ) nabieramy rozpędu ( rozpoczynamy terapię, szukamy pomocy w A.A. ) i nawet nie zauważymy, kiedy osiągniemy zamierzony cel. Pewnie wśród nas są osoby, którym się to udało. Miały silną motywację. Ale większość nie jest tak zdeterminowana, by wprowadzać zmiany jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Poza tym postanowienie kojarzy się z czymś, co trzeba zrobić, cała sztuka w tym, by to nie był przymus, a chęć.
Więc jeżeli zobowiążemy się do pewnych rzeczy, zwłaszcza przed bliskimi, czujemy większą motywację. Chcemy być postrzegani jako osoby konsekwentne, na których można polegać. Takie deklaracje są dobrym bodźcem hamulcowym, jeśli chodzi o powrót do nałogu. Warto więc stosować tę metodę. Może być skuteczna.
Dla niektórych osób takie postanowienia są potrzebne. Plusem postanowień noworocznych jest już sam fakt, że zastanawiamy się, co chcemy zmienić w naszym życiu. Rzadko bowiem mamy taką okazję. Właściwie są dwa wydarzenia w ciągu roku, kiedy nachodzą nas podobne refleksje: sylwester i dzień naszych urodzin. Analizujemy nasze sukcesy, porażki. Wdrażanie postanowień wymaga jednak od nas znacznie więcej zaangażowania i wysiłku. Wystarczy, że zwrócimy uwagę na to, co powinniśmy zmienić w przyszłości. Być może podjąć kroki w tym kierunku, a nie koncentrować się na celu samym w sobie. Jeżeli od razu pchamy się na głęboką wodę, możemy się utopić, jeśli stopniowo, małymi kroczkami będziemy się w niej zanurzać, dojdziemy do momentu, kiedy będziemy mogli swobodnie płynąć. Do celu…

Do zobaczenia w trzeźwości!