Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

piątek, 10 lutego 2012

" ASERTYWNOŚĆ DLA ALKOHOLIKA "

KAŻDA DROGA ZACZYNA SIĘ OD PIERWSZEGO KROKU...


... już w połowie drogi zadziwią nas osiągnięte rezultaty. Poznamy nową wolność i nowe szczęście. Nie będziemy żałować przeszłości ani zatrzaskiwać za nią drzwi. Pojmiemy sens słów - Pogoda Ducha i zaznamy spokoju. Bez względu na to, jak nisko upadliśmy, dostrzeżemy, że i z naszego doświadczenia mogą skorzystać inni. Zniknie uczucie bezużyteczności i pokusa rozczulania się nad sobą. Bardziej niż sobą zainteresujemy się bliźnimi. Zniknie egoizm. Zmieni się cały nasz stosunek do życia. Opuści nas strach przed ludźmi i niepewnością materialną. Znajdziemy intuicyjnie sposób postępowania w sytuacjach, których dotąd nie umieliśmy rozwiązać. Nagle zaczniemy pojmować, ze Bóg czyni dla nas to, czego sami nie byliśmy w stanie dla siebie uczynić. Czy są to obietnice bez pokrycia? Sądzimy, że nie. Urzeczywistniają się czasem szybko, czasem wolniej, ale zawsze się materializują, jeśli nad nimi pracujemy.
Anonimowi Alkoholicy str.72


Asertywność to w psychologii termin oznaczający bezpośrednie wyrażanie emocji i postaw w granicach nie naruszających praw i psychicznego terytorium innych osób oraz własnych, bez zachowań agresywnych, a także obrona własnych praw w sytuacjach społecznych. Jest to umiejętność nabyta.

Asertywność to zachowania wyrażające uczucia, postawy, życzenia, opinie lub prawa człowieka, w sposób bezpośredni, stanowczy i uczciwy, a jednocześnie respektujący uczucia, postawy, życzenia, opinie i prawa drugiego człowieka.

Zachowanie asertywne może obejmować wyrażanie gniewu, strachu, zaangażowania, nadziei, radości, rozpaczy, oburzenia, zakłopotania ...i takich tam, ale w każdym z tych przypadków uczucia te wyrażone są w sposób, który nie narusza praw drugiego człowieka.
Zachowanie asertywne odróżnia się od zachowania agresywnego, które wyrażając uczucia, postawy, życzenia, opinie lub prawa nie respektuje tego samego u innych osób.
Asertywność to umiejętność pełnego wyrażania siebie w kontaktach z drugim człowiekiem bez naruszania jego praw.


Postawa asertywna to obrona poczucia własnej godności, umiejętność osiągania porozumienia, szacunek i sympatia dla siebie, szacunek dla innych, umiejętność wyrażania siebie, niekrzywdzenie i nieranienie innych, bezpośrednie i uczciwe zachowanie, umiejętność obrony swoich praw i wartości, przyjmowanie odpowiedzialności za własne życie.

Korzyści z bycia asertywnym to na pewno poczucie własnej wartości, poczucie własnej mocy i siły, wzrost pewności siebie, otwartości, unikanie konfliktów, większa skuteczność, dobre, poprawne stosunki z innymi, poczucie satysfakcji i zadowolenia z siebie oraz szacunek innych.

Asertywne przyjmowanie opinii wiąże się z przyjęciem postawy "Jestem w porządku". Cudza ocena nie jest jedyną obiektywną prawdą czy wyrokiem, jest jedną z możliwych opinii. Dopuszczajmy posiadanie przez innych odmiennego zdania. Opinia innych jest tylko opinią, z którą możemy się zgodzić lub nie. Jeśli ktoś nas ocenia krytycznie, zgodnie lub niezgodnie z prawdą, to potraktujmy tę ocenę jak opinię i wyraźmy własne zdanie na ten temat. Jeżeli ktoś nas krytykuje na podstawie pojedynczych faktów, to należy sprowadzić uogólnienie do konkretnego faktu, a potem ustosunkować się do tego faktu.

Żeby być w porządku sami możemy przyjąć postawę asertywną, mówmy tylko o sobie, własnych doświadczeniach, poglądach i przeżyciach, bez zbytniego filozofowania, nie krytykujmy i nie oceniajmy innych. Nie ukrywajmy się za innymi (my, wy, oni), pamiętając o własnej, niewątpliwej przecież, wartości, szacunku i sympatii dla siebie. Nie udzielajmy innym rad, to zwykłe wtrynianie się w życie drugiego człowieka, a tego nikt nie lubi. Pomożemy opowiadając o własnych przeżyciach i zachowaniach w podobnych sytuacjach. Nie przerywajmy innym i nie komentujmy ich słów. Nie musimy walczyć z czymkolwiek i kimkolwiek, mamy prawo do wolności. Pamiętajmy, że interpretacja jest decyzją, w której decydujemy jakie znaczenie ma dane doświadczenie i dokonujemy ją poprzez ocenę, albo poprzez analizę. Ocena polega na podjęciu decyzji co do tego, że coś jest dobre, lub złe, pozytywne lub negatywne, natomiast analiza to decyzja, że coś jest lub nie jest. Różnica ta jest bardzo ważna, ponieważ ocena zwykle powoduje emocjonalna reakcje np. szczęścia, lęku lub gniewu, podczas gdy czysta analiza nie powoduje takich reakcji, dzieje się tak dlatego, że to, co "dobre", tworzy wzorce oczekiwania przyjemności, aprobaty i akceptacji, a to "złe" - wzorce oczekiwania bólu, potępienia i odrzucenia. Natomiast czyste istnienie wywołuje zainteresowanie lub obojętność, przyjmujemy to co ważne dla nas, a resztę zostawiamy.

W rzeczywistości asertywność jest bardzo stara i ujmuje ją powiedzenie - "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe" albo jeszcze pokrętniej - "miłuj bliźniego swego jak siebie samego". Moim osobistym zdaniem, staroświecka nazwa asertywności to pokora. A pokora według mnie jest niczym czoło. Czoło, które nie jest ani za nisko, ani za wysoko, ale na swoim miejscu. Trzeba się nauczyć chodzić wyprostowanym, najlepiej być prostym, prawdziwym i dostojnym.


Asertywność wyrażana jest prawem do:

- wyrażania własnych myśli i opinii, nawet jeśli różnią się one od poglądów innych ludzi,

- wyrażania własnych uczuć i brania za nie odpowiedzialności

- mówienia "tak" bez poczucia winy

- mówienia "nie" bez poczucia winy

- mówienia "nie wiem" bez konieczności usprawiedliwiania się

- mówienia "nie rozumiem" bez konieczności usprawiedliwiania się

- zmiany zdania bez konieczności usprawiedliwiania się

- popełniania błędów i do ponoszenia za nie odpowiedzialności

- proszenia o to, czego się chce

- szacunku u innych ludzi oraz ich szanowania

- wysłuchania i poważnego potraktowania

- niezależności

- odnoszenia sukcesów

- odmówienia sobie i innym asertywnego zachowania


Prawa te wydają się oczywiste, jednak w praktyce bardzo często okazuje się, że mamy z tym problemy.




---------------------------------------------------------------------------
Jak nauczyłem się asertywnie odmawiać alkoholu

Potrafiłem idealnie odmówić wejścia na jezdnię pod pędzące samochody, czy przebiegania przed pociągami. Ale jeśli chodziło o alkohol nawet pomyśleć „nie” jakoś mi nie wychodziło. Wprawdzie miałem zajęcia, na których ćwiczyliśmy odmawianie alkoholu. Ale co innego zabawa na terapii, co innego rozmowa z kompanami od flaszki, a co innego odmówienie samemu sobie.

Okazje do wypicia ciągle mi towarzyszyły, ale przebywając z ludźmi, którzy potrafili sobie odmówić alkoholu sam nabierałem tej mocy. Nie potrafię tu użyć określenia umiejętności. Odmawianie alkoholu przez alkoholika to coś więcej niż talent. Jest jakimś rodzajem samozaprzeczenia. To wyklucza samo siebie. Stawałem się trzeźwym alkoholikiem. Zaczynałem bardzo nielogiczny okres swojego życia. Trudno to zrozumieć ludziom, którzy nigdy nie byli uzależnieni, ale to coś jakby z przyrody usunąć wodę, a ona by miała dalej funkcjonować.

Na początku używałem alibi o leczeniu alkoholizmu. Nawet największe pijaki potrafiły zrozumieć, że nie piję bo się leczę. Oczywiście dla nich to był tylko stan przejściowy. Każde leczenie kiedyś się kończy. Potem zaczynałem mówić, że już nie chce pić. Byłem na tyle przekonujący, że dawano mi spokój – dopóki mi nie przejdzie. To był proces, który jednak w pewnym momencie zaowocował tym, że przestałem zauważać proponowanie alkoholu i moje odmowy. Stały się tak naturalne, ponieważ zaczęły stanowić prawdę o mnie.

W pewnych kwestiach muszę się przyznać do najlepszej postawy, do jakiej potrafiłem sięgnąć. Np. nie podnosiłem toastów zastępnikami. „Nie piję” było dla mnie postawą życiową, a nie tylko unikaniem alkoholu. Podobnie nie wchodziłem do knajp napić się koli. Abstynent to przecież nie jest idiota. Nie chodziłem już na imprezy, które były tylko pretekstem do sięgania po alkohol. Podczas spotkań, na których był alkohol, wychodziłem albo wtedy, gdy nie było już z kim pogadać, albo dlatego, że nie miałem obowiązku tkwić na nich w nieskończoność. Cały czas jednak dbałem o to by być wśród niepijących alkoholików. Do swojej terapki chodziłem jeszcze w drugim roku abstynencji, po terapii pogłębionej. Bywałem tam gdzie odbywały się większe spotkania otrzeźwieńców – zloty, warsztaty itp.

W końcu naprawdę przestałem zauważać alkohol. Przestał cokolwiek znaczyć w moim życiu. Albo zaczął nic nie znaczyć. Zostałem uwolniony, chociaż były czasy, że przez myśl by mi nie przeszło, że tak może być. Alkohol nie jest mi już do niczego potrzebny. Nawet monitor potrafię wyczyścić bez alkoholu. Kiedyś myślałem, że trzeba zaorać całe miasto i zbudować je od nowa, bez sklepów z alkoholem, bym miał szansę. Dziś znam moc słowa „nie” i wiem, że to dar pochodzący od Boga, który kiedyś objawił mi się w okolicznościach mojego upadku na alkoholowe dno i poprzez ludzi, którzy wtedy się wokół mnie znaleźli. Przecież to nie ja ich zaprosiłem do swojego życia, tylko oni mnie.

Alkohol nie jest groźny jedynie dla tych,
którzy umieją dojrzale myśleć, kochać i pracować.


Zaczerpnięto z "Jaras"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz