Pewnie znacie ten stan…Nic mi się nie chce..Nie chce mi się nawet chcieć..Najlepiej na kanapce lub w łóżeczku. Godzinki mijają bezproduktywnie na „nicnierobieniu”… I niech się wszystko piętrzy, narasta..to mnie nie dotyczy ja tu leżę
Wiadomo, że „nicnierobienie” to bardzo odpowiedzialna czynność i na dłuższą metę męczy..Ale co tam..Jeszcze pół godzinki i wstanę..no może godzinka..Wstanę i zrobię. Tak właśnie będzie. Ale póki co…chwilo trwaj..
Bo to się tak zaczyna...
Trzeźwiejący alkoholicy którzy nie chcą przeprogramować swojego życia i nie bardzo wiedzą co tą trzeźwością zrobić, twierdzą, że widzą świat w szarych barwach. Apatia, zmęczenie, kłopoty ze snem to symptomy w których dopatrują się nawrotu i na pewno powrotu w ramiona nałogu.
To fakt że nosimy piętno choroby alkoholowej ale nie zapominajmy że organizmy mamy takie same jak inni ludzie i jesteśmy tak samo podatni na inne czynniki wpływające na nasze samopoczucie. Różnica jest tylko taka, że my nie możemy sobie pozwolić na bezczynność i trwanie w zawieszeniu, bo wtedy faktycznie wrócimy do picia.
Przyczyny złego samopoczucia
Przyczyną takich stanów może być brak światła słonecznego. Szczególnie zimą, kiedy dni są krótsze. Nasz organizm produkuje więcej melatoniny, tzw. hormonu ciemności. To on często wywołuje takie stany. W miesiącach zimowych mniej czasu spędzamy na świeżym powietrzu, rzadziej spacerujemy. Kiedy wychodzimy do pracy, na dworze jest szaro, kiedy z niej wracamy, jest już ciemno. Brak promieni słonecznych zaczyna bardzo źle wpływać na nasz organizm. Możemy mieć coraz mniej energii, czuć się ospali.
Ruch ci się przyda
W walce z tym stanem pomoże nam ruch. Zacznijmy jak najwięcej przebywać na świeżym powietrzu. Jeśli to możliwe spacery planujmy w dzień. Podczas ruchu wydziela się sporo serotoniny, która dodatkowo uwalniana jest przez promienie słoneczne. Nawet jeśli będzie to ogromny wysiłek, poświęćmy dziennie pół godziny na spacer. Dobrym pomysłem będzie wyprawa na grupę wsparcia A.A.
Energetyczne rozładowanie
Najczęstsze objawy które nas niepokoją to drażliwość, zmęczenie, bark energii, senność. Śpi się dłużej, mimo to wciąż czujemy się zmęczeni. Do tego dochodzą problemy z zasypianiem. Nieregularny sen i problemy z nim związane doprowadzają do trudności z koncentracją i kłopotami z pamięcią. Rozkojarzenie, tzw. splątanie czy zwykłe zapominalstwo mogą okazać się konsekwencją bezsenności lub nadmiernej senności. zaczynamy mieć problemy z wykonaniem czasami najprostszych czynności. Wstanie z łóżka zajmuje godzinę. Czasami poranne umycie zębów jest nie lada wyzwaniem, a dojście do łazienki wielką wyprawą. Sytuację pogłębia niezrozumienie ze strony najbliższych. Brak energii i chęci do życia uznają oni za złą wolę.
Boję się i już
Przygnębienie, które nas dopada często rozciąga się w czasie, nie chce nas opuścić nawet w tych pozytywnych momentach. Smutek często ogarnia cały umysł, nagle wszystko przestaje mieć kolory, zapachy. Szarość i nijakość to najczęstsze określenia takich stanów. Do tego dochodzi rozdrażnienie. Nie cieszy nas to co innych, denerwujemy się, gdy ktoś niejako „na siłę” próbuje nas rozbawić, pocieszyć czy nawet wesprzeć. Momenty zasępienia, rozdrażnienia czy wręcz złości zaczynają dominować codzienne życie. Już nic nie przynosi nam radości. Czasami nerwy pojawiają się bez powodu. Często towarzyszy temu bliżej nieokreślony lęk. O co? Dlaczego? Nie wiemy czego się boimy, ale strach osłabia nasze siły i „wysysa” z nas resztki energii.
Zmień dietę
Zamiast zapychać brzuch wysokokalorycznymi potrawami sięgnijmy po naturalne przysmaki. Jedzmy więcej suszonych owoców, orzechów. Pozwólmy sobie raz na jakiś czas na dobrą gatunkowo czekoladę. Kakao zawarte w tym przysmaku podnosi również poziom hormonu szczęścia. Do diety włączmy płatki zbożowe, kasze i ryż. To produkty zawierające dużo węglowodanów. Do sałatek czy obiadu dodawajmy kukurydzę, która także ma zbawienny wpływ na zmęczony organizm.
Jem, choć nie wiem dlaczego?
W takich stanach może występować zwiększony apetyt. Pochłanianie pokarmów nie ma tutaj nic wspólnego z zaspokajaniem uczucia głodu. Przybieramy na wadze. Początkowo po prostu „zajadamy” swoje problemy i lęki. Z tym stanem wiąże się też zwiększona ochota na słodycze. Ciężko jest rozumieć skąd nagle ten brak energii i uczucie lęku. Organizm często także błędnie odczytuje te znaki. Stara się mobilizować siły i magazynować energię. Wysyła wtedy informację o gromadzeniu zapasów do mózgu. a ten podpowiada „jedzenie, jedzenie”. Stąd zaczynamy pochłaniać wysokokaloryczne posiłki. Często twierdzimy, że nie jesteśmy w stanie się powstrzymać. Jakaś wewnętrzna siła podpowiada nam byśmy jedli. Dodatkowo podczas jedzenia wydziela się serotonina: hormon poprawiający nastrój( do tej pory regulował to alkohol). Zwiększone łaknienie to nic innego jak próba podniesienia poziomu serotoniny w ciele. Dzięki temu organizm próbuje także złagodzić negatywne skutki nadmiaru melatoniny.
Zmuśmy się do działania to pomaga
Zacznijmy znów pracę nad sobą, pozwoli nam to na poznawanie samego siebie. Dobrym krokiem będzie sporządzenie planu wprowadzania przyjemności do swego życia. Istotne jest, by móc znaleźć satysfakcję w codziennych zajęciach i realizowaniu swoich ról życiowych, a także by nauczyć się wiązać poczucie własnej wartości z tym, co robimy.
Zanotujmy codziennie wieczorem dwa swoje zachowania, za które siebie szanujemy. Pamiętajmy, że nie chodzi o to, żeby to były jakieś wielkie bohaterskie czyny, tylko drobne sytuacje z codzienności, na przykład: "Bardzo nie chciało mi się iść do pracy, ale poszedłem, a do tej pory najczęściej wymyślałem preteksty i odpuszczałem sobie pracę"; "Kolega ciągle wysługuje się mną i każe mi robić mu kawę, złości mnie to i dzisiaj w końcu powiedziałem mu o tym".
Warto też pracować nad rozpoznawaniem tego, co pojawiło się, gdy przestaliśmy pić. Co wypełniło puste miejsce? Trzeba rozpoznać tzw. uzależnienia zastępcze i zachowania.
My alkoholicy najczęściej nie pozwalaliśmy sobie na naturalne przeżywanie uczuć, baliśmy się ich. Emocje pełnią ważną funkcję informacyjną, motywują lub zniechęcają do działania, nadają koloryt naszemu życiu. Przyjemnych zwykle pożądamy, a przykrych chcielibyśmy uniknąć - to normalne i dotyczy wszystkich ludzi, uzależnionych i nie). Lęk przed emocjami wynika z pewnego rodzaju bezradności wobec nich: alkoholik nie wie, co ma z nimi zrobić, nauczył się jedynie uciekać. Ten lęk mija wraz z oswajaniem się z uczuciami. To tak, jak z nieznanym lądem: po przy byciu wszystko jest obce - krajobraz, język, obyczaje. W miarę upływu czasu ląd przestaje być tak groźny, jak się wydawało, zaczynamy odkrywać interesujące zakątki, umiemy omijać rafy, a po jakimś czasie czujemy się zadomowieni. Z emocjami może stać się podobnie, trzeba jednak obudzić w sobie podróżnika, którego interesują obce wyspy, chociaż trochę ich się boi. Ta przygoda jest warta zachodu i dla wielu staje się przygodą życia.
Jak radzić sobie z monotonią emocjonalną
Spójżmy na to, czego aktualnie doświadczamy, z takiej perspektywy, która nada temu wartość. Uczciwy bilans pijanego życia sprawi nam ból i cierpienie, jednak to, że tak jest, pokazuje, że nie wszystko zostało zmarnowane, bo jeszcze człowiek rozróżnia, co jest dobre, a co złe: "Nie jesteśmy złymi ludźmi, chociaż nasze dotychczasowe zachowania często były złe. Żałujemy, jest nam wstyd, mamy poczucie winy - to świadczy o naszej wartości. Gdybyśmy nie cierpieli, być może nigdy nie mielibyśmy szansy na zmianę tego, co było. Teraz, kiedy mamy wolną chwilę, niewypełnioną żadnymi zajęciami, te myśli wracają. Nie bójmy się ich, one miną, cierpienie będzie się zmniejszać, chociaż powoli. Cierpienie i ból jest częścią naszej egzystencji, nigdy nie będzie tak, że będziemy doświadczać jedynie szczęścia i radości. W życiu wszystkie te przeżycia przeplatają się ze sobą.
Ważne jest, abyśmy nauczyli się przyjmować osobistą odpowiedzialności za kształt swojego życia i za zmianę. Powinniśmy też wypracować sobie zdrowy styl życia
radzenie sobie z głodem alkoholowym
Musimy się uczyć radzenia sobie z napięciem, przecież do tej pory alkohol był dobry na wszystko. Warto wypracować sobie metody relaksacyjne i techniki medytacyjne, choć na efekt trzeba poczekać. Nie złym pomysłem też chyba będzie uprawianie jakiegoś sportu i program "24 godziny".
Musimy zinwentaryzować sytuacje zewnętrzne i wewnętrzne, które stanowią bezpośrednie zagrożenie dla abstynencji - te, które są trudne dla nas i w których pojawia się obsesyjna myśl o uzyskaniu ulgi w cierpieniu i o piciu. sporządźmy taką listę sami, żeby następnie opracować dla każdej z tych sytuacji strategie zaradcze.
Najtrudniejszą w świecie rzeczą jest dostrojenie się do melodii bytu, uchwycenie jego tonu.
[ Emil Cioran ]
Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman
poniedziałek, 31 października 2011
poniedziałek, 10 października 2011
" KROK 10 "
- Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów.
Rachunek sumienia robiony dalej, prowadzony ciągle, na bieżąco. Dla wszystkich alkoholików jest to bardzo trudne a szczególnie na początku, gdy w każdym z nas jest jeszcze dużo pychy i przekonania, że ma się rację, że się słusznie postępuję. Jest to jednak bardzo często fałszywe przekonanie, o czym przekonujemy się nieraz w bardzo bolesny sposób.
Jedną z wytycznych tego kroku stosowanym przez AA jest sformułowanie " z miejsca przyznając się do popełnionych błędów". Każdy przecież dobrze wie z własnego doświadczenia, że błędów w swoim życiu robi się bardzo dużo i niestety niechętnie każdy z nas się do nich przyznaje. Ale gdy uda nam się taki błąd zauważyć, gdy nie będziemy sami siebie oszukiwac i tkwic w nim, gdy "z miejsca i natychmiast” przynajmniej sami przed sobą się do tego przyznamy - to jesteśmy szczerzy wobec siebie, uczciwi i nie zakłamujemy rzeczywistości. Możemy sami siebie poznać lepiej, nie obwiniamy wówczas innych za własne niepowodzenia a do tego jest nam dużo lżej i łatwiej.
Ale byśmy to mogli robić musimy bardzo mocno przyłożyć się do "pierwotnego" rachunku sumienia, do poznania siebie, swoich wad i zalet - do tej podstawy, którą był krok czwarty i piaty. Spróbujmy oceniac samych siebie, poznajmy swoje nawyki , co sprawi, że wzrośnie nasza samoświadomość. Krok Dziesiąty sygnalizuje, że stale powinniśmy oceniać błędy, które popełniamy.
Praktykowanie dziesiątego kroku Programu Zdrowienia pomaga zmienić wzorce zachowania, zniechęca do żywienia negatywnych emocji, a zachęca do rozwijania poczucia własnej godności oraz innych pozytywnych emocji. Ta kontynuacja procesu oceniania siebie sprzyja w zdrowieniu i dojrzewaniu.
Rachunek sumienia robiony dalej, prowadzony ciągle, na bieżąco. Dla wszystkich alkoholików jest to bardzo trudne a szczególnie na początku, gdy w każdym z nas jest jeszcze dużo pychy i przekonania, że ma się rację, że się słusznie postępuję. Jest to jednak bardzo często fałszywe przekonanie, o czym przekonujemy się nieraz w bardzo bolesny sposób.
Jedną z wytycznych tego kroku stosowanym przez AA jest sformułowanie " z miejsca przyznając się do popełnionych błędów". Każdy przecież dobrze wie z własnego doświadczenia, że błędów w swoim życiu robi się bardzo dużo i niestety niechętnie każdy z nas się do nich przyznaje. Ale gdy uda nam się taki błąd zauważyć, gdy nie będziemy sami siebie oszukiwac i tkwic w nim, gdy "z miejsca i natychmiast” przynajmniej sami przed sobą się do tego przyznamy - to jesteśmy szczerzy wobec siebie, uczciwi i nie zakłamujemy rzeczywistości. Możemy sami siebie poznać lepiej, nie obwiniamy wówczas innych za własne niepowodzenia a do tego jest nam dużo lżej i łatwiej.
Ale byśmy to mogli robić musimy bardzo mocno przyłożyć się do "pierwotnego" rachunku sumienia, do poznania siebie, swoich wad i zalet - do tej podstawy, którą był krok czwarty i piaty. Spróbujmy oceniac samych siebie, poznajmy swoje nawyki , co sprawi, że wzrośnie nasza samoświadomość. Krok Dziesiąty sygnalizuje, że stale powinniśmy oceniać błędy, które popełniamy.
Praktykowanie dziesiątego kroku Programu Zdrowienia pomaga zmienić wzorce zachowania, zniechęca do żywienia negatywnych emocji, a zachęca do rozwijania poczucia własnej godności oraz innych pozytywnych emocji. Ta kontynuacja procesu oceniania siebie sprzyja w zdrowieniu i dojrzewaniu.
niedziela, 9 października 2011
" SAMODYSCYPLINA "
Człowiek jest coś wart, gdy zaczyna walkę z samym sobą.
Robert Browning (1812-1889)
Jak wyrobić w sobie samo dyscyplinę
My alkoholicy zawsze szliśmy drogą na skróty i byliśmy w tym mistrzami. Lecz teraz czeka nas trudna droga w stronę zdrowia a to wymaga wysiłku i samodyscypliny.
Aby wyrobić w sobie samodyscyplinę musimy jasno określać swoje cele, wierzyć we własne możliwości, efektywnie zarządzać czasem i być wytrwałym. Samodyscyplina to postawa, polegająca na konsekwentnym dążeniu do celu, mimo pojawiających się trudności i zniechęcenia. To konsekwentne realizowanie założonego planu, prowadzące do osiągnięcia sukcesu a sukcesem w naszym przypadku będzie trwanie w trzeźwości. Jest to zdolność do wykonywania swoich obowiązków mimo przeszkód, które kiedyś omijaliśmy wlewając w siebie niezliczone litry alkoholu by znaleźć się ponownie przed nimi. Choć nie jest to łatwe można wyrobić w sobie samodyscyplinę, a efekty tego mogą zaskoczyć nas samych.
Podstawy samodyscypliny
Pierwszym i najważniejszym krokiem, aby wyrobić w sobie samodyscyplinę, jest jasne i precyzyjne określenie, na czym nam właściwie zależy( Czy chcemy zadac sobie trud pracy nad sobą, czy znów sobie odpuścic a w rezultacie tego wróci do nałogu). Nierzadko zdarza się, że wracając do starych obowiązków nie wiemy od czego zacząć, które zadania zrealizować najpierw. Warto ustalić, które z nich są absolutnie najważniejsze i to nimi się zająć. Jeśli nie wiemy, czego tak naprawdę chcemy, nie będziemy potrafili tego dokonać. Poza planami najbliższymi(24h), dobrze jest ustalić także bardziej odległe. Ważne jednak, aby były realne. Konsekwentne realizowanie mniejszych zadań daje dużą szansę na osiągnięcie sukcesu w bardziej odległych przedsięwzięciach. Nauczmy się przykładac wagę do tych małych rzeczy, cieszmy się ich zrealizowaniem i zbierajmy je jak perełki, bo to ich suma da nam w przyszłości odczuc że osiągnęliśmy to co wydawało się odległe i nieosiągalne.
Wiara w siebie
Żadne zadanie nie zostanie zrealizowane, jeśli będziemy wmawiać sobie, że jest zbyt trudne. Lepiej jest przekonać siebie, że każdy plan jest do zrealizowania. Samodyscyplina wymaga sporej ilości samozaparcia, zwłaszcza wtedy, gdy pojawiają się trudności. Dobrym sposobem na walczenie z negatywnymi myślami jest zapisywanie własnych sukcesów, nawet tych niewielkich. W chwili zwątpienia zawsze można zerknąć do notesu, w którym zapisane są nasze osiągnięcia – to na pewno pomoże przywrócić wiarę w siebie.
Zarządzanie czasem
Jeśli kładziemy się spać, nie wiedząc, co począć z następnym dniem, to prawdopodobnie niewiele z nim zrobimy. Aby wyrobić w sobie samodyscyplinę należy dokładnie planować swoje zajęcia. Trzeba jednak pamiętać, żeby zawsze mierzyć siły na zamiary i nie podejmować się obowiązków, których nie da się rady wykonać. Warto też walczyć ze złymi nawykami, jak oglądanie telewizji całymi dniami lub narzekanie na sytuacje polityczną. Marnuje się przez to mnóstwo czasu, który można spożytkować w bardziej konstruktywny sposób. Dobrym pomysłem jest wyznaczenie sobie drobnych nagród, które będą motywowały do usuwania złych nawyków – może to być chociażby świadomość, że po kilku godzinach efektownej pracy w miejscu zatrudnienia nie będzie trzeba myśleć o niej w domu.
Wytrwałość
Aby wyrobić w sobie samodyscyplinę konieczne jest przekonanie siebie do kontynuowania podjętego działania, mimo braku natychmiastowych efektów. Nikt nie jest w stanie od razu przebiec maratonu, czy w jeden dzień nauczyć się języka obcego. Wytrwałość jest niezbędna do tego, aby po pierwszym kroku do sukcesu, postawić następne. Nawet jeśli jakiś pomysł, czy plan na początku wydaje się szalony i niemożliwy do realizacji, zazwyczaj można go wykonać. Trzeba pamiętać, że każdy mały krok przybliża do realizacji celu. Jest to ważne zwłaszcza wtedy, gdy na drodze do sukcesu pojawiają się porażki. Pokonanie ich świadczy o sile charakteru i woli.
Pamiętajmy że naszym celem są profity z trzeźwego życia!
Sukces nigdy nie jest efektem „słomianego zapału" — tu trzeba przejść przez prawdziwy ogień.
James Madison
Robert Browning (1812-1889)
Jak wyrobić w sobie samo dyscyplinę
My alkoholicy zawsze szliśmy drogą na skróty i byliśmy w tym mistrzami. Lecz teraz czeka nas trudna droga w stronę zdrowia a to wymaga wysiłku i samodyscypliny.
Aby wyrobić w sobie samodyscyplinę musimy jasno określać swoje cele, wierzyć we własne możliwości, efektywnie zarządzać czasem i być wytrwałym. Samodyscyplina to postawa, polegająca na konsekwentnym dążeniu do celu, mimo pojawiających się trudności i zniechęcenia. To konsekwentne realizowanie założonego planu, prowadzące do osiągnięcia sukcesu a sukcesem w naszym przypadku będzie trwanie w trzeźwości. Jest to zdolność do wykonywania swoich obowiązków mimo przeszkód, które kiedyś omijaliśmy wlewając w siebie niezliczone litry alkoholu by znaleźć się ponownie przed nimi. Choć nie jest to łatwe można wyrobić w sobie samodyscyplinę, a efekty tego mogą zaskoczyć nas samych.
Podstawy samodyscypliny
Pierwszym i najważniejszym krokiem, aby wyrobić w sobie samodyscyplinę, jest jasne i precyzyjne określenie, na czym nam właściwie zależy( Czy chcemy zadac sobie trud pracy nad sobą, czy znów sobie odpuścic a w rezultacie tego wróci do nałogu). Nierzadko zdarza się, że wracając do starych obowiązków nie wiemy od czego zacząć, które zadania zrealizować najpierw. Warto ustalić, które z nich są absolutnie najważniejsze i to nimi się zająć. Jeśli nie wiemy, czego tak naprawdę chcemy, nie będziemy potrafili tego dokonać. Poza planami najbliższymi(24h), dobrze jest ustalić także bardziej odległe. Ważne jednak, aby były realne. Konsekwentne realizowanie mniejszych zadań daje dużą szansę na osiągnięcie sukcesu w bardziej odległych przedsięwzięciach. Nauczmy się przykładac wagę do tych małych rzeczy, cieszmy się ich zrealizowaniem i zbierajmy je jak perełki, bo to ich suma da nam w przyszłości odczuc że osiągnęliśmy to co wydawało się odległe i nieosiągalne.
Wiara w siebie
Żadne zadanie nie zostanie zrealizowane, jeśli będziemy wmawiać sobie, że jest zbyt trudne. Lepiej jest przekonać siebie, że każdy plan jest do zrealizowania. Samodyscyplina wymaga sporej ilości samozaparcia, zwłaszcza wtedy, gdy pojawiają się trudności. Dobrym sposobem na walczenie z negatywnymi myślami jest zapisywanie własnych sukcesów, nawet tych niewielkich. W chwili zwątpienia zawsze można zerknąć do notesu, w którym zapisane są nasze osiągnięcia – to na pewno pomoże przywrócić wiarę w siebie.
Zarządzanie czasem
Jeśli kładziemy się spać, nie wiedząc, co począć z następnym dniem, to prawdopodobnie niewiele z nim zrobimy. Aby wyrobić w sobie samodyscyplinę należy dokładnie planować swoje zajęcia. Trzeba jednak pamiętać, żeby zawsze mierzyć siły na zamiary i nie podejmować się obowiązków, których nie da się rady wykonać. Warto też walczyć ze złymi nawykami, jak oglądanie telewizji całymi dniami lub narzekanie na sytuacje polityczną. Marnuje się przez to mnóstwo czasu, który można spożytkować w bardziej konstruktywny sposób. Dobrym pomysłem jest wyznaczenie sobie drobnych nagród, które będą motywowały do usuwania złych nawyków – może to być chociażby świadomość, że po kilku godzinach efektownej pracy w miejscu zatrudnienia nie będzie trzeba myśleć o niej w domu.
Wytrwałość
Aby wyrobić w sobie samodyscyplinę konieczne jest przekonanie siebie do kontynuowania podjętego działania, mimo braku natychmiastowych efektów. Nikt nie jest w stanie od razu przebiec maratonu, czy w jeden dzień nauczyć się języka obcego. Wytrwałość jest niezbędna do tego, aby po pierwszym kroku do sukcesu, postawić następne. Nawet jeśli jakiś pomysł, czy plan na początku wydaje się szalony i niemożliwy do realizacji, zazwyczaj można go wykonać. Trzeba pamiętać, że każdy mały krok przybliża do realizacji celu. Jest to ważne zwłaszcza wtedy, gdy na drodze do sukcesu pojawiają się porażki. Pokonanie ich świadczy o sile charakteru i woli.
Pamiętajmy że naszym celem są profity z trzeźwego życia!
Sukces nigdy nie jest efektem „słomianego zapału" — tu trzeba przejść przez prawdziwy ogień.
James Madison
środa, 14 września 2011
" DUSZA ALKOHOLIKA "
Dusza alkoholika
rzucona w ogień
szala rozsądku
wypaliła znamię na sumieniu
na moście do ukojenia
skopana dusza
wisi za balustradą nadziei
znów widziano go
jak zniknął w nurcie
rzeki pijaństwa
DLACZEGO JEDNI IDĄ DROGĄ A INNI NA SKRÓTY ?
Po dwudziestu latach wsłuchiwania się w tęsknoty ludzkich serc nie mam wątpliwości, że wszyscy przynosimy ze sobą na świat pragnienie Boga. Niezależnie od tego, czy ktoś jest religijny, czy nie, pragnienie to jest najgłębszą tęsknotą i najdrogocenniejszym skarbem każdego człowieka. Nadaje ono sens i znaczenie ludzkiemu istnieniu. Niektórzy to pragnienie tłumią, chowając je pod tyloma rozmaitymi zainteresowaniami, że przestają je dostrzegać. Możemy więc być zupełnie nieświadomi tego pragnienia. Możemy też przezywać je w innej formie niż szukanie Boga � jako tęsknotę za pełnią, dopełnieniem, spełnieniem. Jakkolwiek byśmy je opisywali, jest to zawsze tęsknota za miłością. Jest to głód miłości, pragnienie bycia kochanym i zbliżenia do źródła miłości. Tęsknota ta jest istotą ludzkiego ducha; jest źródłem naszych najgłębszych nadziei i najszlachetniejszych marzeń.
Niektórzy alkoholicy przed piciem nie podjęli rozwoju duchowego a przez to ich dojrzałość życiowa była minimalna, albo nie było jej wcale. Niedojrzałość, nie pozwoliła rozwinąć sztuki życia i osiągnąć taką jakość życia aby mieć z niego satysfakcję. W niedojrzałości człowiek skoncentrowany jest na swoim ego, chce brać, doznawać, czuć, zaspakajać swoje głody nową porcją wrażeń. Doświadczanie duchowości umożliwia człowiekowi wejście na taki etap rozwoju na którym człowiek jest zdolny się dzielić, dawać, wspierać, przekraczać własne ego. Ci którzy mieli kontakt z swoją duchowością, choćby w małym stopniu, częściej i szybciej do niej wracają, widzą w niej szansę dla swojego zdrowienia.
Duchowość to wrażliwość na wartości.
Duchowość to Dobro, którego warto pragnąć i o nie się starać, część ludzi nie została nauczona wrażliwości na to Dobro, ale niewiedza nie zwalania z odpowiedzialności za swój rozwój. Jednym alkoholikom brakuje umiejętności, innym wiedzy, a niektórym woli podjęcia decyzji rozwoju duchowego. Część alkoholików jest skoncentrowana na "doznawaniu" dobrego nastroju, co jest często kontynuacją uzależnienia. Uważają, że życie wtedy jest dobre, kiedy się dobrze czują. Mocno są skoncentrowani na tym aby poszukiwać" dobrego czucia", samopoczucia. Ci są jak skała "nie przemakalni" dla Dobra, wszystko w ich życiu ślizga się po powierzchni, skoncentrowani tylko na własnych przeżyciach, to co istotne w ich życiu po nich spływa. Kiedyś kupowali energię w puszkach i butelkach, tak załatwiali sobie dobre samopoczucie. Dziś domagają się tego od grup, ludzi, spotkań religijnych. To wielka pułapka być przywiązanym do przeżyć i tak chcieć czuć energię życia. Ci ludzi nie chcą zmiany, bo zmiana często boli, jest procesem, który trwa. Są nastawieni na szybki efekt. To wymaga decyzji, a decyzja wymaga udziału woli � a ta u alkoholików kuleje albo jej wcale nie ma. Wolę trzeba wyćwiczyć przez dyscyplinę, która uporządkuje życie, trzeba nauczyć się pokory, podejmowania wysiłku wewnętrznego, pewnej stałości, bez chwilowych zrywów, które są oparte na magicznym myśleniu. Życie jest trudnym wysiłkiem i wymaga wielu sprawności i umiejętności życiowych. Niektórzy alkoholicy oceniają swoje życie po przez "czucie", wartościowanie u nich dokonuje się, nie przez zmianę jakości życia ale przez siłę doznań. Taka koncepcja życia alkoholików, jest nadal infantylna. To czy alkoholicy podejmą rozwój duchowy czy nie, zależy oczywiście od nich samych, od zmiany koncepcji życia z "brać" na "dać" z "mieć" na "być", z "czuć" na "przeżywać"(doświadczać). To na skutek zmiany, przemiany, uporządkowania życia, odzyskania sensu życia, znalezienia odpowiedzi na pytanie po co żyję, odzyskuje się wpływ na to jak się żyje, czyli podejmuje się rozwój człowieka. Obserwuję alkoholików, którzy przyjeżdżają na spotkanie modlitewne, są szczęśliwi i mówią o swoim szczęściu, że się świetnie czują, tylko nie kontynuują tego "szczęścia" po przez podejmowanie dobrych decyzji ,nie podejmują rozwoju religijnego, nie włączają się w wspólnoty religijne, społeczne. Naładowali baterię na jakiś czas, mają dobre samopoczucie i to niektórym wystarczy, zostali poklepani, (zmiśowani), czują się fajnie. A Jak się inni z nimi czują?, oni zrobili sobie dobrze, czy są w stanie innym dać "Dobro" ? Czy znowu weszli w stare buty, choć lekko odświeżone. Część alkoholików jest znudzona monotonią trzeźwienia, szukają czegoś ekstra, wrażeń. Na jednym z spotkań, terapeuta alkoholik zaproponował zgromadzonym aby zrobić sobie "urlop od trzeźwości", duża liczba uzależnionych podjęła z entuzjazmem propozycję, były oklaski, świetny nastrój. Byłem zaskoczony jak łatwo ulegli czarowi, magicznego myślenia. Zachęcenie do urlopu od trzeźwości, to zachęcenie do urlopu od życia, od odpowiedzialności za proces własnego rozwoju, wiemy czym się to kończy. Trzeźwość to przecież zająć się życiem, uczyć się życia. Na szczęście później zdystansowano się od takiego pomysłu.
Rozwój człowieka to ciężka praca, aby żyć godnie � to podjąć pracę polegająca na zmaganiu z sobą, swoimi słabościami ale i rozwijaniem swojej potencjalności, talentów, które wcześniej trzeba odkryć. To kształtowanie wrażliwości swojego sumienia. Miarą dojrzałego człowieka, jest prawidłowo ukształtowane sumienie. Nie wystarczy wegetować, takie życie jest niegodne człowieka. Człowieka stać na świadome życie, jest istotą zdolną do refleksji, decyzji i działania. Minimalizm w życiu, jest groźny dla człowieka, bo może doprowadzić, do bolesnych konsekwencji. W trakcie picia alkoholik nauczył się wszystko minimalizować. Człowiek potrzebuje ideałów, wymagań, wysoko postawionej poprzeczki, aby nie stracić godności, siebie. Raz zdradzone ideały zostawiają w nas zawstydzenie, niektórych ono mobilizuje, przypomina im o bolesnej przeszłości, przestrzega aby nie bylin tylko konsumentami życia. Inni swoje zawstydzenie omijają z daleka, bo jest nie wygodne i trzeba coś z nimi zrobić, jakoś uśmierzyć. Terapeutycznie pozbywają się wszystkiego co sprawia im przykrość; wstydu, poczucia winy, wyrzutów sumienia, a wraz z nimi czasem najbardziej podstawowej wrażliwości moralnej. Komunikaty otrzymywane w czasie procesu terapii nie zawsze są właściwie rozumiane, "zadbaj o siebie" niejednokrotnie jest zamieniane na "czuj się dobrze". "Mi się teraz wszystko należy, przecież tak długo i ciężko cierpiałem." Czy można się dobrze czuć kiedy prawda o własnym życiu zawstydza, kiedy jest się winnym wielu cierpień, kiedy człowiek nie rozumie własnej przeszłości i aktualnego życia. To przecież nie czucie tu jest najważniejsze i pierwsze, ale prawda i to co z tej prawdy wyniknie dla dalszego losu człowieka. Trzeźwość często boli, kiedy podejmuje się porządkowanie swojego życia. Wystarczy spojrzeć na 12 kroków AA, tam jest odpowiedź, zawarta w krokach drabina rozwoju duchowego musi zaowocować nowym życiem, jeśli się ją konsekwentnie podejmie, ilu alkoholików ją podjęło? ........
Zadośćuczynienie, wdzięczność jest owocem zdrowienia, jest postawą normalizowania swoich stosunków z ludźmi i otaczającym światem. Ilu ludzi uzależnionych podejmuje to wyzwanie. Postawa roszczeniowa wobec świata i próba podporządkowania sobie innych, niejednokrotnie dzieli alkoholików między sobą, to "rogate" ego chce ciągle być pierwsze, bo inaczej czuje się gorsze i ostatnie. Pragnąć Dobra to Być dobrym, stać się (być) dobrym człowiekiem jest ważniejszym zadaniem od tego aby się dobrze czuć. Być Dobrym to uczestniczyć w Dobru , to nie tylko podziwiać wartości, zachwycać się, odkrywać je, mieć o nich wiedzę, ale zacząć je wprowadzać w życie, stosować je w życiu, liczyć się z nimi podejmując kolejne decyzje. Nie skazywać się na niewolnictwo od nastroju "robienia sobie dobrze", ale być w dobrym, a to wymaga ascezy, wysiłku, pokory, prawdy, wyrzeczeń.
Uzależnienie powoduje niezdolność do przeżywania siebie jako całości, uzależnionemu towarzyszy poczucie pustki wewnętrznej, stan wewnętrznej niepewności, wrażenie że czegoś brakuje. Uzależnienie popycha ludzi do ślepego przywiązania się do siebie, nie dając szans miłości dojrzałej, która mogłaby coś z siebie dać innym, chce nieustannie brać, jest infantylny, nie ma miejsca na rozwój duchowy. Ludzie uzależnieni interesują się wspieraniem samych siebie, pragną dopełnienia, marzą o szczęściu, ale nie chcą się rozwijać, nie mają ochoty znosić cierpień związanych z rozwojem, nie dbają o rozwój drugiego człowieka, zależy im aby był i służył ich zaspokojeniu.
W alkoholizmie jest obecny pierwiastek magiczny, po przez który, dąży się do kontroli i manipulacji to jest codzienność alkoholika. Przeciwieństwem magii jest duchowość, która przynosi uzdrowienie po przez otwarcie się na tajemnicę życia, na prawdę o nim. Praca nad sobą prowadzą do odkrycia doświadczenia nieograniczoności która wynika z rozwoju. Postawy duchowego życia można się nauczyć, tak jak można nauczyć się rozumienia duchowości........
Ks. Marcin Marsollek
rzucona w ogień
szala rozsądku
wypaliła znamię na sumieniu
na moście do ukojenia
skopana dusza
wisi za balustradą nadziei
znów widziano go
jak zniknął w nurcie
rzeki pijaństwa
DLACZEGO JEDNI IDĄ DROGĄ A INNI NA SKRÓTY ?
Po dwudziestu latach wsłuchiwania się w tęsknoty ludzkich serc nie mam wątpliwości, że wszyscy przynosimy ze sobą na świat pragnienie Boga. Niezależnie od tego, czy ktoś jest religijny, czy nie, pragnienie to jest najgłębszą tęsknotą i najdrogocenniejszym skarbem każdego człowieka. Nadaje ono sens i znaczenie ludzkiemu istnieniu. Niektórzy to pragnienie tłumią, chowając je pod tyloma rozmaitymi zainteresowaniami, że przestają je dostrzegać. Możemy więc być zupełnie nieświadomi tego pragnienia. Możemy też przezywać je w innej formie niż szukanie Boga � jako tęsknotę za pełnią, dopełnieniem, spełnieniem. Jakkolwiek byśmy je opisywali, jest to zawsze tęsknota za miłością. Jest to głód miłości, pragnienie bycia kochanym i zbliżenia do źródła miłości. Tęsknota ta jest istotą ludzkiego ducha; jest źródłem naszych najgłębszych nadziei i najszlachetniejszych marzeń.
Niektórzy alkoholicy przed piciem nie podjęli rozwoju duchowego a przez to ich dojrzałość życiowa była minimalna, albo nie było jej wcale. Niedojrzałość, nie pozwoliła rozwinąć sztuki życia i osiągnąć taką jakość życia aby mieć z niego satysfakcję. W niedojrzałości człowiek skoncentrowany jest na swoim ego, chce brać, doznawać, czuć, zaspakajać swoje głody nową porcją wrażeń. Doświadczanie duchowości umożliwia człowiekowi wejście na taki etap rozwoju na którym człowiek jest zdolny się dzielić, dawać, wspierać, przekraczać własne ego. Ci którzy mieli kontakt z swoją duchowością, choćby w małym stopniu, częściej i szybciej do niej wracają, widzą w niej szansę dla swojego zdrowienia.
Duchowość to wrażliwość na wartości.
Duchowość to Dobro, którego warto pragnąć i o nie się starać, część ludzi nie została nauczona wrażliwości na to Dobro, ale niewiedza nie zwalania z odpowiedzialności za swój rozwój. Jednym alkoholikom brakuje umiejętności, innym wiedzy, a niektórym woli podjęcia decyzji rozwoju duchowego. Część alkoholików jest skoncentrowana na "doznawaniu" dobrego nastroju, co jest często kontynuacją uzależnienia. Uważają, że życie wtedy jest dobre, kiedy się dobrze czują. Mocno są skoncentrowani na tym aby poszukiwać" dobrego czucia", samopoczucia. Ci są jak skała "nie przemakalni" dla Dobra, wszystko w ich życiu ślizga się po powierzchni, skoncentrowani tylko na własnych przeżyciach, to co istotne w ich życiu po nich spływa. Kiedyś kupowali energię w puszkach i butelkach, tak załatwiali sobie dobre samopoczucie. Dziś domagają się tego od grup, ludzi, spotkań religijnych. To wielka pułapka być przywiązanym do przeżyć i tak chcieć czuć energię życia. Ci ludzi nie chcą zmiany, bo zmiana często boli, jest procesem, który trwa. Są nastawieni na szybki efekt. To wymaga decyzji, a decyzja wymaga udziału woli � a ta u alkoholików kuleje albo jej wcale nie ma. Wolę trzeba wyćwiczyć przez dyscyplinę, która uporządkuje życie, trzeba nauczyć się pokory, podejmowania wysiłku wewnętrznego, pewnej stałości, bez chwilowych zrywów, które są oparte na magicznym myśleniu. Życie jest trudnym wysiłkiem i wymaga wielu sprawności i umiejętności życiowych. Niektórzy alkoholicy oceniają swoje życie po przez "czucie", wartościowanie u nich dokonuje się, nie przez zmianę jakości życia ale przez siłę doznań. Taka koncepcja życia alkoholików, jest nadal infantylna. To czy alkoholicy podejmą rozwój duchowy czy nie, zależy oczywiście od nich samych, od zmiany koncepcji życia z "brać" na "dać" z "mieć" na "być", z "czuć" na "przeżywać"(doświadczać). To na skutek zmiany, przemiany, uporządkowania życia, odzyskania sensu życia, znalezienia odpowiedzi na pytanie po co żyję, odzyskuje się wpływ na to jak się żyje, czyli podejmuje się rozwój człowieka. Obserwuję alkoholików, którzy przyjeżdżają na spotkanie modlitewne, są szczęśliwi i mówią o swoim szczęściu, że się świetnie czują, tylko nie kontynuują tego "szczęścia" po przez podejmowanie dobrych decyzji ,nie podejmują rozwoju religijnego, nie włączają się w wspólnoty religijne, społeczne. Naładowali baterię na jakiś czas, mają dobre samopoczucie i to niektórym wystarczy, zostali poklepani, (zmiśowani), czują się fajnie. A Jak się inni z nimi czują?, oni zrobili sobie dobrze, czy są w stanie innym dać "Dobro" ? Czy znowu weszli w stare buty, choć lekko odświeżone. Część alkoholików jest znudzona monotonią trzeźwienia, szukają czegoś ekstra, wrażeń. Na jednym z spotkań, terapeuta alkoholik zaproponował zgromadzonym aby zrobić sobie "urlop od trzeźwości", duża liczba uzależnionych podjęła z entuzjazmem propozycję, były oklaski, świetny nastrój. Byłem zaskoczony jak łatwo ulegli czarowi, magicznego myślenia. Zachęcenie do urlopu od trzeźwości, to zachęcenie do urlopu od życia, od odpowiedzialności za proces własnego rozwoju, wiemy czym się to kończy. Trzeźwość to przecież zająć się życiem, uczyć się życia. Na szczęście później zdystansowano się od takiego pomysłu.
Rozwój człowieka to ciężka praca, aby żyć godnie � to podjąć pracę polegająca na zmaganiu z sobą, swoimi słabościami ale i rozwijaniem swojej potencjalności, talentów, które wcześniej trzeba odkryć. To kształtowanie wrażliwości swojego sumienia. Miarą dojrzałego człowieka, jest prawidłowo ukształtowane sumienie. Nie wystarczy wegetować, takie życie jest niegodne człowieka. Człowieka stać na świadome życie, jest istotą zdolną do refleksji, decyzji i działania. Minimalizm w życiu, jest groźny dla człowieka, bo może doprowadzić, do bolesnych konsekwencji. W trakcie picia alkoholik nauczył się wszystko minimalizować. Człowiek potrzebuje ideałów, wymagań, wysoko postawionej poprzeczki, aby nie stracić godności, siebie. Raz zdradzone ideały zostawiają w nas zawstydzenie, niektórych ono mobilizuje, przypomina im o bolesnej przeszłości, przestrzega aby nie bylin tylko konsumentami życia. Inni swoje zawstydzenie omijają z daleka, bo jest nie wygodne i trzeba coś z nimi zrobić, jakoś uśmierzyć. Terapeutycznie pozbywają się wszystkiego co sprawia im przykrość; wstydu, poczucia winy, wyrzutów sumienia, a wraz z nimi czasem najbardziej podstawowej wrażliwości moralnej. Komunikaty otrzymywane w czasie procesu terapii nie zawsze są właściwie rozumiane, "zadbaj o siebie" niejednokrotnie jest zamieniane na "czuj się dobrze". "Mi się teraz wszystko należy, przecież tak długo i ciężko cierpiałem." Czy można się dobrze czuć kiedy prawda o własnym życiu zawstydza, kiedy jest się winnym wielu cierpień, kiedy człowiek nie rozumie własnej przeszłości i aktualnego życia. To przecież nie czucie tu jest najważniejsze i pierwsze, ale prawda i to co z tej prawdy wyniknie dla dalszego losu człowieka. Trzeźwość często boli, kiedy podejmuje się porządkowanie swojego życia. Wystarczy spojrzeć na 12 kroków AA, tam jest odpowiedź, zawarta w krokach drabina rozwoju duchowego musi zaowocować nowym życiem, jeśli się ją konsekwentnie podejmie, ilu alkoholików ją podjęło? ........
Zadośćuczynienie, wdzięczność jest owocem zdrowienia, jest postawą normalizowania swoich stosunków z ludźmi i otaczającym światem. Ilu ludzi uzależnionych podejmuje to wyzwanie. Postawa roszczeniowa wobec świata i próba podporządkowania sobie innych, niejednokrotnie dzieli alkoholików między sobą, to "rogate" ego chce ciągle być pierwsze, bo inaczej czuje się gorsze i ostatnie. Pragnąć Dobra to Być dobrym, stać się (być) dobrym człowiekiem jest ważniejszym zadaniem od tego aby się dobrze czuć. Być Dobrym to uczestniczyć w Dobru , to nie tylko podziwiać wartości, zachwycać się, odkrywać je, mieć o nich wiedzę, ale zacząć je wprowadzać w życie, stosować je w życiu, liczyć się z nimi podejmując kolejne decyzje. Nie skazywać się na niewolnictwo od nastroju "robienia sobie dobrze", ale być w dobrym, a to wymaga ascezy, wysiłku, pokory, prawdy, wyrzeczeń.
Uzależnienie powoduje niezdolność do przeżywania siebie jako całości, uzależnionemu towarzyszy poczucie pustki wewnętrznej, stan wewnętrznej niepewności, wrażenie że czegoś brakuje. Uzależnienie popycha ludzi do ślepego przywiązania się do siebie, nie dając szans miłości dojrzałej, która mogłaby coś z siebie dać innym, chce nieustannie brać, jest infantylny, nie ma miejsca na rozwój duchowy. Ludzie uzależnieni interesują się wspieraniem samych siebie, pragną dopełnienia, marzą o szczęściu, ale nie chcą się rozwijać, nie mają ochoty znosić cierpień związanych z rozwojem, nie dbają o rozwój drugiego człowieka, zależy im aby był i służył ich zaspokojeniu.
W alkoholizmie jest obecny pierwiastek magiczny, po przez który, dąży się do kontroli i manipulacji to jest codzienność alkoholika. Przeciwieństwem magii jest duchowość, która przynosi uzdrowienie po przez otwarcie się na tajemnicę życia, na prawdę o nim. Praca nad sobą prowadzą do odkrycia doświadczenia nieograniczoności która wynika z rozwoju. Postawy duchowego życia można się nauczyć, tak jak można nauczyć się rozumienia duchowości........
Ks. Marcin Marsollek
środa, 17 sierpnia 2011
LATO, LATO !
Witam wszystkich po wakacjach i zachęcam do odwiedzenia mojego bloga "UŻYCZ MI", gdzie będę chciał się z wami podzielić moimi wakacyjnymi wspomnieniami.
zygi-grupawdrodze.blogspot.com
zygi-grupawdrodze.blogspot.com
sobota, 2 lipca 2011
" SPOKÓJ DUCHA "
Nasze codzienne życie, alkoholików trzeźwiejących obfituje w różnego rodzaju “przeszkódki”, które wyprowadzają nas z równowagi. To może być czyjś komentarz, niemiła uwaga, krytyka naszej osoby, “złośliwość przedmiotów martwych”, “złośliwość losu”, wypadki, przypadki, i wiele innych.
Choć często mamy wrażenie, że to inni ludzie najczęściej są powodem naszej irytacji. Tak czy inaczej, stan podenerwowania nie jest ani przyjemny, ani nie powoduje lepszego działania. Najczęściej jest to poddanie się impulsowi i utrata przytomnego umysłu.
Jak więc zachować spokój?
Warto zdać sobie sprawę, że nasza reakcja na nieprzyjemności zależy całkowicie od nas samych. Tłumaczenie, że “to przecież on/ona powiedział/a to i tamto” jest oddawaniem kontroli nad własnym stanem emocjonalnym innym ludziom lub jakimś bliżej niesprecyzowanym siłom. A przecież jesteśmy w stanie podjąć decyzję o tym jak zareagować, potrzeba jedynie trochę dobrej woli i ćwiczenia. Nauczmy się choć trochę medytować – nawet najprostsza i krótka medytacja pozwala osiągnąć spokój umysłu i uzyskać spojrzenie z pewnej perspektywy. Ważne jest takie małe odłączenie od samego siebie, by stać się obserwatorem.Wyobraźmy sobie, że opuszczamy ciało, unosimy się nad nim coraz wyżej i wyżej aż będziemy mogli spojrzeć z góry na siebie i otaczających nas ludzi. Jesteśmy całkowicie niezaangażowani w nic obserwatorami. Jako obserwatorzy nie denerwujemy się i nie angażujemy się emocjonalnie. Po prostu obserwujemy bez oceniania. A może głębokie oddychanie pomoże, gdy zorientujemy się, że jesteśmy źli, lub unosimy się emocjami. Często najlepiej jest nie reagować pod wpływem emocji – możemy tego potem żałować. Bądźmy nie wzruszeni i pozwólmy by sprawy spływały po nas. Zrozummy, że zawsze będą ludzie zezłoszczeni, chamscy, mający zły dzień. Ich problemy nie muszą być naszymi. Jeśli są złośliwi, nie musimy być również złośliwi. Niech ich komentarze, złość i złośliwości spłyną po nas jak po kaczce. Jedynie gdy pozwolimy by te uczucia chwyciły nas, damy złości zasiać swe ziarno w naszym ciele i rozwijać się. Gdy się uśmiechniemy i zignorujemy je, często sprawy zaczną iść w dobrym kierunku. Nie zawsze jest to proste, ale trening czyni mistrza. Jeśli damy się ponieść emocjom, zauważmy to, ale nie gańmy siebie za niepowodzenie. Jesteśmy ludźmi, emocje są naszym ewolucyjnym wyposażeniem i nie ma co ich piętnować. Niech celem będzie świadomość tego, co się z nami dzieje i kontrola nad emocjami. Uważajmy też by nie wpaść w pułapkę ignorowania czyjejś złości za wszelką cenę. Nie chodzi tu o to, by się spiąć, zebrać w sobie i stłumić emocje, które się w nas już pojawiły. W ten sposób zamiast osiągać spokój ducha, hodujemy sobie wrzody żołądka lub inną chorobę. Dążmy do tego, by w świadomy sposób odcinać się od cudzych emocji, na tyle, na ile w danej chwili potrafimy. Szukajmy zrozumienia – gdy ktoś powie nam coś nieprzyjemnego, zamiast brać to do siebie, zrozummy, że nie jesteśmy w centrum świata tej osoby. Może miała ona zły poranek, ma problemy małżeńskie albo nie rozumie za dobrze całej sprawy. Zawsze jest jakiś powód złości i nieuprzejmości, jeśli potrafimy je zrozumieć, będzie nam łatwiej sobie z nimi poradzić. Bardzo ważna uwaga. Nasze ego kocha być w centrum zainteresowania i chętnie odnosi wszystko do siebie. To iluzja. A umiejętność wczucia się w czyjąś sytuację, zrozumienie jej i zrozumienie czyichś emocji bez egocentrycznego odnoszenia ich do siebie to ważna i piękna rzecz. Na koniec warto zauważyć, że najlepsze co możemy dla siebie zrobić, to zaakceptować, że jesteśmy istotami emocjonalnymi. Akceptacja nie oznacza jednak przyzwolenia na bezrefleksyjne działanie pod wpływem emocji. Akceptacja nie prowadzi do wymówek w rodzaju “bo się zdenerwowałam”. Akceptacja idzie w parze ze świadomością tego co się z nami dzieje, a jednocześnie z przekonaniem, że jesteśmy w stanie kształtować swoje reakcje i nauczyć się czerpać z emocji ważne informacje jednocześnie nie stając się ich niewolnikiem.
A spokój ducha jaki można uzyskać dzięki zdystansowaniu się od negatywnych opinii, cudzej złości i chamstwa, itp., pozwoli na zdrowe i sensowne funkcjonowanie. Mniej złości, to zdrowsze ciało i duch
Opracował: SIGIMUND
Choć często mamy wrażenie, że to inni ludzie najczęściej są powodem naszej irytacji. Tak czy inaczej, stan podenerwowania nie jest ani przyjemny, ani nie powoduje lepszego działania. Najczęściej jest to poddanie się impulsowi i utrata przytomnego umysłu.
Jak więc zachować spokój?
Warto zdać sobie sprawę, że nasza reakcja na nieprzyjemności zależy całkowicie od nas samych. Tłumaczenie, że “to przecież on/ona powiedział/a to i tamto” jest oddawaniem kontroli nad własnym stanem emocjonalnym innym ludziom lub jakimś bliżej niesprecyzowanym siłom. A przecież jesteśmy w stanie podjąć decyzję o tym jak zareagować, potrzeba jedynie trochę dobrej woli i ćwiczenia. Nauczmy się choć trochę medytować – nawet najprostsza i krótka medytacja pozwala osiągnąć spokój umysłu i uzyskać spojrzenie z pewnej perspektywy. Ważne jest takie małe odłączenie od samego siebie, by stać się obserwatorem.Wyobraźmy sobie, że opuszczamy ciało, unosimy się nad nim coraz wyżej i wyżej aż będziemy mogli spojrzeć z góry na siebie i otaczających nas ludzi. Jesteśmy całkowicie niezaangażowani w nic obserwatorami. Jako obserwatorzy nie denerwujemy się i nie angażujemy się emocjonalnie. Po prostu obserwujemy bez oceniania. A może głębokie oddychanie pomoże, gdy zorientujemy się, że jesteśmy źli, lub unosimy się emocjami. Często najlepiej jest nie reagować pod wpływem emocji – możemy tego potem żałować. Bądźmy nie wzruszeni i pozwólmy by sprawy spływały po nas. Zrozummy, że zawsze będą ludzie zezłoszczeni, chamscy, mający zły dzień. Ich problemy nie muszą być naszymi. Jeśli są złośliwi, nie musimy być również złośliwi. Niech ich komentarze, złość i złośliwości spłyną po nas jak po kaczce. Jedynie gdy pozwolimy by te uczucia chwyciły nas, damy złości zasiać swe ziarno w naszym ciele i rozwijać się. Gdy się uśmiechniemy i zignorujemy je, często sprawy zaczną iść w dobrym kierunku. Nie zawsze jest to proste, ale trening czyni mistrza. Jeśli damy się ponieść emocjom, zauważmy to, ale nie gańmy siebie za niepowodzenie. Jesteśmy ludźmi, emocje są naszym ewolucyjnym wyposażeniem i nie ma co ich piętnować. Niech celem będzie świadomość tego, co się z nami dzieje i kontrola nad emocjami. Uważajmy też by nie wpaść w pułapkę ignorowania czyjejś złości za wszelką cenę. Nie chodzi tu o to, by się spiąć, zebrać w sobie i stłumić emocje, które się w nas już pojawiły. W ten sposób zamiast osiągać spokój ducha, hodujemy sobie wrzody żołądka lub inną chorobę. Dążmy do tego, by w świadomy sposób odcinać się od cudzych emocji, na tyle, na ile w danej chwili potrafimy. Szukajmy zrozumienia – gdy ktoś powie nam coś nieprzyjemnego, zamiast brać to do siebie, zrozummy, że nie jesteśmy w centrum świata tej osoby. Może miała ona zły poranek, ma problemy małżeńskie albo nie rozumie za dobrze całej sprawy. Zawsze jest jakiś powód złości i nieuprzejmości, jeśli potrafimy je zrozumieć, będzie nam łatwiej sobie z nimi poradzić. Bardzo ważna uwaga. Nasze ego kocha być w centrum zainteresowania i chętnie odnosi wszystko do siebie. To iluzja. A umiejętność wczucia się w czyjąś sytuację, zrozumienie jej i zrozumienie czyichś emocji bez egocentrycznego odnoszenia ich do siebie to ważna i piękna rzecz. Na koniec warto zauważyć, że najlepsze co możemy dla siebie zrobić, to zaakceptować, że jesteśmy istotami emocjonalnymi. Akceptacja nie oznacza jednak przyzwolenia na bezrefleksyjne działanie pod wpływem emocji. Akceptacja nie prowadzi do wymówek w rodzaju “bo się zdenerwowałam”. Akceptacja idzie w parze ze świadomością tego co się z nami dzieje, a jednocześnie z przekonaniem, że jesteśmy w stanie kształtować swoje reakcje i nauczyć się czerpać z emocji ważne informacje jednocześnie nie stając się ich niewolnikiem.
A spokój ducha jaki można uzyskać dzięki zdystansowaniu się od negatywnych opinii, cudzej złości i chamstwa, itp., pozwoli na zdrowe i sensowne funkcjonowanie. Mniej złości, to zdrowsze ciało i duch
Opracował: SIGIMUND
środa, 22 czerwca 2011
" ALKOHOLIK CZY TYLKO PIJAK ? "
Trawiąc niegdyś nad flaszką nocy i poranki,
Chory pijak stłukł wszystkie kieliszki i szklanki;
Klął miód, piwo znieważał, wino zwał tyranem.
Przyszedł potem do zdrowia i odtąd... pił dzbanem.
Ignacy Krasicki
Synonimy frazy pijak: Alkoholik, bibosz, menel, moczygęba, moczymorda, ochlaptus, pijus, opilec, opój, pijaczyna, pijaczysko, pijanica, pijus, żul
Niemal każdy z nas ma gotowy, zakorzeniony wizerunek alkoholika. Osoba obciążona chorobą alkoholową, według stereotypu, ma problemy w pracy, zaniedbuje rodzinę, bije żonę i dzieci, należy do innego, gorszego świata. I sporo w tym prawdy, jednak choroba ta ma różne stadia i przebieg. Rozwija się latami, jednak bardzo często, bez profesjonalnej pomocy, już nawet w początkowych etapach nie można jej zatrzymać. W "dobrej" rodzinie łatwiej chorować. Kiedy najbliżsi ukrywają problem, regulują długi, chcą wierzyć, że partner (choroba dotyczy obu płci, chociaż u kobiet zwykle rozwija się szybciej) po prostu jest rozrywkowy, albo przechodzi kryzys, nie ma przymusu wyjścia z picia. Nawet przed sobą nie trzeba przyznać się do choroby.
Mogą nadejść jednak takie dni, kiedy wstaniesz rano z łóżka i stwierdzisz, że to zupełnie nie tak.
Twoje coraz częstsze niedyspozycje spowodowane piciem oraz coraz silniejsze kojarzenie twojej osoby z alkoholem, zacznie skutkować stopniowym załamywaniem się twojej kariery zawodowej. Jako osoba niesolidna, mało wydajna i kompromitująca się podczas różnych imprez, zaczniesz trafiać powoli na boczny tor. Przestaniesz awansować, dostawać premie i podwyżki. Rzecz jasna, twój współmałżonek szybko się w tym zorientuje, przez co coraz częstsze kłótnie w domu wzbogacą się o nowy temat. Nieciekawy rozwój wypadków zacznie wreszcie do Ciebie docierać, wzbudzając niepokój, frustrację i złość na siebie i innych. Niestety, lata nadużywania alkoholu nauczą Cię, że najlepszym lekarstwem na wszelkie bolączki jest... alkohol. Im więcej szkód picie będzie czynić w twoim życiu, tym więcej będziesz pić. Ciągi alkoholowe będą coraz dłuższe, wielotygodniowe, pić będziesz od rana i coraz więcej. Przerwanie ciągu siłą własnej woli przestanie być możliwe - to organizm wymęczony codzienną intoksykacją i niedożywieniem będzie w pewnym momencie mówić "stop!". Niestety, odkryjesz, że przerwanie ciągu nie jest jeszcze końcem problemów, a wręcz przeciwnie - może być bardzo nieprzyjemne. A to za sprawą objawów abstynencyjnych, które zaczną towarzyszyć trzeźwieniu. Objawy abstynencyjne to przede wszystkim przypominające chorobę, bardzo złe samopoczucie psychiczne i fizyczne, stany lękowe, niepokój, bezsenność, drżenie rąk i całego ciała. I to one najprawdopodobniej sprawią, że zaczniesz wreszcie szukać pomocy. I tu masz do wyboru leczenie, lub odtrucie. Odtrucie, czyli detoksykacja, za którym nie idzie leczenie odwykowe, przynosi o wiele więcej szkody niż pożytku: daje złudne poczucie kontroli nad nałogiem i podtrzymuje w nałogu. Nie będziesz potrafił pogodzić się z myślą, że już nigdy żaden napój alkoholowy nie będzie dla Ciebie dozwolony. Będziesz się buntować. Prawie na pewno zechcesz sprawdzić, czy przypadkiem nie jesteś w stanie pić alkoholu w sposób kontrolowany, w małych ilościach i nie codziennie. I przeżyjesz kolejny wstrząs, gdy jedna, druga czy trzecia i czwarta taka próba pokażą Ci, że nie kontrolujesz swojego picia, że dla Ciebie każdy kontakt z alkoholem oznacza kolejny ciąg. Twój los się w tym miejscu waży. Możesz podjąć heroiczny wysiłek walki z nałogiem i pojedynek ten wygrać, czego z całych sił każdemu życzę. Może też jednak stać się i tak, a statystyka nie pozwala być optymistą, że poddasz się, że nie poradzisz sobie. I że wrócisz do picia.
Opracował: SIGIMUND
Chory pijak stłukł wszystkie kieliszki i szklanki;
Klął miód, piwo znieważał, wino zwał tyranem.
Przyszedł potem do zdrowia i odtąd... pił dzbanem.
Ignacy Krasicki
Synonimy frazy pijak: Alkoholik, bibosz, menel, moczygęba, moczymorda, ochlaptus, pijus, opilec, opój, pijaczyna, pijaczysko, pijanica, pijus, żul
Niemal każdy z nas ma gotowy, zakorzeniony wizerunek alkoholika. Osoba obciążona chorobą alkoholową, według stereotypu, ma problemy w pracy, zaniedbuje rodzinę, bije żonę i dzieci, należy do innego, gorszego świata. I sporo w tym prawdy, jednak choroba ta ma różne stadia i przebieg. Rozwija się latami, jednak bardzo często, bez profesjonalnej pomocy, już nawet w początkowych etapach nie można jej zatrzymać. W "dobrej" rodzinie łatwiej chorować. Kiedy najbliżsi ukrywają problem, regulują długi, chcą wierzyć, że partner (choroba dotyczy obu płci, chociaż u kobiet zwykle rozwija się szybciej) po prostu jest rozrywkowy, albo przechodzi kryzys, nie ma przymusu wyjścia z picia. Nawet przed sobą nie trzeba przyznać się do choroby.
Mogą nadejść jednak takie dni, kiedy wstaniesz rano z łóżka i stwierdzisz, że to zupełnie nie tak.
Twoje coraz częstsze niedyspozycje spowodowane piciem oraz coraz silniejsze kojarzenie twojej osoby z alkoholem, zacznie skutkować stopniowym załamywaniem się twojej kariery zawodowej. Jako osoba niesolidna, mało wydajna i kompromitująca się podczas różnych imprez, zaczniesz trafiać powoli na boczny tor. Przestaniesz awansować, dostawać premie i podwyżki. Rzecz jasna, twój współmałżonek szybko się w tym zorientuje, przez co coraz częstsze kłótnie w domu wzbogacą się o nowy temat. Nieciekawy rozwój wypadków zacznie wreszcie do Ciebie docierać, wzbudzając niepokój, frustrację i złość na siebie i innych. Niestety, lata nadużywania alkoholu nauczą Cię, że najlepszym lekarstwem na wszelkie bolączki jest... alkohol. Im więcej szkód picie będzie czynić w twoim życiu, tym więcej będziesz pić. Ciągi alkoholowe będą coraz dłuższe, wielotygodniowe, pić będziesz od rana i coraz więcej. Przerwanie ciągu siłą własnej woli przestanie być możliwe - to organizm wymęczony codzienną intoksykacją i niedożywieniem będzie w pewnym momencie mówić "stop!". Niestety, odkryjesz, że przerwanie ciągu nie jest jeszcze końcem problemów, a wręcz przeciwnie - może być bardzo nieprzyjemne. A to za sprawą objawów abstynencyjnych, które zaczną towarzyszyć trzeźwieniu. Objawy abstynencyjne to przede wszystkim przypominające chorobę, bardzo złe samopoczucie psychiczne i fizyczne, stany lękowe, niepokój, bezsenność, drżenie rąk i całego ciała. I to one najprawdopodobniej sprawią, że zaczniesz wreszcie szukać pomocy. I tu masz do wyboru leczenie, lub odtrucie. Odtrucie, czyli detoksykacja, za którym nie idzie leczenie odwykowe, przynosi o wiele więcej szkody niż pożytku: daje złudne poczucie kontroli nad nałogiem i podtrzymuje w nałogu. Nie będziesz potrafił pogodzić się z myślą, że już nigdy żaden napój alkoholowy nie będzie dla Ciebie dozwolony. Będziesz się buntować. Prawie na pewno zechcesz sprawdzić, czy przypadkiem nie jesteś w stanie pić alkoholu w sposób kontrolowany, w małych ilościach i nie codziennie. I przeżyjesz kolejny wstrząs, gdy jedna, druga czy trzecia i czwarta taka próba pokażą Ci, że nie kontrolujesz swojego picia, że dla Ciebie każdy kontakt z alkoholem oznacza kolejny ciąg. Twój los się w tym miejscu waży. Możesz podjąć heroiczny wysiłek walki z nałogiem i pojedynek ten wygrać, czego z całych sił każdemu życzę. Może też jednak stać się i tak, a statystyka nie pozwala być optymistą, że poddasz się, że nie poradzisz sobie. I że wrócisz do picia.
Opracował: SIGIMUND
Subskrybuj:
Posty (Atom)