Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

wtorek, 22 listopada 2011

" PIJANE DZIECIŃSTWO "

mgr Magdalena Janowska


Alkoholizm jest problemem całej rodziny – dotyka każdą z osób i wywiera na nią niszczący wpływ.
W miarę jak uzależnienie postępuje rodzina funkcjonuje w sposób coraz bardziej destruktywny. Wszystko obraca się wokół uzależnionego rodzica, którego zachowanie decyduje o sposobie interakcji pozostałych członków rodziny ze światem zewnętrznym. Domownicy, aby nadal funkcjonować i przetrwać muszą przystosować się do tej sytuacji odgrywając w niej różne role pozwalające obniżyć poziom odczuwanego stresu.
Alkoholizm rodzica stanowi sekret zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz rodziny. Dzieci muszą uczestniczyć w grze rodzinnej, negującej fakt, że jedno z rodziców pije (lub też dwoje). Role, które przyjmują dzieci, służą właśnie do tego celu. Mają także stanowić zbiorowy system ochronny, by rodzina mogła nadal funkcjonować, a jej poszczególni członkowie mieli choćby niewielkie poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji.
Głównym rozgrywającym jest zazwyczaj współmałżonek uzależnionego lub jego rodzic. Przejmuje on na siebie obowiązki i zobowiązania alkoholika, która polega na utrzymaniu kierowniczej roli wewnątrz rodzinnego układu. Wygładza ona ostre kanty, powstałe wskutek picia osoby uzależnionej i stara się, by z zewnątrz wyglądało, że wszystko jest w porządku. Z tego powodu osobę tę określa się jako współuzależnioną.
Dzieci przyjmują swoje role w zależności od wielu czynników między innymi wieku oraz poczucia odpowiedzialności za rodzinę.

Bohater rodziny – jest nim zazwyczaj najstarsze dziecko, które czuje się odpowiedzialne za cierpienia rodziny. Zdecydowany jest on dowieść światu, że w jego rodzinie wszystko funkcjonuje prawidłowo. W szkole takie dzieci są często “gwiazdami klasowymi”, wyróżniają się w nauce lub sporcie (albo jednym i drugim). Sprawiają wrażenie bardzo dobrze radzących sobie w życiu i nie potrzebujących pomocy. Są perfekcjonistyczne i zbyt poważne jak na swój wiek.

Kozioł ofiarny – nie jest w stanie współzawodniczyć z bohaterem rodziny ani dotrzymywać mu kroku. Jego rolą jest odwracanie uwagi rodziny od problemów, ale w sposób negatywny. Wdaje się w bójki, wchodzi w konflikty z prawem, ucieka z domu lub używa narkotyków. Jest to również jego sposób na odreagowanie problemów rodziny. W szkole zazwyczaj przeszkadza i jest określane przez nauczycieli jako trudne dziecko.

Dziecko zagubione – pozostaje poza zasięgiem kłótni rodzinnych bawiąc się skulone w kącie lub patrząc w sufit i śniąc na jawie. Żyje ono we własnym świecie w poczuciu krzywdy i samotności. Jest to często dziecko średnie, które nie potrafi znaleźć sobie miejsca ani w domu, ani w szkole.

Maskotka – jego rolą jest odwracanie uwagi rodziny od problemu i skupianie na jej na sobie przymilając się, zgrywając lub błaznując. Ma za zadanie ulżyć rodzinie w ciężkiej sytuacji, rozweselając ją swoim humorem i żartami. Zazwyczaj maskotką bywa najmłodsze dziecko. Traktuje ono lekko poważne sytuacje i stara się, by w domu panował optymistyczny nastrój, wszyscy byli szczęśliwi i nie brali niczego nazbyt serio.

Dzieci z rodzin z problemem alkoholowym doświadczają przez cały czas silnego lęku. Obawiają się kar fizycznych (a jak wiadomo osoba pod wpływem alkoholu jest często nieobliczalna). Cierpią także gdy widzą jak bity i poniżany jest drugi rodzic oraz rodzeństwo, co budzi w nich przerażenie, bunt i nienawiść. Lęk budzi jednak nie tylko zagrożenie fizyczne, lecz także wstyd. Powoduje on, iż dzieci alkoholików często izolują się od swoich rówieśników, by nie zostać całkowicie odrzuconym społecznie. Wchodzą one w grę narzuconą przez niepijącego rodzica zatytułowaną “w naszym domu nie ma problemu picia”.
Dzieci te czują się często winne alkoholizmowi rodzica (od uzależnionego często słyszą, że są winne za los, jaki ich spotyka, natomiast od drugiego, iż dla ich dobra musi się tak męczyć). Nierzadko myślą: “jestem winny, bo spowodowałem wściekłość rodzica, którą on ugasił w morzu alkoholu”. Uważają też, że mają możliwość powstrzymania ojca lub matki od sięgania po alkohol np. pomagając w domu, czy zdobywając lepsze oceny, co jednak nie następuje. Dzieci czują się również winne także dlatego, że często źle życzą pijącemu rodzicowi, nierzadko pragnąc jego śmierci.
Złość jawna lub ukryta jest nieodłącznym uczuciem młodej osoby, której rodzic nadużywa alkoholu.. Ma ona wiele przyczyn między innymi: brak wsparcia ze strony rodzica w sytuacjach konfliktowych, sprzeczne komunikaty, zdrady oraz złamane obietnice a także niszczenie przez rodzica rzeczy należących do dziecka.
Dzieci osób uzależnionych są ponadto często smutne a ich zachowanie cechuje niepewność. Brak poczucia bezpieczeństwa spowodowany życiem w permanentnym stresie może prowadzić do zaburzeń nerwicowych, somatycznych oraz psychosomatych. Ciągły stres utrudnia im naukę oraz nawiązywanie prawidłowych relacji z rówieśnikami. Najłatwiej zauważalną oznaką niepokoju jest obgryzanie paznokci. Typowe są również bóle głowy, drżenie, tiki nerwowe, bezsenność oraz bóle brzucha, jak również zaburzenia kompulsywne (w tym zaburzenia jedzenia).

piątek, 18 listopada 2011

" SEX, ALKOHOL I KONSEKWENCJE ICH MIĘSZANIA "

Spożycie alkoholu zwiększa możliwość szybkiego numerka. To pewne. Ale czy alkohol jest wrogiem czy przyjacielem wielogodzinnego seksu? Prostej odpowiedzi nie ma...jeszcze.


Nie ma jednego wzoru na mieszanie tych dwóch używek. Powód, alkohol ma zupełnie inne działanie, gdy służy inicjacji stosunku i zupełnie inne jeśli chodzi o długodystansowość łóżkową.

Gdy pijemy w towarzystwie mieszanym, szansa na seks z kimś nowym wzrasta wraz z wzrostem promili w naszej krwi, według starożytnej zasady "nie ma brzydkich kobiet, tylko wina czasem brak". Kilka uniwersytetów badało tę zależność i udało im się udowodnić, że powyższe stwierdzenie jest prawdziwe! Jednym z sygnałów, że kobieta jest gotowa do godów, jest stwierdzenie "jaka ja jestem pijana" do mężczyzny (lub dziewczyny w przypadku lesbijek). Powyższe hasło jest sygnałem dla osoby zainteresowanej, że dana niewiasta wlała w siebie tyle alkoholu, by następnego dnia mogła używać wymówki: "ale ja wtedy byłam pijana, inaczej bym się nie puściła". Jest to bezpieczne, ponieważ, jeśli "para" przypadnie sobie do gustu, sex może zamienić się w związek lub po prostu "fuck-buddies", czyli znajomych, którzy się spotykają na seks. Jednak jeśliby okazało się, że mężczyzna miał problemy z erekcją lub po prostu nie miał odpowiedniego wzrostu, kobieta zawsze może użyć wymówki "sorry, byłam wtedy pijana, ale nie jesteś w moim typie". Jest to o wiele łagodniejsze niż "sorry, czy to był twój pierwszy raz, czy po pijanemu nigdy nie trafiasz?". Dla mężczyzny taki pijany numerek także ma swoje zalety. Jeśli zje go stres i będzie miał problemy, zawsze może zwalić na alkohol. Jeśli partnerka była brzydka, jego przyjaciele bezproblemowo zaakceptują wymówkę "chłopaki, rzucam picie, bo się biorę za potwory". Oczywiście team (pol. ekipa) nie pozwoli mu rzucić picia, a raczej sami wytłumaczą koledze, że takie rzeczy zdarzają się po pijanemu. Kobiety używają takiej samej wymówki w stosunku do koleżanek, gdy prześpią się ze "złym kandydatem na męża", bo przecież dla nich czasem liczy się charakter, a nie wygląd partnera... disgusting (obrzydliwe, znaczy się po polsku). Trudniejsza sytuacja jest, jeśli prześpisz się z dziewczyną kumpla (lub chłopakiem koleżanki). Ale warto pamiętać, że alkohol ma magiczną siłę argumentacji, gdy chodzi o nasze głupie zachowanie, więc i z takiej sytuacji da się wybrnąć. Inaczej mówiąc, w naszej kulturze alkohol jest filtrem, który pozwala ludziom na inicjację stosunku, bez ryzykowania krytyki znajomych, "bo przecież byliśmy pijani".

Jak na drodze tak i w łóżku, ale nie do końca.
Alkohol posiada właściwości rozluźniające. Rozluźnia nasz balans, ale także psychikę. Z tym, że to drugie rozluźnia wcześniej niż balans. Dlatego ciężko jest określić czy alkohol jest bardziej wrogiem, czy przyjacielem stosunku.

Jeśli weźmiemy pod lupę ludzi, którzy byli szykanowani przez rodziców i wmawiano im, że sex i orgazm to twór szatana, uznamy, że alkohol jest dobry dla sex'u (tak wiem powinno być pisane „seks”, ale „dżinsy” też nie piszę bo „jeans” jest bardziej sexy). Jest tak, ponieważ po odpowiedniej dawce alkoholu ludzie czują się rozluźnieni i zapominają o problemach, takich jak poczucie winy za "wielbienie szatana poprzez lubieżne czyny lup po prostu pozwala zapomnieć o prze-bzykaniu (czyli moment w którym kobieta np. traci czucie lub mdleje). U mężczyzn takie rozluźnienie może zlikwidować problem z utrzymaniem erekcji ponad 30 minut. Dzieje się tak, ponieważ alkohol znieczula nas, co oznacza, że orgazmy są mniej intensywne, a to właśnie te bardzo intensywne powodują u mężczyzny opadanie. W każdym razie przez pierwsze dwa do trzech wytrysków. Jeśli mężczyzna nie zaśnie po dwóch pierwszych, jego wydajność może wzrastać wraz z czasem stosunku, z tym, że ta prawidłowość tyczy się trzeźwego kochanka o dobrej kondycji fizycznej. Z drugiej jednak strony, alkohol w odpowiedniej dawce może na tyle znieczulić kochanka, że będzie w stanie kontynuować stosunek dłużej, ponieważ nie będzie czuł bólu mięśni (gdy synapsy w mózgu są znieczulone alkoholem, mają tendencję do ignorowania bodźców zewnętrznych).
Wracając do promili, należy pamiętać, że zbyt duża ilość alkoholu tak jak w motoryzacji, tak w seksie, nie pozwoli wam trafić w tunel i wylądujecie po złej stronie barykady.

Można by uznać, że alkohol to fajny dodatek do seksu. Jednak z pewnego powodu mężczyźni, którzy wcale nie piją, mają zwiększony popęd seksualny, nawet do tego stopnia, że mogą się kochać godzinami i to codziennie.

Czemu tak jest? Może dlatego, że ci pijący spędzają godziny przy drinkach zamiast w łóżku i chodzi jedynie o zagospodarowanie czasu, może chodzi o to, że częste spożycie alkoholu (lub chemicznych używek) obniża u mężczyzn sexual performance (wydajność seksualną)(według Doktor Psychologii Michaele P. Dunlap), którą w tym przypadku rozumiemy jako umiejętność pozostania twardym. Kobiety są na tyle uprzywilejowane, że czego by nie piły i czego by nie brały, problemów z erekcją mieć nie będą.

Według Pani Doktor Psychologii Michaele P. Dunlap:

"W większych ilościach alkohol może zmniejszyć funkcjonalność sexualną u mężczyzn, poprzez zmniejszenie częstotliwości erekcji oraz czasu ich trwania, a dodatkowo może powodować mniejszy poziom erekcji niż u niepijącego mężczyzny. U kobiet natomiast zmniejsza orgazmiczność. W przypadku długotrwałego i częstego spożycia u mężczyzn może wystąpić zmniejszenie jąder oraz zwiększenie ilości żeńskiego hormonu, estrogenu. Estrogen powoduje powiększenie piersi oraz zmniejszenie owłosienia."

Biorąc pod uwagę powyższe informacje, można uznać, że dla mężczyzn, na dłuższą metę, alkohol nie jest dobry. Jednak dla kobiet, które uciekają z łóżka, bo jest im za dobrze, trzy lampki wina, mogą spowodować opóźnienie reakcji orgazmicznych i pozwolić na dłuższe zabawy erotyczne.

Problemem jest jednak kaloryczność alkoholu. Dlatego zanim kobiety zaczną wlewać w siebie wino , warto się dowiedzieć, czy podczas seksu spalą te kalorie, które wleją w siebie z alkoholem.

Źródło: Emil Samson

czwartek, 17 listopada 2011

" PISMO ŚWIĘTE A TRZEŹWOŚĆ I PIJAŃSTWO "

Daniel Odor - kleryk - postanowił odszukać to, co Pismo Święte mówi na temat trzeźwość.


Nie znajdujemy w Biblii żadnego traktatu o trzeźwości, jednak to nie znaczy, że temat ten nie ma w niej swojego miejsca. Jest to zagadnienie bardzo obszerne, więc w tym artykule pokrótce postaram się ukazać miejsce tegoż problemu w Starym Testamencie.
Wyraz trzeźwość (hebr. "musar", łac. "sobrietas") w językach Pisma Świętego nie jest terminem jednoznacznym. Należy je rozpatrywać w potrójnym obszarze pojęciowym: najszerszym, szerokim, wąskim. W znaczeniu najszerszym, trzeźwość znaczy umiar pojęty najbardziej ogólnie i prowadzi do wyboru złotego środka. Wiąże się więc trzeźwość z rozsądkiem, z przytomnością rozumu, roztropnością, z kierowaniem się sercem. W ujęciu szerokim, trzeźwość oznacza umiar i powściągliwość od przyjemności. Trzeźwość w sensie wąskim, wyraża przestrzeganie umiaru w używaniu napojów upajających - wina: "Wino dla ludzi jest życiem, jeżeli pić je będziesz w miarę.
Jakież ma życie ten, który jest pozbawiony wina?
Stworzone jest bowiem ono dla rozweselania ludzi.
Zadowolenie serca i radość duszy
Daje wino pite w swoim czasie i z umiarkowaniem" (Syr 31, 27-28).
W Piśmie Świętym Starego Testamentu nie znajdziemy potępienia napoju alkoholowego, ani kategorycznego zakazu jego spożywania. Wino nawet przeciwnie, jest stawiane na równi z innymi dziełami Bożymi. Jednak stronice Starego Testamentu niejednokrotnie ukazują nam fakt, że w winie kryje się niebezpieczna pokusa nadużycia i przyjemności zmysłowej. Widać to doskonale w biblijnej przygodzie Noego, który jako pierwszy zgromadził winnice oraz w historii Lota, który w upojeniu dopuścił się kazirodztwa z własnymi córkami.
Picie wina i sycery jest częstym w Biblii synonimem głupoty; napoje te odbierają rozum. Poza tym spożywanie wina i upijanie się nim jest przyczyną upadku moralnego, rozwiązłości, zemsty i zbrodni.
Pomimo wielu niebezpieczeństw, jakie niesie ze sobą wino, Pismo Święte nie stawia zasady całkowitej abstynencji jako wszystkich obowiązującej - domaga się jedynie umiarkowania. Zobowiązani są szczególnie do niej ci, którzy grzechowi pijaństwa często ulegają. Wstrzemięźliwość jest bowiem dla nich jedynym lekarstwem, bez którego wyzwolenie się z grzechu nie jest możliwe. Pismo Święte szczególnie ostro piętnuje brak trzeźwości i trwanie w pijaństwie tych, dla których taki sposób życia stał się nawykiem i prowadzi do zguby. Czytamy o tym m.in. w Księdze Izajasza: "A tymczasem [nic, tylko]: uciecha i zabawa, zabijanie wołów i zarzynanie baranów, zajadanie mięsa i zapijanie winem: 'jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy!'" (Iz 22, 13) (por. także Am 6, 1-6). O konsekwencjach grzechu pijaństwa możemy czytać w Księdze Przysłów 33, 29-34, gdzie napisano, że wino "kąsa jak żmija, jad niby wąż wypuszcza" a konsekwencją jego nadużywania są słowa "serce twe brednie wypowie". Z grzechu pijaństwa nie jest łatwo powstać. W Księdze Przysłów 23, 19-21 mędrzec z ironią prosi swego ucznia, aby ten unikał pijaków. Poza tym w Starym Testamencie pijaństwo to grzech, który według Księgi Izajasza szczególnie zasługuje na potępienie: " Biada tym, którzy rychło wstając rano szukają sycery, zostają do późna w noc, [bo] wino ich rozgrzewa...." (Iz 5, 8-13).
Pan Bóg czasami domaga się także abstynencji od ludzi, dla których alkohol nie stanowi problemu. Przykładem tego może być dobrze nam znany Samson i jego matka (Sdz 13, 2-7: 24-25). Wyrzeczenie się wina, jakiego Bóg zażądał od matki Samsona ma na względzie jego dobro. Przez nie matka przygotowała swego syna już w swym łonie do wypełnienia zadań, jakie przeznaczył mu Bóg.
Głos Pisma Świętego zobowiązuje. Przez teksty natchnione i do nas przemawia sam Bóg, oznajmiając swoją wolę. Nie zabrania nam korzystania ze swych darów, ale równocześnie rzuca "biada" na tych, którzy ich nadużywają. Ich głównie dotyczy abstynencja - ale nie tylko, dotyczy także nas, bo istnieje plaga pijaństwa - a my mamy obowiązek ją zwalczać. Abstynencja jest pokutą za grzech pijaństwa. Konieczna jest dobrowolna abstynencja wielu dla ratowania Narodu pogrążonego w pijaństwie.
Czyńmy więc ten wielki, ale osobisty akt z motywów miłości do Boga, Ojczyzny i potrzebującego nas brata.

poniedziałek, 31 października 2011

„ BOŻE SPRAW ŻEBY MI SIĘ CHCIAŁO, TAK JAK MI SIĘ NIE CHCE…”

Pewnie znacie ten stan…Nic mi się nie chce..Nie chce mi się nawet chcieć..Najlepiej na kanapce lub w łóżeczku. Godzinki mijają bezproduktywnie na „nicnierobieniu”… I niech się wszystko piętrzy, narasta..to mnie nie dotyczy ja tu leżę
Wiadomo, że „nicnierobienie” to bardzo odpowiedzialna czynność i na dłuższą metę męczy..Ale co tam..Jeszcze pół godzinki i wstanę..no może godzinka..Wstanę i zrobię. Tak właśnie będzie. Ale póki co…chwilo trwaj..

Bo to się tak zaczyna...



Trzeźwiejący alkoholicy którzy nie chcą przeprogramować swojego życia i nie bardzo wiedzą co tą trzeźwością zrobić, twierdzą, że widzą świat w szarych barwach. Apatia, zmęczenie, kłopoty ze snem to symptomy w których dopatrują się nawrotu i na pewno powrotu w ramiona nałogu.
To fakt że nosimy piętno choroby alkoholowej ale nie zapominajmy że organizmy mamy takie same jak inni ludzie i jesteśmy tak samo podatni na inne czynniki wpływające na nasze samopoczucie. Różnica jest tylko taka, że my nie możemy sobie pozwolić na bezczynność i trwanie w zawieszeniu, bo wtedy faktycznie wrócimy do picia.

Przyczyny złego samopoczucia

Przyczyną takich stanów może być brak światła słonecznego. Szczególnie zimą, kiedy dni są krótsze. Nasz organizm produkuje więcej melatoniny, tzw. hormonu ciemności. To on często wywołuje takie stany. W miesiącach zimowych mniej czasu spędzamy na świeżym powietrzu, rzadziej spacerujemy. Kiedy wychodzimy do pracy, na dworze jest szaro, kiedy z niej wracamy, jest już ciemno. Brak promieni słonecznych zaczyna bardzo źle wpływać na nasz organizm. Możemy mieć coraz mniej energii, czuć się ospali.

Ruch ci się przyda

W walce z tym stanem pomoże nam ruch. Zacznijmy jak najwięcej przebywać na świeżym powietrzu. Jeśli to możliwe spacery planujmy w dzień. Podczas ruchu wydziela się sporo serotoniny, która dodatkowo uwalniana jest przez promienie słoneczne. Nawet jeśli będzie to ogromny wysiłek, poświęćmy dziennie pół godziny na spacer. Dobrym pomysłem będzie wyprawa na grupę wsparcia A.A.

Energetyczne rozładowanie

Najczęstsze objawy które nas niepokoją to drażliwość, zmęczenie, bark energii, senność. Śpi się dłużej, mimo to wciąż czujemy się zmęczeni. Do tego dochodzą problemy z zasypianiem. Nieregularny sen i problemy z nim związane doprowadzają do trudności z koncentracją i kłopotami z pamięcią. Rozkojarzenie, tzw. splątanie czy zwykłe zapominalstwo mogą okazać się konsekwencją bezsenności lub nadmiernej senności. zaczynamy mieć problemy z wykonaniem czasami najprostszych czynności. Wstanie z łóżka zajmuje godzinę. Czasami poranne umycie zębów jest nie lada wyzwaniem, a dojście do łazienki wielką wyprawą. Sytuację pogłębia niezrozumienie ze strony najbliższych. Brak energii i chęci do życia uznają oni za złą wolę.

Boję się i już

Przygnębienie, które nas dopada często rozciąga się w czasie, nie chce nas opuścić nawet w tych pozytywnych momentach. Smutek często ogarnia cały umysł, nagle wszystko przestaje mieć kolory, zapachy. Szarość i nijakość to najczęstsze określenia takich stanów. Do tego dochodzi rozdrażnienie. Nie cieszy nas to co innych, denerwujemy się, gdy ktoś niejako „na siłę” próbuje nas rozbawić, pocieszyć czy nawet wesprzeć. Momenty zasępienia, rozdrażnienia czy wręcz złości zaczynają dominować codzienne życie. Już nic nie przynosi nam radości. Czasami nerwy pojawiają się bez powodu. Często towarzyszy temu bliżej nieokreślony lęk. O co? Dlaczego? Nie wiemy czego się boimy, ale strach osłabia nasze siły i „wysysa” z nas resztki energii.

Zmień dietę

Zamiast zapychać brzuch wysokokalorycznymi potrawami sięgnijmy po naturalne przysmaki. Jedzmy więcej suszonych owoców, orzechów. Pozwólmy sobie raz na jakiś czas na dobrą gatunkowo czekoladę. Kakao zawarte w tym przysmaku podnosi również poziom hormonu szczęścia. Do diety włączmy płatki zbożowe, kasze i ryż. To produkty zawierające dużo węglowodanów. Do sałatek czy obiadu dodawajmy kukurydzę, która także ma zbawienny wpływ na zmęczony organizm.

Jem, choć nie wiem dlaczego?

W takich stanach może występować zwiększony apetyt. Pochłanianie pokarmów nie ma tutaj nic wspólnego z zaspokajaniem uczucia głodu. Przybieramy na wadze. Początkowo po prostu „zajadamy” swoje problemy i lęki. Z tym stanem wiąże się też zwiększona ochota na słodycze. Ciężko jest rozumieć skąd nagle ten brak energii i uczucie lęku. Organizm często także błędnie odczytuje te znaki. Stara się mobilizować siły i magazynować energię. Wysyła wtedy informację o gromadzeniu zapasów do mózgu. a ten podpowiada „jedzenie, jedzenie”. Stąd zaczynamy pochłaniać wysokokaloryczne posiłki. Często twierdzimy, że nie jesteśmy w stanie się powstrzymać. Jakaś wewnętrzna siła podpowiada nam byśmy jedli. Dodatkowo podczas jedzenia wydziela się serotonina: hormon poprawiający nastrój( do tej pory regulował to alkohol). Zwiększone łaknienie to nic innego jak próba podniesienia poziomu serotoniny w ciele. Dzięki temu organizm próbuje także złagodzić negatywne skutki nadmiaru melatoniny.

Zmuśmy się do działania to pomaga

Zacznijmy znów pracę nad sobą, pozwoli nam to na poznawanie samego siebie. Dobrym krokiem będzie sporządzenie planu wprowadzania przyjemności do swego życia. Istotne jest, by móc znaleźć satysfakcję w codziennych zajęciach i realizowaniu swoich ról życiowych, a także by nauczyć się wiązać poczucie własnej wartości z tym, co robimy.

Zanotujmy codziennie wieczorem dwa swoje zachowania, za które siebie szanujemy. Pamiętajmy, że nie chodzi o to, żeby to były jakieś wielkie bohaterskie czyny, tylko drobne sytuacje z codzienności, na przykład: "Bardzo nie chciało mi się iść do pracy, ale poszedłem, a do tej pory najczęściej wymyślałem preteksty i odpuszczałem sobie pracę"; "Kolega ciągle wysługuje się mną i każe mi robić mu kawę, złości mnie to i dzisiaj w końcu powiedziałem mu o tym".

Warto też pracować nad rozpoznawaniem tego, co pojawiło się, gdy przestaliśmy pić. Co wypełniło puste miejsce? Trzeba rozpoznać tzw. uzależnienia zastępcze i zachowania.

My alkoholicy najczęściej nie pozwalaliśmy sobie na naturalne przeżywanie uczuć, baliśmy się ich. Emocje pełnią ważną funkcję informacyjną, motywują lub zniechęcają do działania, nadają koloryt naszemu życiu. Przyjemnych zwykle pożądamy, a przykrych chcielibyśmy uniknąć - to normalne i dotyczy wszystkich ludzi, uzależnionych i nie). Lęk przed emocjami wynika z pewnego rodzaju bezradności wobec nich: alkoholik nie wie, co ma z nimi zrobić, nauczył się jedynie uciekać. Ten lęk mija wraz z oswajaniem się z uczuciami. To tak, jak z nieznanym lądem: po przy byciu wszystko jest obce - krajobraz, język, obyczaje. W miarę upływu czasu ląd przestaje być tak groźny, jak się wydawało, zaczynamy odkrywać interesujące zakątki, umiemy omijać rafy, a po jakimś czasie czujemy się zadomowieni. Z emocjami może stać się podobnie, trzeba jednak obudzić w sobie podróżnika, którego interesują obce wyspy, chociaż trochę ich się boi. Ta przygoda jest warta zachodu i dla wielu staje się przygodą życia.

Jak radzić sobie z monotonią emocjonalną

Spójżmy na to, czego aktualnie doświadczamy, z takiej perspektywy, która nada temu wartość. Uczciwy bilans pijanego życia sprawi nam ból i cierpienie, jednak to, że tak jest, pokazuje, że nie wszystko zostało zmarnowane, bo jeszcze człowiek rozróżnia, co jest dobre, a co złe: "Nie jesteśmy złymi ludźmi, chociaż nasze dotychczasowe zachowania często były złe. Żałujemy, jest nam wstyd, mamy poczucie winy - to świadczy o naszej wartości. Gdybyśmy nie cierpieli, być może nigdy nie mielibyśmy szansy na zmianę tego, co było. Teraz, kiedy mamy wolną chwilę, niewypełnioną żadnymi zajęciami, te myśli wracają. Nie bójmy się ich, one miną, cierpienie będzie się zmniejszać, chociaż powoli. Cierpienie i ból jest częścią naszej egzystencji, nigdy nie będzie tak, że będziemy doświadczać jedynie szczęścia i radości. W życiu wszystkie te przeżycia przeplatają się ze sobą.
Ważne jest, abyśmy nauczyli się przyjmować osobistą odpowiedzialności za kształt swojego życia i za zmianę. Powinniśmy też wypracować sobie zdrowy styl życia

radzenie sobie z głodem alkoholowym

Musimy się uczyć radzenia sobie z napięciem, przecież do tej pory alkohol był dobry na wszystko. Warto wypracować sobie metody relaksacyjne i techniki medytacyjne, choć na efekt trzeba poczekać. Nie złym pomysłem też chyba będzie uprawianie jakiegoś sportu i program "24 godziny".

Musimy zinwentaryzować sytuacje zewnętrzne i wewnętrzne, które stanowią bezpośrednie zagrożenie dla abstynencji - te, które są trudne dla nas i w których pojawia się obsesyjna myśl o uzyskaniu ulgi w cierpieniu i o piciu. sporządźmy taką listę sami, żeby następnie opracować dla każdej z tych sytuacji strategie zaradcze.

Najtrudniejszą w świecie rzeczą jest dostrojenie się do melodii bytu, uchwycenie jego tonu.
[ Emil Cioran ]

poniedziałek, 10 października 2011

" KROK 10 "

- Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów.




Rachunek sumienia robiony dalej, prowadzony ciągle, na bieżąco. Dla wszystkich alkoholików jest to bardzo trudne a szczególnie na początku, gdy w każdym z nas jest jeszcze dużo pychy i przekonania, że ma się rację, że się słusznie postępuję. Jest to jednak bardzo często fałszywe przekonanie, o czym przekonujemy się nieraz w bardzo bolesny sposób.
Jedną z wytycznych tego kroku stosowanym przez AA jest sformułowanie " z miejsca przyznając się do popełnionych błędów". Każdy przecież dobrze wie z własnego doświadczenia, że błędów w swoim życiu robi się bardzo dużo i niestety niechętnie każdy z nas się do nich przyznaje. Ale gdy uda nam się taki błąd zauważyć, gdy nie będziemy sami siebie oszukiwac i tkwic w nim, gdy "z miejsca i natychmiast” przynajmniej sami przed sobą się do tego przyznamy - to jesteśmy szczerzy wobec siebie, uczciwi i nie zakłamujemy rzeczywistości. Możemy sami siebie poznać lepiej, nie obwiniamy wówczas innych za własne niepowodzenia a do tego jest nam dużo lżej i łatwiej.
Ale byśmy to mogli robić musimy bardzo mocno przyłożyć się do "pierwotnego" rachunku sumienia, do poznania siebie, swoich wad i zalet - do tej podstawy, którą był krok czwarty i piaty. Spróbujmy oceniac samych siebie, poznajmy swoje nawyki , co sprawi, że wzrośnie nasza samoświadomość. Krok Dziesiąty sygnalizuje, że stale powinniśmy oceniać błędy, które popełniamy.
Praktykowanie dziesiątego kroku Programu Zdrowienia pomaga zmienić wzorce zachowania, zniechęca do żywienia negatywnych emocji, a zachęca do rozwijania poczucia własnej godności oraz innych pozytywnych emocji. Ta kontynuacja procesu oceniania siebie sprzyja w zdrowieniu i dojrzewaniu.

niedziela, 9 października 2011

" SAMODYSCYPLINA "

Człowiek jest coś wart, gdy zaczyna walkę z samym sobą.
Robert Browning (1812-1889)

Jak wyrobić w sobie samo dyscyplinę
My alkoholicy zawsze szliśmy drogą na skróty i byliśmy w tym mistrzami. Lecz teraz czeka nas trudna droga w stronę zdrowia a to wymaga wysiłku i samodyscypliny.

Aby wyrobić w sobie samodyscyplinę musimy jasno określać swoje cele, wierzyć we własne możliwości, efektywnie zarządzać czasem i być wytrwałym. Samodyscyplina to postawa, polegająca na konsekwentnym dążeniu do celu, mimo pojawiających się trudności i zniechęcenia. To konsekwentne realizowanie założonego planu, prowadzące do osiągnięcia sukcesu a sukcesem w naszym przypadku będzie trwanie w trzeźwości. Jest to zdolność do wykonywania swoich obowiązków mimo przeszkód, które kiedyś omijaliśmy wlewając w siebie niezliczone litry alkoholu by znaleźć się ponownie przed nimi. Choć nie jest to łatwe można wyrobić w sobie samodyscyplinę, a efekty tego mogą zaskoczyć nas samych.
Podstawy samodyscypliny
Pierwszym i najważniejszym krokiem, aby wyrobić w sobie samodyscyplinę, jest jasne i precyzyjne określenie, na czym nam właściwie zależy( Czy chcemy zadac sobie trud pracy nad sobą, czy znów sobie odpuścic a w rezultacie tego wróci do nałogu). Nierzadko zdarza się, że wracając do starych obowiązków nie wiemy od czego zacząć, które zadania zrealizować najpierw. Warto ustalić, które z nich są absolutnie najważniejsze i to nimi się zająć. Jeśli nie wiemy, czego tak naprawdę chcemy, nie będziemy potrafili tego dokonać. Poza planami najbliższymi(24h), dobrze jest ustalić także bardziej odległe. Ważne jednak, aby były realne. Konsekwentne realizowanie mniejszych zadań daje dużą szansę na osiągnięcie sukcesu w bardziej odległych przedsięwzięciach. Nauczmy się przykładac wagę do tych małych rzeczy, cieszmy się ich zrealizowaniem i zbierajmy je jak perełki, bo to ich suma da nam w przyszłości odczuc że osiągnęliśmy to co wydawało się odległe i nieosiągalne.
Wiara w siebie
Żadne zadanie nie zostanie zrealizowane, jeśli będziemy wmawiać sobie, że jest zbyt trudne. Lepiej jest przekonać siebie, że każdy plan jest do zrealizowania. Samodyscyplina wymaga sporej ilości samozaparcia, zwłaszcza wtedy, gdy pojawiają się trudności. Dobrym sposobem na walczenie z negatywnymi myślami jest zapisywanie własnych sukcesów, nawet tych niewielkich. W chwili zwątpienia zawsze można zerknąć do notesu, w którym zapisane są nasze osiągnięcia – to na pewno pomoże przywrócić wiarę w siebie.
Zarządzanie czasem
Jeśli kładziemy się spać, nie wiedząc, co począć z następnym dniem, to prawdopodobnie niewiele z nim zrobimy. Aby wyrobić w sobie samodyscyplinę należy dokładnie planować swoje zajęcia. Trzeba jednak pamiętać, żeby zawsze mierzyć siły na zamiary i nie podejmować się obowiązków, których nie da się rady wykonać. Warto też walczyć ze złymi nawykami, jak oglądanie telewizji całymi dniami lub narzekanie na sytuacje polityczną. Marnuje się przez to mnóstwo czasu, który można spożytkować w bardziej konstruktywny sposób. Dobrym pomysłem jest wyznaczenie sobie drobnych nagród, które będą motywowały do usuwania złych nawyków – może to być chociażby świadomość, że po kilku godzinach efektownej pracy w miejscu zatrudnienia nie będzie trzeba myśleć o niej w domu.
Wytrwałość
Aby wyrobić w sobie samodyscyplinę konieczne jest przekonanie siebie do kontynuowania podjętego działania, mimo braku natychmiastowych efektów. Nikt nie jest w stanie od razu przebiec maratonu, czy w jeden dzień nauczyć się języka obcego. Wytrwałość jest niezbędna do tego, aby po pierwszym kroku do sukcesu, postawić następne. Nawet jeśli jakiś pomysł, czy plan na początku wydaje się szalony i niemożliwy do realizacji, zazwyczaj można go wykonać. Trzeba pamiętać, że każdy mały krok przybliża do realizacji celu. Jest to ważne zwłaszcza wtedy, gdy na drodze do sukcesu pojawiają się porażki. Pokonanie ich świadczy o sile charakteru i woli.
Pamiętajmy że naszym celem są profity z trzeźwego życia!

Sukces nigdy nie jest efektem „słomianego zapału" — tu trzeba przejść przez prawdziwy ogień.
James Madison

środa, 14 września 2011

" DUSZA ALKOHOLIKA "

Dusza alkoholika
rzucona w ogień
szala rozsądku
wypaliła znamię na sumieniu

na moście do ukojenia
skopana dusza
wisi za balustradą nadziei

znów widziano go
jak zniknął w nurcie
rzeki pijaństwa




DLACZEGO JEDNI IDĄ DROGĄ A INNI NA SKRÓTY ?

Po dwudziestu latach wsłuchiwania się w tęsknoty ludzkich serc nie mam wątpliwości, że wszyscy przynosimy ze sobą na świat pragnienie Boga. Niezależnie od tego, czy ktoś jest religijny, czy nie, pragnienie to jest najgłębszą tęsknotą i najdrogocenniejszym skarbem każdego człowieka. Nadaje ono sens i znaczenie ludzkiemu istnieniu. Niektórzy to pragnienie tłumią, chowając je pod tyloma rozmaitymi zainteresowaniami, że przestają je dostrzegać. Możemy więc być zupełnie nieświadomi tego pragnienia. Możemy też przezywać je w innej formie niż szukanie Boga � jako tęsknotę za pełnią, dopełnieniem, spełnieniem. Jakkolwiek byśmy je opisywali, jest to zawsze tęsknota za miłością. Jest to głód miłości, pragnienie bycia kochanym i zbliżenia do źródła miłości. Tęsknota ta jest istotą ludzkiego ducha; jest źródłem naszych najgłębszych nadziei i najszlachetniejszych marzeń.
Niektórzy alkoholicy przed piciem nie podjęli rozwoju duchowego a przez to ich dojrzałość życiowa była minimalna, albo nie było jej wcale. Niedojrzałość, nie pozwoliła rozwinąć sztuki życia i osiągnąć taką jakość życia aby mieć z niego satysfakcję. W niedojrzałości człowiek skoncentrowany jest na swoim ego, chce brać, doznawać, czuć, zaspakajać swoje głody nową porcją wrażeń. Doświadczanie duchowości umożliwia człowiekowi wejście na taki etap rozwoju na którym człowiek jest zdolny się dzielić, dawać, wspierać, przekraczać własne ego. Ci którzy mieli kontakt z swoją duchowością, choćby w małym stopniu, częściej i szybciej do niej wracają, widzą w niej szansę dla swojego zdrowienia.
Duchowość to wrażliwość na wartości.
Duchowość to Dobro, którego warto pragnąć i o nie się starać, część ludzi nie została nauczona wrażliwości na to Dobro, ale niewiedza nie zwalania z odpowiedzialności za swój rozwój. Jednym alkoholikom brakuje umiejętności, innym wiedzy, a niektórym woli podjęcia decyzji rozwoju duchowego. Część alkoholików jest skoncentrowana na "doznawaniu" dobrego nastroju, co jest często kontynuacją uzależnienia. Uważają, że życie wtedy jest dobre, kiedy się dobrze czują. Mocno są skoncentrowani na tym aby poszukiwać" dobrego czucia", samopoczucia. Ci są jak skała "nie przemakalni" dla Dobra, wszystko w ich życiu ślizga się po powierzchni, skoncentrowani tylko na własnych przeżyciach, to co istotne w ich życiu po nich spływa. Kiedyś kupowali energię w puszkach i butelkach, tak załatwiali sobie dobre samopoczucie. Dziś domagają się tego od grup, ludzi, spotkań religijnych. To wielka pułapka być przywiązanym do przeżyć i tak chcieć czuć energię życia. Ci ludzi nie chcą zmiany, bo zmiana często boli, jest procesem, który trwa. Są nastawieni na szybki efekt. To wymaga decyzji, a decyzja wymaga udziału woli � a ta u alkoholików kuleje albo jej wcale nie ma. Wolę trzeba wyćwiczyć przez dyscyplinę, która uporządkuje życie, trzeba nauczyć się pokory, podejmowania wysiłku wewnętrznego, pewnej stałości, bez chwilowych zrywów, które są oparte na magicznym myśleniu. Życie jest trudnym wysiłkiem i wymaga wielu sprawności i umiejętności życiowych. Niektórzy alkoholicy oceniają swoje życie po przez "czucie", wartościowanie u nich dokonuje się, nie przez zmianę jakości życia ale przez siłę doznań. Taka koncepcja życia alkoholików, jest nadal infantylna. To czy alkoholicy podejmą rozwój duchowy czy nie, zależy oczywiście od nich samych, od zmiany koncepcji życia z "brać" na "dać" z "mieć" na "być", z "czuć" na "przeżywać"(doświadczać). To na skutek zmiany, przemiany, uporządkowania życia, odzyskania sensu życia, znalezienia odpowiedzi na pytanie po co żyję, odzyskuje się wpływ na to jak się żyje, czyli podejmuje się rozwój człowieka. Obserwuję alkoholików, którzy przyjeżdżają na spotkanie modlitewne, są szczęśliwi i mówią o swoim szczęściu, że się świetnie czują, tylko nie kontynuują tego "szczęścia" po przez podejmowanie dobrych decyzji ,nie podejmują rozwoju religijnego, nie włączają się w wspólnoty religijne, społeczne. Naładowali baterię na jakiś czas, mają dobre samopoczucie i to niektórym wystarczy, zostali poklepani, (zmiśowani), czują się fajnie. A Jak się inni z nimi czują?, oni zrobili sobie dobrze, czy są w stanie innym dać "Dobro" ? Czy znowu weszli w stare buty, choć lekko odświeżone. Część alkoholików jest znudzona monotonią trzeźwienia, szukają czegoś ekstra, wrażeń. Na jednym z spotkań, terapeuta alkoholik zaproponował zgromadzonym aby zrobić sobie "urlop od trzeźwości", duża liczba uzależnionych podjęła z entuzjazmem propozycję, były oklaski, świetny nastrój. Byłem zaskoczony jak łatwo ulegli czarowi, magicznego myślenia. Zachęcenie do urlopu od trzeźwości, to zachęcenie do urlopu od życia, od odpowiedzialności za proces własnego rozwoju, wiemy czym się to kończy. Trzeźwość to przecież zająć się życiem, uczyć się życia. Na szczęście później zdystansowano się od takiego pomysłu.
Rozwój człowieka to ciężka praca, aby żyć godnie � to podjąć pracę polegająca na zmaganiu z sobą, swoimi słabościami ale i rozwijaniem swojej potencjalności, talentów, które wcześniej trzeba odkryć. To kształtowanie wrażliwości swojego sumienia. Miarą dojrzałego człowieka, jest prawidłowo ukształtowane sumienie. Nie wystarczy wegetować, takie życie jest niegodne człowieka. Człowieka stać na świadome życie, jest istotą zdolną do refleksji, decyzji i działania. Minimalizm w życiu, jest groźny dla człowieka, bo może doprowadzić, do bolesnych konsekwencji. W trakcie picia alkoholik nauczył się wszystko minimalizować. Człowiek potrzebuje ideałów, wymagań, wysoko postawionej poprzeczki, aby nie stracić godności, siebie. Raz zdradzone ideały zostawiają w nas zawstydzenie, niektórych ono mobilizuje, przypomina im o bolesnej przeszłości, przestrzega aby nie bylin tylko konsumentami życia. Inni swoje zawstydzenie omijają z daleka, bo jest nie wygodne i trzeba coś z nimi zrobić, jakoś uśmierzyć. Terapeutycznie pozbywają się wszystkiego co sprawia im przykrość; wstydu, poczucia winy, wyrzutów sumienia, a wraz z nimi czasem najbardziej podstawowej wrażliwości moralnej. Komunikaty otrzymywane w czasie procesu terapii nie zawsze są właściwie rozumiane, "zadbaj o siebie" niejednokrotnie jest zamieniane na "czuj się dobrze". "Mi się teraz wszystko należy, przecież tak długo i ciężko cierpiałem." Czy można się dobrze czuć kiedy prawda o własnym życiu zawstydza, kiedy jest się winnym wielu cierpień, kiedy człowiek nie rozumie własnej przeszłości i aktualnego życia. To przecież nie czucie tu jest najważniejsze i pierwsze, ale prawda i to co z tej prawdy wyniknie dla dalszego losu człowieka. Trzeźwość często boli, kiedy podejmuje się porządkowanie swojego życia. Wystarczy spojrzeć na 12 kroków AA, tam jest odpowiedź, zawarta w krokach drabina rozwoju duchowego musi zaowocować nowym życiem, jeśli się ją konsekwentnie podejmie, ilu alkoholików ją podjęło? ........

Zadośćuczynienie, wdzięczność jest owocem zdrowienia, jest postawą normalizowania swoich stosunków z ludźmi i otaczającym światem. Ilu ludzi uzależnionych podejmuje to wyzwanie. Postawa roszczeniowa wobec świata i próba podporządkowania sobie innych, niejednokrotnie dzieli alkoholików między sobą, to "rogate" ego chce ciągle być pierwsze, bo inaczej czuje się gorsze i ostatnie. Pragnąć Dobra to Być dobrym, stać się (być) dobrym człowiekiem jest ważniejszym zadaniem od tego aby się dobrze czuć. Być Dobrym to uczestniczyć w Dobru , to nie tylko podziwiać wartości, zachwycać się, odkrywać je, mieć o nich wiedzę, ale zacząć je wprowadzać w życie, stosować je w życiu, liczyć się z nimi podejmując kolejne decyzje. Nie skazywać się na niewolnictwo od nastroju "robienia sobie dobrze", ale być w dobrym, a to wymaga ascezy, wysiłku, pokory, prawdy, wyrzeczeń.
Uzależnienie powoduje niezdolność do przeżywania siebie jako całości, uzależnionemu towarzyszy poczucie pustki wewnętrznej, stan wewnętrznej niepewności, wrażenie że czegoś brakuje. Uzależnienie popycha ludzi do ślepego przywiązania się do siebie, nie dając szans miłości dojrzałej, która mogłaby coś z siebie dać innym, chce nieustannie brać, jest infantylny, nie ma miejsca na rozwój duchowy. Ludzie uzależnieni interesują się wspieraniem samych siebie, pragną dopełnienia, marzą o szczęściu, ale nie chcą się rozwijać, nie mają ochoty znosić cierpień związanych z rozwojem, nie dbają o rozwój drugiego człowieka, zależy im aby był i służył ich zaspokojeniu.
W alkoholizmie jest obecny pierwiastek magiczny, po przez który, dąży się do kontroli i manipulacji to jest codzienność alkoholika. Przeciwieństwem magii jest duchowość, która przynosi uzdrowienie po przez otwarcie się na tajemnicę życia, na prawdę o nim. Praca nad sobą prowadzą do odkrycia doświadczenia nieograniczoności która wynika z rozwoju. Postawy duchowego życia można się nauczyć, tak jak można nauczyć się rozumienia duchowości........

Ks. Marcin Marsollek