Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

niedziela, 21 listopada 2010

" SPACERKIEM PO BLOGACH "

                           Trochę myśli
Ja Bogdan alkoholik, początkowo przecież wcale nie piłem często ale jak pamiętam piłem zawsze dużo. Dużo czyli prawie zawsze tyle, żeby dolać do oporu. Przez większość okresu picia wystarczyło mi sobie co jakiś czas poimprezować. Po alkoholowych imprezach robiłem dłuższe lub krótsze okresy abstynencji. Okresy te wprowadzały w błąd otoczenie. Otoczenie było utwierdzone w przekonaniu, że wypije sobie "jak każdy facet". Oczywiście co najważniejsze ja myślałem tak samo, przekonany byłem że skoro w ciągu dłuższego czasu nic nie piłem to normalnym jest, że wypije sobie od czasu - do czasu. Lecz wystarczy chwila, byle okazja która zawsze się znalazła, bym znów sięgnął po alkohol. Teraz wiem, ze istotą  już samej choroby jest utrata kontroli nad alkoholem. Sama choroba bowiem składa się z dwóch  podstawowych elementów.

     Z obsesji umysłowej,
która powodowała, że nie mogłem wyobrazić sobie życia bez alkoholu  i  nawet po długiej przerwie sięgałem po kieliszek czy kufel. No i  prawie zawsze po wypiciu pierwszej kropli alkoholu odzywał się drugi element choroby, czyli
     uzależnienie biologiczne, które spowodowało utratę kontroli nad ilością wypitego alkoholu; czyli piłem więcej niż zamierzałem, niż sobie przysięgałem. Obiecywałem sobie tysiące razy jedno piwko, a upijałem się, mimo, że już powoli prawie każde spożywanie alkoholu powodowało problemy zdrowotne, rodzinne, towarzyskie, a często i prawne. Jednak zawsze potem umiałem doskonale się samo-usprawiedliwić przed sobą i innymi. Tylko, że powoli inni przestawali wierzyć w moje słowa. W końcowej kilkuletniej fazie, docierało już do mnie, że już samemu sobie nie wierze.  Błędne koło i beznadzieja, po kolejnych okresach abstynencji, obietnic danych też samemu sobie, wracałem do alkoholu i okazji wypicia. (...)
Jak to mówią przypominałem człowieka, który raz po raz wkłada rękę do gorącego pieca, mimo coraz dotkliwszych poparzeń. Człowiek przy zdrowych zmysłach tak przecież nie postępuje. Ale ja jako czynny alkoholik nie byłem przy zdrowych zmysłach, choroba polega właśnie na braku - wobec alkoholu - odruchu Pawłowa, który powstrzymuje zdrowych ludzi przed powtórnym włożeniem ręki do gorącego pieca.
Ale to nie wszystko. Najdziwniejsze jest to, że ja mimo istnienia łatwo rozpoznawalnych objawów, niemal do końca nie wiedziałem i nie chciałem wiedzieć o tym, że jestem chory.
A jak już wiedziałem, ze mam cholerny problem z piciem, moje "durne ego" i wewnętrzne zakłamanie nie pozwoliło mi się do tego przyznać przed innymi i udać się po pomoc.
Teraz doskonale wiem że: Alkoholizm należy do grupy osobliwych chorób, określanych w języku angielskim jako "choroby zaprzeczeń". (...) Integralną częścią choroby alkoholowej jest mechanizm, który nieustannie przekonuje chorego o tym, że nie jest on alkoholikiem. Mechanizm zaprzeczeń mówi alkoholikowi że pije, ponieważ... i ponieważ... A tu już możliwości są nieograniczone". Alkoholik sam zaczyna szukać przyczyn picia i pije coraz więcej, udowadniając sobie, że u źródeł tego leży tysiące powodów w które sam wierzy.
     W miarę trzeźwienia, dokładniej zastanawiam się, po co piłem, do czego alkohol był mi potrzebny.
No i oczywiście działam, bo tylko konkretne i aktywne działania mogą przynieść  pożądane efekty.

Grupa " W drodze" dziękuje za możliwość korzystania  z  Twoich  przemyśleń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz