Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

środa, 21 grudnia 2011

" CHOINKA CZYNNEGO ALKOHOLIKA "

Mam na imię Michał mam 27 lat. Dziś obchodzę swoje urodziny. Nie mam bliskich typu żona, dzieci dziewczyna dla których miał bym przestać sie staczać. Bo jestem świadom tego że się staczam. Jeszcze dwa tygodnie temu myślałem że nie mam z piciem problemu. Od piątku to myślenie się zmieniło. Praktycznie 1,5 tygodnia całkowicie zmieniły moje myślenie. Ogólnie rajskiego życia nie miałem ( ale i też sam nie wiele robiłem żeby to zmienić ). Spieprzyłem nawet studia. Zmarnowałem już pomoc wielu osób w swoim życiu). W lato poprzedniego roku kolejny raz myślałem o samobójstwie, Byłem jeszcze na tyle mądry i z pomocą przyjaciółki zmusiłem się i zgłosiłem się do psychologa. Przez pół roku było znośnie ( piłem sporadycznie z kolegami ). W grudniu zacząłem się staczać.

Rok temu, przed świętami jak zacząłem opijać opłatek z kolegami skończyłem dopiero po świętach. To były moje pierwsze święta po pijaku. Zawsze te święta bożego narodzenia zostawiały ;po sobie takie jakieś mile wspomnienia. Tamte tylko zapach bimbru który cały czas piłem praktycznie sam.
W poprzednia środę spiłem się jak świnia. Skłóciłem z rodzicami i nawalony jak świnia zdołałem przepić jeszcze sam prawie stówę. Powiedziałem sobie w tedy że co najmniej przez parę miesięcy nie będę dużo pił. Minął ledwie tydzień a tak się spiłem że przejechałem się twarzą po chodniku i nawet tego nie pamiętałem. Następnego dnia w robocie ledwo chodziłem, tak się leczyłem. Aż sam się dziwię że nawet mój szef to tolerował. Poprosiłem jeszcze w tamten piątek przyjaciela o pomoc i w przyszłym tygodniu mam się spotkać z facetem który prowadzi spotkania A.A. Umówiłem się na jutro na rozmowę telefoniczną ze swoja psycholog, chcę znów z nią po pracować nad sobą i obiecałem sobie że nie tknę alkoholu do puki nie spotkam się z facetem z AA. W sobotę wytrzymałem mimo potwornego kaca i ogromnej chęci pójścia do sklepu po setkę. Ale w niedziele nie wytrzymałem. Wieczorem wyszedłem, wypiłem dwa piwa i setę. Dziś praktycznie przepiłem ostatnie pieniądze. Wypiłem dwa piwa, bo na więcej nie starczyło. Na początku mówiłem że teraz myślę inaczej. Ale robie praktycznie tak samo.
Chce się leczyć ale strach i wstyd jest naprawdę silny. Jedynie po paru piwach znajduje sobie dość odwagi by "trzeźwo" myśleć i poprosić kogoś o pomoc.
...........................................................................
No cóż Panie i Panowie, czyż nasze święta kiedyś nie wyglądały podobnie?
Sam zarżnąłem kiedyś Boż Narodzenie i to trzy razy pod rząd, sobie i bliskim.
Mam nadzieję że Michał mi wybaczy że się posłużyłem jego wpisem który znalazłem w internecie ale wydał mi się ciekawy i taki bliski.
Ja również kiedyś wiele razy obiecywałem sobie i innym że nie będę pił i nic z tego nigdy nie wyszło. Chciałem się leczyć tylko w tedy, gdy naprawdę mocno przesadziłem z piciem. Zaliczyłem mnóstwo detoksów z mocnym postanowieniem że po nich rozpocznę terapię a gdy tylko dupa odżyła wypis i biegusiem po butelkę. Też mi się wydawało że aby przestać pić trzeba mieć kogoś i dla tej osoby się leczyć(swoista dedykacja). Na pewnej mojej kolejnej terapii, gdy chciałem zrezygnować w połowie bo mi się bardzo chciało chlać , podawałem różne powody terapeutce, a gdy ona nie chciała tego kupić zapytałem w końcu. - Dla kogo ja mam to robić? Zdziwiła się bardzo i mi odrzekła że dla sibie. Było to dla mnie wówczs nie zrozumiałe i egoistyczne, dopiero póżniej to zrozumiałem, że nie tylko trzeźwość, ale i całe życie muszę dedykować tylko sobie. Uwieżcie mi ale wszystko co robię, robię wyłącznie dla siebie, nawet ustępując miejsca w autobusie, bo to ja mam się zmieniać i dobrze czuć w moim trzeźwym życiu.
Pamiętam jak dziś, gdy chciałem się leczyć na swoich warunkach, na swój sposób i to także mi się nie udało. Zmarnowałem niepotrzebnie swój czas, energię i zdrowie, gdy przede mną był przetarty szlak twórców A.A.
To tyle świątecznych wspomnień z mojej strony a z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku życzę wszystkim trzeźwiejącym tyle samo trzeźwych poranków co wieczorów a dla jeszcze pijących by przestali cierpić bo czas świąt to tylko kolejny kalędarzowy powód do picia.

SIGIMUND

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz