Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

środa, 4 maja 2011

" PIĄTA PIĘĆ "

Obudziłem się piąta pięć,
za długo spałem.
Jest tyle pięknych miejsc,
których nie widziałem.










A sen był tak bajeczny,
wciąż mam go w głowie.
Dlaczego teraz mnie,
męczy lustrzany człowiek.

Przepraszam Cię córeczko,
wiem, zapomniałem.
Wybacz mi moja mamo,
przecież chciałem.

Mam taki zamęt w głowie,
nie wiem co się działo.
Niech mi ktoś wreszcie powie,
że nic się nie stało.

Przede mną pusty świat
i głupie życie.
Dlaczego patrzycie tak
a tego nie widzicie?

Co? wszystko moja wina?
Chyba bracie żartujesz.
Przecież nie mogłem wytrzymać!
Znowu siostro trujesz.

Ojciec tak robił od zawsze
i dobrze było!
Zepsuł całe życie nasze!
Czyżby mi się śniło?

Śniło ci się,
ojcze, bracie i synu.
Lecz to się nie skończyło źle,
nie szukaj winy.

Obudziłeś się piąta pięć,
to nic że zaspałeś.
Ważne że miałeś chęć
i wstałeś...

AUTOR: MAREK

środa, 20 kwietnia 2011

ZAPROSZENIE

To już dwa lata!


Dlatego mamy przyjemność zaprosić wszystkich uzależnionych i naszych sympatyków, na spotkanie rocznicowe przy kawie i ciastkach w środę 27.04.2011r. godź.15.00.
Miła atmosfera i czas spędzony wśród przyjaciół, każdemu na pewno poprawi humor.
A po spotkaniu odbędzie się normalny mityng i tylko od nas samych będzie zależeć czy będzie on zamknięty czy nie. Jeżeli nic nie macie do roboty to serdecznie zapraszamy!

środa, 6 kwietnia 2011

" ALKOHOLIZM KOBIET "

Wstyd jest silniejszy od wszystkiego. Jest tak dojmujący, że kobieta woli umierać powoli na trzustkę, wątrobę, serce, byleby tylko nie przyznać, że jest alkoholiczką. Alkoholiczkami stają się lekarki, prawniczki, nastolatki i gospodynie domowe. Mają od 18 do nawet 70 lat. Wszystkie starannie ukrywają swoją chorobę.
Kobiety piją dyskretnie, starają się. Ukrywają picie: kosmetykami, częstym myciem zębów, jedzeniem. Ale to i tak widać. Najczęściej otoczenie udaje, że nie widzi. A zdarza się, że wiedzą najbliżsi i zamiast pomóc, stosują przemoc.
Kobiety zwykle piją mniej i szybciej trzeźwieją. Dzieje się tak, bo ich organizm ma więcej tkanki tłuszczowej, więc metabolizm alkoholu jest szybszy, wątroba prędzej się odtruwa.


U mężczyzn zamiast tłuszczu jest przewaga wody. Dlatego on zwykle wypija więcej, ale wolniej trzeźwieje. W Polsce kobiety alkoholiczki są traktowane gorzej od księży alkoholików, Ksiądz, chociaż w sutannie, to ciągle mężczyzna, ostro pijąca kobieta też ujdzie, ale alkoholiczka?
W tym słowie jest wszystko: patologia, prostytucja, głodne dzieci – jeśli kobieta mówi o sobie, że jest alkoholiczką, to tak, jakby mówiła o sobie, że jest szmatą, nikim”. Jest XXI wiek, kobiety, mogą polecieć na Księżyc, ale przyznać się do uzależnienia, co to, to nie!”.
A przecież wydawałoby się, że bardzo dawno temu, bo w latach 60. ubiegłego wieku, amerykański lekarz czeskiego pochodzenia Elvin Morton Jellinek opublikował przełomową pracę „Koncepcja alkoholizmu jako choroby”, w której przedstawił, w jaki sposób dochodzi do uzależnienia od alkoholu głównie u mężczyzn. Dziś wiemy już, że kobiety szybciej niż mężczyźni się uzależniają, codzienne picie szybciej uszkadza ich wątrobę i serce, podwyższa ryzyko raka piersi i zaburzeń hormonalnych.
Od ostatniej dekady wiadomo także, że kobiety w niczym nie ustępują mężczyznom w ostrym piciu. Polki nie różnią się zasadniczo od Francuzek, Niemek czy Brytyjek, które balują po pracy w korporacji tak straceńczo, z urwanym filmem, wymiotami i często demolowaniem lokalu, że dorobiły się nazwy tego stylu życia w krajach anglojęzycznych – ladette culture (ang. ladette – żeńska forma słowa koleś). Kolesiówy krzyczą po pracy: „zasuwamy ostro, chlamy na umór!” To ich hasło i styl życia. – Wlewają alkohol w siebie w takich dawkach, że tylko nieliczne z nich mają szansę trafić na odwyk. Jeszcze trzydzieści lat temu, kobiety w grupie terapeutycznej trafiały się rzadko, czasem jedna, czasem dwie na całą grupę. Dziś jest pół na pół. To nie musi wcale oznaczać, że wówczas piły mniej, lecz że z powodów społecznych miały większe opory przed pójściem na leczenie.
Coraz popularniejsze stają się dziś tylko kobiece grupy wsparcia AA, a w szpitalach powstaje coraz więcej kobiecych oddziałów detoksykacyjnych, które jeszcze dziesięć lat temu były rzadkością. Z badań przeprowadzonych na zlecenie Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wynika, że trafiają na nie głównie Polki w wieku produkcyjnym, wypalone pościgiem za sukcesem, profesjonalistki z wyższych klas społecznych między 30. a 40. rokiem życia. Niestety, coraz liczniej dołączają do nich kobiety jeszcze młodsze – między 18. a 30. rokiem życia. Co dziesiąta kobieta w tym wieku pije dziś w Polsce w sposób destrukcyjny. – Polki, podobnie jak Amerykanki czy Brytyjki płacą dziś cenę uzależnienia od alkoholu za stres związany z bardzo silną konkurencją na rynku pracy. To uboczny efekt emancypacji. To kobiety, które bardzo długo potrafią funkcjonować na najwyższych obrotach i stanowiskach. Alkohol jest niezbędnym dopalaczem, więc długo nie dostrzegają problemu. „Nikt nie myślał o mnie jako alkoholiczce. Moje sukcesy były maską, pod którą chowałam demony” - mówią kobiety na odwyku i w grupach AA. Kobiety, które są lekarkami, prawniczkami, menedżerkami, które sięgnęły dna, choć ich znajomi i dalsza rodzina nie mieli o tym pojęcia. – Jedna z nich określa swoje dno twierdząc, że piekło go nie ma, a kiedy piła, czuła się tak, jakby była w piekle. Wyjście z tego piekła czasem graniczy z cudem. Bo równouprawnienie kończy się w momencie, kiedy przestają pić. – Gdy chcą trzeźwieć, budzą się w świecie, w którym nie ma litości, wręcz przeciwnie.

Opracował: SIGIMUND

CZYM TRZEŹWIENIE NIE JEST ?

* Nie jest trzeźwieniem zaprzestanie picia (odstawienie alkoholu) ani nawet świadoma, intencjonalna abstynencja. Są tacy, którzy nie piją, a nadal każde wzruszenie powoduje, że zaczynają wrzeszczeć na wszystkich wokoło. Kiedy na przykład inni z ich otoczenia mają inne plany niż oni, nawet przy decyzjach zupełnie niewielkich i mało ważnych, wybuchają agresją i zmuszają ich do przyjęcia swoich pomysłów;

* Nie jest trzeźwieniem zamiana uzależnienia od alkoholu na inne uzależnienie, jak choćby w przypadku osób, które zaczynają zapracowywać się na śmierć pod pozorem troski o dobro rodziny. Nie stanowią przykładu dobrego trzeźwienia także ci, którzy w sposób nałogowy nawiązują coraz to nowe związki lub nie odchodzą od komputera;

* Nie jest trzeźwieniem angażowanie się bez reszty w życie abstynenckie czy trzeźwościowe ani zajmowanie się bez opamiętania bezustanną terapią i niekończącymi się szkoleniami. Wiele osób ma błędne przekonanie, że im bardziej angażuje się w sprawy trzeźwościowe albo im więcej "pracuje nad sobą", tym lepiej trzeźwieje. Tymczasem ani bycie działaczem abstynenckim, ani wędrowanie z terapii na terapię, ani tym bardziej praca w odwyku same przez się nie tylko nie gwarantują trzeźwienia, ale niekiedy są zasłoną dymną dla niezajmowania się sobą.

Opracował: SIGIMUND

środa, 23 marca 2011

" DOBRE JEST WROGIEM LEPSZEGO "

„Czasem to co dobre jest wrogiem najlepszego” - słowa te były często wypowiadane przez współzałożyciela Wspólnoty A. A. Billa W. i uświadomiły mu kwintesencję Tradycji Drugiej że nasi przewodnicy są tylko zaufanymi sługami, nie sprawują nad nami żadnej władzy. Więc my Anonimowi Alkoholicy nigdy nie powinniśmy się zadawalać tym, co „dobre” a zawsze dążyć do tego, co „najlepsze”.



Nam alkoholikom towarzyszyły i towarzyszą różne przeżycia związane z naszą egzystencją, z których jedne były i są bardziej akceptowane, inne natomiast były odrzucane, co prowadziło nas do picia. Często też zastanawialiśmy się nad sensem naszego życia.

Sens życia określa dążenie do celów i wartości, ale także poczucie akceptacji własnego życia. Jeśli chcemy zachować zdrowie, tak fizyczne, jak i duchowe, potrzebujemy przede wszystkim odpowiedniego celu życia. W przeciwnym razie poczucie braku sensu doprowadzi nas do utraty własnej wartości i wrażenia totalnej bezsensowności. Osiągnięciem człowieka jest urzeczywistnianie wartości związanych z postawą, a te dochodzą do głosu w sytuacjach trudnych, z którymi kiedyś nie radziliśmy sobie wcale. Musimy dążyć przede wszystkim do nasyconego sensem i znaczeniem życia. To poczucie bezsensu życia, jego jałowości, pustki egzystencjalnej i pozbawienie życia treści stanowiły podstawowe do naszego picia i cierpienia.
Musimy się nauczyć, że w każdej sytuacji możemy podjąć trud wypełnienia życia sensem. Ugruntować nasze człowieczeństwo w poczuciu odpowiedzialności, bo jesteśmy odpowiedzialni za wypełnienie sensem naszego życia. Bycie trzeźwiejącym alkoholikiem to tyle, co reagowanie na sytuacje życiowe, na pytania, jakie one niosą. Wypełnianie sensem życia pociąga za sobą urzeczywistnianie wartości. Najwyżej w ich hierarchii stoją te, które wiążą się z przyjęciem określonej postawy wobec losu. Musimy się nauczyć zdolności do podejmowania ofiary i nadawania sensu nawet w sytuacjach krytycznych. Poświęcić wszystko, jeśli tylko uznamy, że odnajdziemy w tym sens.
Ważnym elementem naszego zdrowienia jest również nadanie sensu naszym przeżytym cierpieniom. Wynikały one przecież z naszej niedoskonałości a to rodziło frustrację. Poczucie krzywdy, samotności, pustki i lęku prostą drogą wiodło nas do picia. A przecież przekleństwem ciążącym nad, całą ludzkością jest bezsensowność cierpienia, a nie cierpienie.
Cierpienie jest negatywnym stanem emocjonalnym, który destrukcyjnie wpływa na rozwój osobowości człowieka i obniża poziom jego funkcjonowania w społeczeństwie. Nasze cierpienie, którego doznawaliśmy, należy teraz do wszystkich. Teraz możemy wyjść ze swojej samotności i odkryć, że tworzymy wspólnotę z innymi. Potraktujmy je jako pewien rodzaj próby, która dotyczyła miłości, wiary i odpowiedzialności. Bóg dopuszcza zło, a co za tym idzie cierpienie, by człowiek mógł się opowiedzieć za dobrem.
Bądźmy zdolni na przemianę negatywnych aspektów życia w coś pozytywnego ::::: cierpienia — w pozytywny rozwój i wzrost wewnętrzny;
poczucia winy — w siłę zmieniania siebie na lepsze;
poczucia skończoności — w odpowiednie działanie.
Nauczmy się cierpienie traktować jako pewną wartość wplecioną w nasze życie.
Rozwijajmy też naszą świadomość, by dostrzec porządek we wszystkich sferach naszego życia, zrozumieć przyczyny i skutki naszych myśli, uczucia i działania oraz zdarzenia (pozornie) niezależne od nas. Uczmy się postrzegania siebie i otaczającego nas świata z pewnego dystansu, co pozwali nam na właściwe umiejscowienie nas w tym świecie a to z kolei, na dostrzeżenie sensu wszystkich zdarzeń i ich prawdziwego znaczenia dla nas samych.
Proces "układania siebie" trwa przez całe życie i dotyczy każdego z nas. Każdy z nas musi się rozwijać, niezależnie od własnych chęci. Jeśli opieramy się przed rozwojem świadomym, życie znajdzie inny sposób, by taki proces w nas zapoczątkować. Wówczas nie będziemy już wtedy mieli żadnego wyboru a sytuacja w której postawi nas życie będzie bardzo trudna.
Często zadajemy pytanie: Jak to zrobić?
Każdy z nas musi odpowiedzieć sobie sam, bo czyjeś konkretne nakazy, zakazy i pseudo-rady odnoszące się do jakiejś sytuacji, oznaczałyby przejęcie kontroli nad naszym życiem, czego chyba nie chcemy i co jest niedopuszczalne. Jednym z najistotniejszych elementów jest przyjęcie odpowiedzialności za siebie, swoje decyzje oraz wiążące się z nimi konsekwencje. Musimy oprzeć się na swoich rzeczywistych potrzebach i cokolwiek zrobimy, będzie dobrze. To do nas należy wypełnienie naszego życia działaniem opartym na własnych potrzebach, pragnieniach, wyborach i decyzjach.


Opracował: SIGIMUND

sobota, 12 marca 2011

" KŁAMSTWO "


 Alkoholicy kłamią by usprawiedliwić swoje picie


     Powodów zawsze było dużo, choćby przez komunistów, których już dawno nie było. My alkoholicy mówiliśmy generalnie tak: piję przez żonę - bo jest głupia, niedobra, bo nie dba. Potem piję przez dzieci, bo nie uczą się i w ogóle nie takie miały być. I sztandarowa sprawa - piję przez teściową czy teściów, dalej przez pracę; powodem mogła być również beznadzieja. Czasem też, przez emocje z którymi nie można było sobie poradzić, dusiliśmy w sobie złość, nie potrafiliśmy powiedzieć, o co nam tak naprawdę chodziło, nie potrafiliśmy upomnieć się o swoje. Ale o tym mówiliśmy najmniej. Generalnie wszystkie sprawy określaliśmy w ten sposób - pijemy, bo jesteśmy nerwowi; pijemy, bo wkurzają nas ludzie. Ale za tym kryje się prawda, że to my nie potrafiliśmy sobie relacji z ludźmi ułożyć. Niegdyś poszedłem do lekarza i po krótkiej rozmowie lekarz stwierdził że mam problem z alkoholem, mówię mu więc: Panie doktorze, wpić, wypiję, ale ja mam problem z nerwami i dla tego szukam u pana pomocy. A on mi mówi - dobrze pan trafił, bo na oddziale odwykowym bardzo dobrze leczą nerwy. Strasznie się wówczas oburzyłem, bo wiedziałem co za tym stoi. A gdybym nie pił, to bym nie miał tych nerwów.    
 A w czym tkwi problem?
     W lęku. Baliśmy się przyznać do tego, że alkohol pomagał nam przejść przez życie, że pomagał nam przetrwać jakieś trudne sytuacje. I ponieważ nie wyobrażaliśmy sobie bez niego życia, w związku z tym musieliśmy wymyślać różne powody, nawet niestworzone, żeby to picie uwiarygodnić. Ale to były powody, na które tylko my sami się nabieraliśmy, bo ktoś kto żyje z alkoholikiem i ma go blisko może się nabrać raz, drugi, ale nie dziesiąty, nie piętnasty. Tak naprawdę piliśmy, bo się czegoś baliśmy. Choroba alkoholowa maskuje główne problemy człowieka i dopiero jak człowiek przestaje pić, to mamy do czynienia z jego prawdziwą naturą. Jest takie powiedzenie, że jeżeli miało się do czynienia z pijanym wariatem, to po zaprzestaniu picia mamy do czynienia z wariatem. Myślę, że ci, którzy szukają powodów do picia, mają mniejsze szansę na podjęcie leczenia, ponieważ utwierdzają się w przekonaniu, że jakaś tam przyczyna istnieje.
 Co pomagało nam kłamać?
     Pomagał nam taki system, który nazywa się iluzja i zaprzeczenie. Jest to system obronny, który jakby montuje się w umyśle, tworząc pokrętną logikę zachowań i czynów. System jest dosyć ciekawy, bo pozwalał nam na picie mające zawsze jakieś uzasadnienie. wierzyliśmy w to, co mówiliśmy, a mówiliśmy nieprawdę.
Po co?
Tworzyliśmy pewien świat iluzji, do którego chcieliśmy wciągnąć ludzi ze swojego otoczenia. Chcieliśmy pić tak, żeby nie ponosić tego konsekwencji. To było nasze największe marzenie. Wymieniliśmy dziesiątki różnych powodów, i nie byliśmy w stanie przewidzieć, co jeszcze wymyślimy. Oczywiście, to nie były powody do picia, bo takie powody mieli i mają wszyscy ludzie, ale nie wszyscy piją. Wszyscy sobie jakoś radzili, a my nie. Nabieraliśmy ludzi, a tak naprawdę był tylko jeden powód do picia - to, że byliśmy i jesteśmy alkoholikami. I żadnego innego powodu nie ma. A czarować potrafiliśmy! A dlaczego tak bardzo chcieliśmy przekonać swoich bliskich? Dlatego, że wierzyliśmy w to, co mówiliśmy. Nasz system iluzji i zaprzeczeń był tak rozdmuchany, że wierzyliśmy w to, co wymyśliliśmy sami.
Rozczarowanie
     Jestem osobą uzależnioną, nie piję. Chodzę na mityngi, słyszę, co mówią różni ludzie, mieszkam z osobami uzależnionymi i jestem ostatnim człowiekiem, który by się na ich opowieści nabrał. I co ja mogę zrobić? Ja mam przede wszystkim ochotę zaszkodzić - popsuć im komfort picia, popsuć im humor. Niech wiedzą, że trafili na kogoś, kogo nie oszukali.   
Śmiejmy się z tych sytuacji
     Każdy alkoholik jest bardzo czujny na swoim punkcie. Dlatego oznaką zdrowienia jest nasz dystans do samego siebie. Jeśli potrafimy śmiać się z siebie, to znaczy, że zdrowiejemy. I wtedy stosunek do tego, co mówimy jest zupełnie odmienny , od tego o czym opowiadamy.


Opracował: SIGIMUND

środa, 2 marca 2011

" DEZYDERATA " - PO ŚLĄSKU

Łaź po tym piźnientym świecie byz nerwów, obocz jak to fajnie gdy niy ma larma. Jak ino możesz, niy zapirając sie samygo siebie, zawdy bydź dlo inkszych kamratym. Jak mosz recht to godyj, jak niy, to zawrzyj pysk i słuchej. Nawet głupieloki i inksze zaprzańce poradzą prawić. Niy równej sie z inkszymi, bo bydom lepsi i gorsi łod ciebie.

Bydź rady co mosz, abo co bydziesz mioł. Niy obijoj sie w robocie, bo jako łona by niy była, bez nio bidy klepoł niy bydziesz. Markuj, by nic po głuptoku niy robić, bo cie inkszy pieron ofulo. Każdy mo swojygo fyrtnioka i kajsik gno, ty zaś mosz żyć po swoiymu. Mosz być sobom i pszojać inkszym. Niech cie Ponbóczek broniy, co by ci sie co złego niy prziytrafiyeło, bo wtydy tylko przajanie zadek ci łobroniy. Niy ciepej peronami i niy ślimtoj jak cie starość dopado, bo stare lata tyż mogom być pierońsko fajne. Zadbej o siła ducha, bo jak bydziesz mioł frasunek abo inksze hercklekoty, rada sie doł. Nie siedź som w doma bo łogupniesz, wyleź kajś i godej z ludźmi. Jak mosz co do roboty, to rób a jak mosz laba to dychoj. Ponbóczek stworziył ciebie, tak jak te gwiozdki i drziywa i mosz fest prawo tu być. Niy mosz co mieć wontów. I niy bydź na bakier z Panym Bogiyem, bo co byś ło niym niy myśloł i co byś łod niego nie chcioł, gdzie byś nie boył, co byś nie robiyoł, w cołkiym tym romplowaniu dbej o swa dusza. To żeś jest pieroński gizd i fulosz som siebia i kamratów, to jedno. To że mosz czasami wszystkiego dość i mosz ochota ciepnąć tym wszystkim, to dwa. Że niy mosz tego co byś chcioł, trziy. Atoli jeszcze na tym świecie jest dur gryfnie.
Dej sie pozór i rób tak, byś sie w szczynściu jeszcze podychoł. 

  SIGIMUND