Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

sobota, 11 grudnia 2010

EWENTUALNIE MOGĘ TRZEŹWIEĆ, ALE...

..A kiedy tak patrzę sobie na świat z pozycji zalet, z pozycji wad, nieważne słowa, liczą się czyny, droga do celu do którego dążymy.
..A kiedy tak patrzę sobie na świat z pozycji zysków, z pozycji strat, czyste uczucia nie są na sprzedaż, czystej miłości kupić się nie da.


Czasami alkoholicy przytomnieją. Chcą wyrwać się nałogu. Często na początku uważają, że mogą stawiać warunki. Niby komu? Ale stawiają. Powoli, jeżeli zachowują życie, dojrzewają do przyjęcia warunków. Niezwykłą rzadkością są alkoholicy, którzy za pierwszym razem „zaskoczą” i już nigdy nie wrócą do nałogu. Nie dodaje im to splendoru. Prawdopodobnie doprowadzili się już do takiego stanu, pijąc alkohol i przez to pogrążając się w nałogu, że nie mają już innego wyjścia. U takich podstawową motywacją jest demolka organizmu. Motywacją bywa również demolka umysłowa. Jedni i drudzy zdają sobie sprawę co zrobi z nimi następna degustacja alkoholu. Jednak większość ma za sobą ogrom nieudanych prób i dopiero to skłania ich do konkretnych działań.
W moim przypadku nie było inaczej i dopiero to wszystko razem było przyczyną obrania przeze mnie nowej drogi. Przykry ale zbawczy był fakt że nie było obok mnie już nikogo kto mógłby wspierać mnie w piciu i kto by się mógł ulitować nad zatraconą, pijaną mą duszą.
Liczne moje próby leczenia były tylko stratą czasu,  musiałem  dopiero dojrzeć do bycia trzeźwym i pozbyć się złudzeń, by osiągnąć zamierzony cel.
By wyruszyć w drogę musiałem zacząć od pierwszego kroku. Inaczej się nie dało. Chociaż uwierzę, że ktoś uznaje, że ma skrzydła i krok pierwszy może pominąć.
Pierwszy krok wychodzenia z alkoholizmu był i jest podstawą jak pierwsze przykazanie w dekalogu. Musiałem uznać, że picie alkoholu jest szkodliwe, nie przynosi i już nigdy nie przyniesie, żadnego pożytku w moim życiu i życiu otoczenia. Ale to nie koniec, porażka alkoholowa nie polega jedynie na tym, że pije się bez umiaru, wtedy, kiedy się pić nie chce, a zwłaszcza, jak nie można. Porażka alkoholowa polega również na tym, że tak bardzo zatraciło się w uzależnieniu, że nic innego nie ma już znaczenia. Im szybciej się to zrozumie, tym mniejsza degrengolada w alkoholowym upodleniu. Żeby być upodlonym przez nałóg, wcale nie trzeba stać się ludzkim śmieciem. Ale ludzki śmieć, którym byłem, by się nimi stać, musiał spełnić podstawowy warunek – pić alkohol. Nie miało
to znaczenia, czy butelka kosztowała 50zł, czy 5. Potrzebny był alkohol, a nie jego rodzaj.
Z takim przekonaniem, uznając że jestem bezsilny wobec alkoholu, dopiero mogłem rozpocząć trzeźwienie i pracę nad sobą. Dziś mnie to przeraża ale wówczas chciałem sobie pozostawić mnóstwo otwartych furtek. Furtek którymi mógłbym w razie czego wyjść, gdyby trzeźwienie okazało się zbyt trudne. A gdzie? chyba wiadomo.Chciałem trzeźwieć na własnych zasadach żeby tylko to nowe życie zbyt bardzo nie różniło się od starego. By zbyt bardzo nie odbiegało od życia zdrowych ludzi. Wypisz, wymaluj, marzenia beznogiego kaleki który chciałby biegać. A przecież wystarczyło tylko zrobić porównanie rzeczy których robić nie mogę na trzeźwo a rzeczy których bym na pewno nie zrobił po pijanemu i wyszło że całe moje aktywne życie leży po stronie trzeźwej. Dużym problemem w początkowej fazie, który musiałem rozwiązać,  była moja niechęć do mityngów. Twierdziłem że jest to strata czasu że są nudne i w ogóle chciałem się bez nich obejść.
Dziś nie wyobrażam sobie bym raz w tygodniu nie uczestniczył w mityngu, bym nie spotkał się z przyjaciółmi. Moja potrzeba bycia na mityngu jest porównywalna do potrzeby odetchnięcia świeżym powietrzem, lub kiedyś, napicia się. By być trzeźwym niestety ale trzeba zaakceptować pewniki które  proponuje A.A. i nie znam innego sposobu który byłby alternatywą  do tego programu. 
Tym  którzy nie piją - Do zobaczenia  w trzeźwości !
A  tym co jeszcze piją - Do zobaczenia w przyszłości !

SIGIMUND

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz