Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

piątek, 4 lutego 2011

" ŚMIERĆ "

Spotkałem    jesienią,
siedziała  przygarbiona,
tuliła  pod  chałatem
kościste  swe  ramiona.

A  zimny  wiatr  przegarniał
suchych  traw  czupryny,
wymiatał  żółte  liście
i  rzucał  na  równiny.

I  poszła  moim  śladem
i  była  moim  cieniem,
choć  chciałem     przepędzić
rzucając  w nią  kamieniem.

A  potem  była  zima
i  mróz  malował  szkło
a  ona   przy  mnie  była
i  wszystko  podle  szło.

Posępna  bez  uśmiechu
Skracała  me  oddechy,
ważyła  me  zasługi,
liczyła  moje  grzechy .

A  później  wszystko  było
W  rękach  Pana  Boga
a  mnie  dławiła  rozpacz
a  mnie  dręczyła  trwoga.

Trzymała  mnie  za  serce,
Za  ręce  i  za  nogi,
czasami  gdzieś  znikała,
by  wieszać  nekrologi.

I  nigdy  nie  lubiła
gdy  się  za  mocno  spiłem,
bo  śmiałem  jej  się  w  oczy,
gardziłem  nią  i  drwiłem.


Szarością  ozdabiała
w  mieszkaniu  wszystkie  ściany,
i  słońce  zaciemniała,
nań  kładąc  chmur  dywany.

Czasami  gdzieś  wybyła,
zniknęła  na  dni  parę,
na  ogół  u  znajomych
kończyła  starą  sprawę.

Tak  bardzo    prosiłem,
marzyłem  o  tym  skrycie,
niech  wreszcie  już  to  skończy,
niech  mi  odbierze  życie.

Lecz  ona  była  głucha,
bez  duszy  i  bez  serca,
jak  zimny  kawał  lodu
co  w  piersi  ma  morderca.

Więc  sam  się  tam  wybrałem,
gdzie  siedzi  Dobry  Bóg,
On  palcem  mi  pogroził,
wyrzucił  mnie  za próg.

Gdy  znów  tu  powróciłem,
gdy  z  oczu  spadły  mgły
to  ludzi  się  wstydziłem,
na  siebie  byłem  zły.

A  jej  już  nie  widziałem,
została  w  starym  domu,
bo  tam    zostawiłem,
wyszedłem   po  kryjomu.

Ja  wiem  że  mnie  odnajdzie,
że  kiedyś  mnie  zabierze,
lecz  najpierw  u  czknę  życia,
coś  dotknę,  sprawdzę,  zmierzę.

A  kiedy  przyjdzie  pora
by  żegnać  już  ten  świat,
to  dumę  chciałbym  poczuć
z  przeżytych  trzeźwych  lat.

SIGIMUND

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz