Mam na imię Michał mam 27 lat. Dziś obchodzę swoje urodziny. Nie mam bliskich typu żona, dzieci dziewczyna dla których miał bym przestać sie staczać. Bo jestem świadom tego że się staczam. Jeszcze dwa tygodnie temu myślałem że nie mam z piciem problemu. Od piątku to myślenie się zmieniło. Praktycznie 1,5 tygodnia całkowicie zmieniły moje myślenie. Ogólnie rajskiego życia nie miałem ( ale i też sam nie wiele robiłem żeby to zmienić ). Spieprzyłem nawet studia. Zmarnowałem już pomoc wielu osób w swoim życiu). W lato poprzedniego roku kolejny raz myślałem o samobójstwie, Byłem jeszcze na tyle mądry i z pomocą przyjaciółki zmusiłem się i zgłosiłem się do psychologa. Przez pół roku było znośnie ( piłem sporadycznie z kolegami ). W grudniu zacząłem się staczać.
Rok temu, przed świętami jak zacząłem opijać opłatek z kolegami skończyłem dopiero po świętach. To były moje pierwsze święta po pijaku. Zawsze te święta bożego narodzenia zostawiały ;po sobie takie jakieś mile wspomnienia. Tamte tylko zapach bimbru który cały czas piłem praktycznie sam.
W poprzednia środę spiłem się jak świnia. Skłóciłem z rodzicami i nawalony jak świnia zdołałem przepić jeszcze sam prawie stówę. Powiedziałem sobie w tedy że co najmniej przez parę miesięcy nie będę dużo pił. Minął ledwie tydzień a tak się spiłem że przejechałem się twarzą po chodniku i nawet tego nie pamiętałem. Następnego dnia w robocie ledwo chodziłem, tak się leczyłem. Aż sam się dziwię że nawet mój szef to tolerował. Poprosiłem jeszcze w tamten piątek przyjaciela o pomoc i w przyszłym tygodniu mam się spotkać z facetem który prowadzi spotkania A.A. Umówiłem się na jutro na rozmowę telefoniczną ze swoja psycholog, chcę znów z nią po pracować nad sobą i obiecałem sobie że nie tknę alkoholu do puki nie spotkam się z facetem z AA. W sobotę wytrzymałem mimo potwornego kaca i ogromnej chęci pójścia do sklepu po setkę. Ale w niedziele nie wytrzymałem. Wieczorem wyszedłem, wypiłem dwa piwa i setę. Dziś praktycznie przepiłem ostatnie pieniądze. Wypiłem dwa piwa, bo na więcej nie starczyło. Na początku mówiłem że teraz myślę inaczej. Ale robie praktycznie tak samo.
Chce się leczyć ale strach i wstyd jest naprawdę silny. Jedynie po paru piwach znajduje sobie dość odwagi by "trzeźwo" myśleć i poprosić kogoś o pomoc.
...........................................................................
No cóż Panie i Panowie, czyż nasze święta kiedyś nie wyglądały podobnie?
Sam zarżnąłem kiedyś Boż Narodzenie i to trzy razy pod rząd, sobie i bliskim.
Mam nadzieję że Michał mi wybaczy że się posłużyłem jego wpisem który znalazłem w internecie ale wydał mi się ciekawy i taki bliski.
Ja również kiedyś wiele razy obiecywałem sobie i innym że nie będę pił i nic z tego nigdy nie wyszło. Chciałem się leczyć tylko w tedy, gdy naprawdę mocno przesadziłem z piciem. Zaliczyłem mnóstwo detoksów z mocnym postanowieniem że po nich rozpocznę terapię a gdy tylko dupa odżyła wypis i biegusiem po butelkę. Też mi się wydawało że aby przestać pić trzeba mieć kogoś i dla tej osoby się leczyć(swoista dedykacja). Na pewnej mojej kolejnej terapii, gdy chciałem zrezygnować w połowie bo mi się bardzo chciało chlać , podawałem różne powody terapeutce, a gdy ona nie chciała tego kupić zapytałem w końcu. - Dla kogo ja mam to robić? Zdziwiła się bardzo i mi odrzekła że dla sibie. Było to dla mnie wówczs nie zrozumiałe i egoistyczne, dopiero póżniej to zrozumiałem, że nie tylko trzeźwość, ale i całe życie muszę dedykować tylko sobie. Uwieżcie mi ale wszystko co robię, robię wyłącznie dla siebie, nawet ustępując miejsca w autobusie, bo to ja mam się zmieniać i dobrze czuć w moim trzeźwym życiu.
Pamiętam jak dziś, gdy chciałem się leczyć na swoich warunkach, na swój sposób i to także mi się nie udało. Zmarnowałem niepotrzebnie swój czas, energię i zdrowie, gdy przede mną był przetarty szlak twórców A.A.
To tyle świątecznych wspomnień z mojej strony a z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku życzę wszystkim trzeźwiejącym tyle samo trzeźwych poranków co wieczorów a dla jeszcze pijących by przestali cierpić bo czas świąt to tylko kolejny kalędarzowy powód do picia.
SIGIMUND
Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman
środa, 21 grudnia 2011
wtorek, 20 grudnia 2011
" CIEMNE STRONY ALKOHOLIZMU - ZESPÓŁ OTELLA "
Zespół Otella jest zaburzeniem bardzo często występującym u alkoholików. Polega na chorobliwej zazdrości o bliską osobę. Cierpiący na tę chorobę jest przekonany o tym, że jest zdradzany i na każdym kroku próbuje znaleźć na to dowody. Ma to szczególnie niszczący wpływ na relacje alkoholika z bliskimi.
Czy zespół Otella da się wyleczyć?
Zaburzenia alkoholików pojawiające się najczęściej
Alkoholik czując, że nie radzi sobie z emocjami takimi jak złość, wstyd i poczucie winy próbuje wywierać na bliskich wpływ, mający na celu podporządkowanie ich i obarczenie odpowiedzialnością za jego picie oraz zachowania.
Zachowanie osoby uzależnionej ulega też częstym zmianom - w zależności od aktualnego nastroju oraz wpływu samego alkoholu - np. osoba, która na co dzień jest miła i uległa, pod wpływem alkoholu wyładowuje całą nagromadzoną złość. Członkom rodziny osoby uzależnionej towarzyszy napięcie, lęk, bezradność wynikające z konieczności życia w sytuacji, której nie potrafią zmienić.
Zespół Otella u alkoholika - objawy
Uzależnienie jest chorobą postępującą, w trakcie jego trwania pojawiają się powikłania - dotyczą zarówno sfery fizycznej jak i psychicznej. Jednym z takich powikłań jest choroba zwana zespołem Otella, nazwana tak od imienia bohatera tragedii Szekspira dręczonego chorobliwą zazdrością.
Choroba ta objawia się bardzo silną podejrzliwością i zazdrością o partnera, który, najczęściej nie daje żadnych podstaw do podejrzewania go o zdradę. Zazdrość ta wynika z urojenia, na które cierpi uzależniony, nie jest wynikiem racjonalnego osądu. Zaburzenie rozwija się powoli, jednak w późniejszym okresie ma dynamiczny przebieg i obarczone jest dużym ryzykiem gwałtownych, niekontrolowanych zachowań.
Cierpiący na tą chorobę jest przekonany o tym, że jest zdradzany i wkłada bardzo dużo wysiłku w to, by udowodnić partnerce zdradę. Partnerki alkoholików cierpiących na zespół Otella są notorycznie oskarżane o posiadanie kochanków, zdradzanie partnera z sąsiadami, przyjaciółmi lub obcymi ludźmi.
Partnerzy próbują kontrolować swoje partnerki, robią to za pomocą gróźb lub fizycznej przemocy, mogą posuwać się do śledzenia, prowadzenia własnych "dochodzeń", przeglądania rzeczy osobistych - wszystko w celu znalezienia dowodu zdrady. Ostatnie z wymienionych działań skutkują zebraniem dowodów, najczęściej bardzo wątpliwych lub w ogóle nie pozwalających na wysuwanie absurdalnych oskarżeń.
Trzeźwość i praca nad sobą pozwoli nam widzieć świat i ludzi takimi jakimi są .
Czy zespół Otella da się wyleczyć?
Zaburzenia alkoholików pojawiające się najczęściej
Alkoholik czując, że nie radzi sobie z emocjami takimi jak złość, wstyd i poczucie winy próbuje wywierać na bliskich wpływ, mający na celu podporządkowanie ich i obarczenie odpowiedzialnością za jego picie oraz zachowania.
Zachowanie osoby uzależnionej ulega też częstym zmianom - w zależności od aktualnego nastroju oraz wpływu samego alkoholu - np. osoba, która na co dzień jest miła i uległa, pod wpływem alkoholu wyładowuje całą nagromadzoną złość. Członkom rodziny osoby uzależnionej towarzyszy napięcie, lęk, bezradność wynikające z konieczności życia w sytuacji, której nie potrafią zmienić.
Zespół Otella u alkoholika - objawy
Uzależnienie jest chorobą postępującą, w trakcie jego trwania pojawiają się powikłania - dotyczą zarówno sfery fizycznej jak i psychicznej. Jednym z takich powikłań jest choroba zwana zespołem Otella, nazwana tak od imienia bohatera tragedii Szekspira dręczonego chorobliwą zazdrością.
Choroba ta objawia się bardzo silną podejrzliwością i zazdrością o partnera, który, najczęściej nie daje żadnych podstaw do podejrzewania go o zdradę. Zazdrość ta wynika z urojenia, na które cierpi uzależniony, nie jest wynikiem racjonalnego osądu. Zaburzenie rozwija się powoli, jednak w późniejszym okresie ma dynamiczny przebieg i obarczone jest dużym ryzykiem gwałtownych, niekontrolowanych zachowań.
Cierpiący na tą chorobę jest przekonany o tym, że jest zdradzany i wkłada bardzo dużo wysiłku w to, by udowodnić partnerce zdradę. Partnerki alkoholików cierpiących na zespół Otella są notorycznie oskarżane o posiadanie kochanków, zdradzanie partnera z sąsiadami, przyjaciółmi lub obcymi ludźmi.
Partnerzy próbują kontrolować swoje partnerki, robią to za pomocą gróźb lub fizycznej przemocy, mogą posuwać się do śledzenia, prowadzenia własnych "dochodzeń", przeglądania rzeczy osobistych - wszystko w celu znalezienia dowodu zdrady. Ostatnie z wymienionych działań skutkują zebraniem dowodów, najczęściej bardzo wątpliwych lub w ogóle nie pozwalających na wysuwanie absurdalnych oskarżeń.
Trzeźwość i praca nad sobą pozwoli nam widzieć świat i ludzi takimi jakimi są .
poniedziałek, 5 grudnia 2011
" UFAM TOBIE BOŻE "
„Synu, w chorobie swej
nie odwracaj się od Pana,
lecz módl się do Niego, a On cię uleczy”
(Syr 38, 9)
Wyniszczeni przez chorobę, opuszczeni przez bliskich, smutni i zrezygnowani, w którymś momencie naszego podłego, pijanego życia podejmujemy ostatnią próbę zaprzestania picia. I wówczas okazuje się że nikt nie jest w stanie nam pomóż, nikt nie wyciągnie do nas pomocnej dłoni , bo wszyscy nas opuścili. Tak było ze mną i z wieloma innymi alkoholikami, kiedy to okazało się że pozostał nam tylko Bóg który człowieka nie opuszcza nigdy. I by poradzić sobie z chorobą, trzeba Bogu bezwarunkowo zaufać i powierzyć mu nasze życie.
Zaufanie do Boga jest źródłem uzdrawiania człowieka. Ponieważ w swoim strapieniu zwracamy się do Niego i ponieważ Jemu ufamy, On może nam pomóc i uzdrowić nas.
Biblijne wydarzenia pragną nas zachęcić do tego, byśmy przyjrzeli się naszym zranieniom i naszym chorobom i pokazali je Jezusowi, aby On dzisiaj dotknął nas tak samo, jak owych ludzi, i skierował do nas uzdrawiające i dodające otuchy słowa. Opowieści o uzdrowieniach odsłaniają nam kolejno nasze własne udręki i choroby. To ja jestem tym człowiekiem dotkniętym chorobą ciała i duszy, rozdartym wewnętrznie, pełnym agresji i jadowitych uczuć. To ja doświadczam siebie jako człowieka, którego trudno zaakceptować, opanowanego przez tysiące nieposkładanych myśli. Ale pomimo to podbiegam do Jezusa, wyciągam dłoń. Pozwala mi zaakceptować siebie, chociaż wydaję się sobie tego niegodny. Podchodząc do Jezusa, zrzucamy z siebie płaszcz, czyli rolę, jaką gramy pośród najbliższych, wszystko to, co nas osłania i zasłania. Podchodzimy do Niego niczym niechronieni. On nas pyta, czego naprawdę chcemy. Możemy stanąć wobec rzeczywistości i stawić jej czoło tylko dlatego, że Jezus bierze nas za rękę i pokazuje, że rzeczywistość bywa okrutna, ale wszędzie Ja jestem, również w niej, aby cię wspierać. Trzymani za rękę przez Jezusa mamy odwagę i siłę spojrzeć w oczy naszemu życiu i temu, co w nim jest. Kiedy w spotkaniu z Jezusem dowiaduję się, że On mnie bez zastrzeżeń akceptuje, w ciele, ze wszystkimi zmysłami, którymi siebie niszczę, to, co mnie przerażało wychodzi ze mnie i mogę inaczej postrzegać moje życie. Doświadczyłem ufności Jezusa we mnie, dlatego sam siebie przyjmuję,dzięki wierze mogę zostać przez Niego uzdrowiony. Wiara jako ufność daje nam pewność, że ze wszystkimi problemami możemy przyjść do Jezusa. Spotykając Go odczuwamy, że nie ma takiej sytuacji, w której On nas by nie wspierał. Ufność w Bogu nie jest gwarancją tego, że nie zachorujemy, że nie doznamy nieszczęśliwego wypadku, że nie poniesiemy klęski. Daje jednak pewność, że nic nie może nam wyrządzić prawdziwej szkody, nic złego nie może nas spotkać w głębi naszej istoty, ponieważ we wszystkich niebezpieczeństwach, w każdej chorobie i niepowodzeniu jesteśmy podtrzymywani przez kochające dłonie Boga i On obróci wszystko na nasze dobro. Ta ufność uwalnia nas od lęku przed przyszłością, daje nam spokój i wewnętrzną pewność.
Co więc oznacza ufność?
Gdy ufam człowiekowi, to znaczy, że nie boję się go; nie boję się, że mnie oszuka albo skrzywdzi; wiem, że mogę liczyć na jego pomoc; czuję się wobec tej osoby swobodny, bo mnie nie wykpi, ani nie potępi, ani nie osądzi wobec innych, nie zdradzi mojej tajemnicy. Każdy ma blisko siebie jedną czy kilka osób, którym ufa, ale człowiekowi nie można do końca zaufać, bo jest słaby i może zawieść.
Inaczej jest w przypadku Jezusa, który jest Bogiem i nigdy nie zawodzi. Można Jemu w pełni zaufać, gdyż kocha każdego z nas bezwarunkowo. Chce dla nas dobra i jest wszechmogący, a przede wszystkim miłosierny.
Chcę zaufać Jezusowi, ale co to oznacza Jemu zaufać?
Ufność to nic innego jak, spodziewanie się obiecanej pomocy. Czyli w trudnościach mam liczyć na pomoc Boga. Do Niego jak dziecko do matki biec. To nie mieć wątpliwości, wierzyć, że Jezus spełni obietnice zawarte w Słowie Bożym i to nie tylko względem innych, ale także względem mnie.
Ufać Jezusowi to także nie bać się Go. Nie chodzi tu o zrezygnowanie z bojaźni Bożej, szacunku dla świętości i majestatu Boga. Ale jest w nas nieraz taki lęk, gdy popełnimy grzech, gdy nie możemy poradzić sobie ze swoją słabością, to mamy takie tendencje, jak Adam w raju, by schować się przed Bogiem. Wstydzimy się, boimy się odrzucenia, potępienia. A właśnie Bóg pomimo to że nie zgadza się na nasz grzech, że brzydzi się złem, to jednak bardzo chce, abyśmy tacy "umorusani" właśnie do Niego bez lęku, z ufnością biegli. To jest właśnie ufność. Wiem, że On jest miłosierny i, że mnie nie odtrąci. Dlatego staję przed Nim taki jaki jestem. Jezusowi na tym bardzo zależy. Mówił o tym do św. s. Faustyny: Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego (Dz. 1059). A Faustyna, której zaufanie Bogu było ogromne wołała: [...] choćbym miała na sumieniu grzechy świata całego i grzechy wszystkich dusz potępionych, to jednak nie wątpiłabym o Bożej dobroci, ale bez namysłu rzuciłabym się w przepaść miłosierdzia Bożego, która jest dla nas zawsze otwarta (Dz. 1552).
Przychodźmy do Boga od razu, nawet, gdy zrobiliśmy coś, za co siebie sami potępiamy. Zablokujmy wszystkie złe myśli i ze skruchą i ufnością w Jego miłość i przebaczenie stańmy przed Nim.
Ufać Bogu to także powierzyć Jemu siebie i swoje życie.
Słyszałem kiedyś taką historyjkę, która nie wiem skąd jest zaczerpnięta, ale bardzo dobrze pokazuje co to znaczy powierzyć siebie z ufnością Bogu:
"Do pewnego miasta przyjechał cyrkowiec. Rozciągnął pomiędzy dwoma wieżowcami linę. Zebrali się ludzie zainteresowani tą sytuacją. Cyrkowiec zapytał: czy wierzycie, że przejdę po tej linie i nic mi się nie stanie? Po zastanowieniu część zebranych odpowiedziała, że wierzy, inni mieli wątpliwości. Cyrkowiec zręcznie przespacerował się po linie. Gromkie oklaski nagrodziły jego wyczyn. Cyrkowiec stanął znów przed zebranymi, tym razem z taczką. I znów zadał pytanie: czy wierzycie, że przejdę po tej linie z taczką? Ludzie widząc, że poprzednim razem mu się udało i zrobił to tak zręcznie, jakby szedł po pewnym gruncie, w większości zakrzyknęli, że wierzą, choć i teraz znalazło się kilku niedowiarków. Cyrkowiec wdrapał się znów na wieżowiec i pchając przed sobą taczkę przeszedł bez problemu po linie. Ludzie pełni podziwu okazali swój zachwyt brawami. Po tym wyczynie cyrkowiec zadał następne pytanie: - czy wierzycie, że przejdę po tej linie z taczką, w której będzie siedział człowiek? Tym razem wszyscy jednomyślnie powiedzieli, że wierzą. Wtedy cyrkowiec zapytał: a kto z was na ochotnika wejdzie do tej taczki? Zaległa cisza. Nikt nie chciał zaryzykować swojego życia i powierzyć się w ręce cyrkowca.
Podobnie może być z naszą wiarą i zaufaniem Bogu. Wierzymy, że Bóg chce dobra dla każdego człowieka, że wszystko może i nie chce nikogo skrzywdzić, i że Jego plan na życie każdego jest najlepszy. Ale tak trudno nam jest okazać pełne zaufanie i puścić się wszystkich zabezpieczeń, tego, co pewne, co dla mnie znane, i odważnie rzucić się w ramiona Ojca ufając, że mnie złapie.
Spróbuj stanąć przed Bogiem i zdecydowanie, z pełną świadomością, bez żadnych "ale" i możliwości wycofania się powiedzieć: - Ojcze oddaję siebie i całe swoje życie w Twoje dłonie. Zgadzam się na to, abyś robił w moim życiu to, co się Tobie podoba, bez względu na to, czy będzie to dla mnie łatwe czy trudne. Na wszystko się zgadzam. Chcę tego, czego Ty chcesz, chcę dlatego, że Ty chcesz, chcę tak, jak Ty chcesz, chcę, dopóki Ty chcesz (Klemens XI).
Właśnie to jest ufność, która przynosi wolność, radość i szczęście. A przede wszystkim jest uwielbieniem Bożego Miłosierdzia. Przykładem takiej ufności jest Abraham, który był gotowy na złożenie ofiary ze swojego ukochanego syna Izaaka, wierząc, że Bóg wie lepiej. Tak samo i Hiob, który stracił całą swoją rodzinę, cały swój majątek i był wyniszczony przez chorobę, jednak powierzał się w ręce Boga i wołał: Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam (Hi 13,15).
Echo tych słów znajdujemy w życiu wielu Świętych. Także św. Faustyna w wielkich ciemnościach duchowych padała twarzą na ziemię przed Najświętszym Sakramentem i powtarzała: Chociażbyś mnie zabił, ja Ci ufać będę (Dz. 77). A także w innym momencie życia modliła się: Choć droga tak strasznie najeżona kolcami, nie lękam się iść naprzód; choć mnie grad prześladowań okryje, choć przyjaciele odstąpią, choć wszystko się sprzysięże przeciw mnie i choć się horyzont zaciemni, choć burza szaleć zacznie i poczuję, że jestem sama jedna i muszę stawić czoło wszystkiemu - wtenczas z całym spokojem ufam miłosierdziu Twemu, o Boże mój, i nie będzie zawiedziona nadzieja moja (Dz. 1195).
Nie lękajmy się zaufać Jezusowi we wszystkim. Powierzmy się Jemu i pamiętajmy o Jego obietnicy: Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Wielką są mi pociechą dusze o bezgranicznej ufności, bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask (Dz. 1578).
Opracował: SIGIMUND
nie odwracaj się od Pana,
lecz módl się do Niego, a On cię uleczy”
(Syr 38, 9)
Wyniszczeni przez chorobę, opuszczeni przez bliskich, smutni i zrezygnowani, w którymś momencie naszego podłego, pijanego życia podejmujemy ostatnią próbę zaprzestania picia. I wówczas okazuje się że nikt nie jest w stanie nam pomóż, nikt nie wyciągnie do nas pomocnej dłoni , bo wszyscy nas opuścili. Tak było ze mną i z wieloma innymi alkoholikami, kiedy to okazało się że pozostał nam tylko Bóg który człowieka nie opuszcza nigdy. I by poradzić sobie z chorobą, trzeba Bogu bezwarunkowo zaufać i powierzyć mu nasze życie.
Zaufanie do Boga jest źródłem uzdrawiania człowieka. Ponieważ w swoim strapieniu zwracamy się do Niego i ponieważ Jemu ufamy, On może nam pomóc i uzdrowić nas.
Biblijne wydarzenia pragną nas zachęcić do tego, byśmy przyjrzeli się naszym zranieniom i naszym chorobom i pokazali je Jezusowi, aby On dzisiaj dotknął nas tak samo, jak owych ludzi, i skierował do nas uzdrawiające i dodające otuchy słowa. Opowieści o uzdrowieniach odsłaniają nam kolejno nasze własne udręki i choroby. To ja jestem tym człowiekiem dotkniętym chorobą ciała i duszy, rozdartym wewnętrznie, pełnym agresji i jadowitych uczuć. To ja doświadczam siebie jako człowieka, którego trudno zaakceptować, opanowanego przez tysiące nieposkładanych myśli. Ale pomimo to podbiegam do Jezusa, wyciągam dłoń. Pozwala mi zaakceptować siebie, chociaż wydaję się sobie tego niegodny. Podchodząc do Jezusa, zrzucamy z siebie płaszcz, czyli rolę, jaką gramy pośród najbliższych, wszystko to, co nas osłania i zasłania. Podchodzimy do Niego niczym niechronieni. On nas pyta, czego naprawdę chcemy. Możemy stanąć wobec rzeczywistości i stawić jej czoło tylko dlatego, że Jezus bierze nas za rękę i pokazuje, że rzeczywistość bywa okrutna, ale wszędzie Ja jestem, również w niej, aby cię wspierać. Trzymani za rękę przez Jezusa mamy odwagę i siłę spojrzeć w oczy naszemu życiu i temu, co w nim jest. Kiedy w spotkaniu z Jezusem dowiaduję się, że On mnie bez zastrzeżeń akceptuje, w ciele, ze wszystkimi zmysłami, którymi siebie niszczę, to, co mnie przerażało wychodzi ze mnie i mogę inaczej postrzegać moje życie. Doświadczyłem ufności Jezusa we mnie, dlatego sam siebie przyjmuję,dzięki wierze mogę zostać przez Niego uzdrowiony. Wiara jako ufność daje nam pewność, że ze wszystkimi problemami możemy przyjść do Jezusa. Spotykając Go odczuwamy, że nie ma takiej sytuacji, w której On nas by nie wspierał. Ufność w Bogu nie jest gwarancją tego, że nie zachorujemy, że nie doznamy nieszczęśliwego wypadku, że nie poniesiemy klęski. Daje jednak pewność, że nic nie może nam wyrządzić prawdziwej szkody, nic złego nie może nas spotkać w głębi naszej istoty, ponieważ we wszystkich niebezpieczeństwach, w każdej chorobie i niepowodzeniu jesteśmy podtrzymywani przez kochające dłonie Boga i On obróci wszystko na nasze dobro. Ta ufność uwalnia nas od lęku przed przyszłością, daje nam spokój i wewnętrzną pewność.
Co więc oznacza ufność?
Gdy ufam człowiekowi, to znaczy, że nie boję się go; nie boję się, że mnie oszuka albo skrzywdzi; wiem, że mogę liczyć na jego pomoc; czuję się wobec tej osoby swobodny, bo mnie nie wykpi, ani nie potępi, ani nie osądzi wobec innych, nie zdradzi mojej tajemnicy. Każdy ma blisko siebie jedną czy kilka osób, którym ufa, ale człowiekowi nie można do końca zaufać, bo jest słaby i może zawieść.
Inaczej jest w przypadku Jezusa, który jest Bogiem i nigdy nie zawodzi. Można Jemu w pełni zaufać, gdyż kocha każdego z nas bezwarunkowo. Chce dla nas dobra i jest wszechmogący, a przede wszystkim miłosierny.
Chcę zaufać Jezusowi, ale co to oznacza Jemu zaufać?
Ufność to nic innego jak, spodziewanie się obiecanej pomocy. Czyli w trudnościach mam liczyć na pomoc Boga. Do Niego jak dziecko do matki biec. To nie mieć wątpliwości, wierzyć, że Jezus spełni obietnice zawarte w Słowie Bożym i to nie tylko względem innych, ale także względem mnie.
Ufać Jezusowi to także nie bać się Go. Nie chodzi tu o zrezygnowanie z bojaźni Bożej, szacunku dla świętości i majestatu Boga. Ale jest w nas nieraz taki lęk, gdy popełnimy grzech, gdy nie możemy poradzić sobie ze swoją słabością, to mamy takie tendencje, jak Adam w raju, by schować się przed Bogiem. Wstydzimy się, boimy się odrzucenia, potępienia. A właśnie Bóg pomimo to że nie zgadza się na nasz grzech, że brzydzi się złem, to jednak bardzo chce, abyśmy tacy "umorusani" właśnie do Niego bez lęku, z ufnością biegli. To jest właśnie ufność. Wiem, że On jest miłosierny i, że mnie nie odtrąci. Dlatego staję przed Nim taki jaki jestem. Jezusowi na tym bardzo zależy. Mówił o tym do św. s. Faustyny: Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego (Dz. 1059). A Faustyna, której zaufanie Bogu było ogromne wołała: [...] choćbym miała na sumieniu grzechy świata całego i grzechy wszystkich dusz potępionych, to jednak nie wątpiłabym o Bożej dobroci, ale bez namysłu rzuciłabym się w przepaść miłosierdzia Bożego, która jest dla nas zawsze otwarta (Dz. 1552).
Przychodźmy do Boga od razu, nawet, gdy zrobiliśmy coś, za co siebie sami potępiamy. Zablokujmy wszystkie złe myśli i ze skruchą i ufnością w Jego miłość i przebaczenie stańmy przed Nim.
Ufać Bogu to także powierzyć Jemu siebie i swoje życie.
Słyszałem kiedyś taką historyjkę, która nie wiem skąd jest zaczerpnięta, ale bardzo dobrze pokazuje co to znaczy powierzyć siebie z ufnością Bogu:
"Do pewnego miasta przyjechał cyrkowiec. Rozciągnął pomiędzy dwoma wieżowcami linę. Zebrali się ludzie zainteresowani tą sytuacją. Cyrkowiec zapytał: czy wierzycie, że przejdę po tej linie i nic mi się nie stanie? Po zastanowieniu część zebranych odpowiedziała, że wierzy, inni mieli wątpliwości. Cyrkowiec zręcznie przespacerował się po linie. Gromkie oklaski nagrodziły jego wyczyn. Cyrkowiec stanął znów przed zebranymi, tym razem z taczką. I znów zadał pytanie: czy wierzycie, że przejdę po tej linie z taczką? Ludzie widząc, że poprzednim razem mu się udało i zrobił to tak zręcznie, jakby szedł po pewnym gruncie, w większości zakrzyknęli, że wierzą, choć i teraz znalazło się kilku niedowiarków. Cyrkowiec wdrapał się znów na wieżowiec i pchając przed sobą taczkę przeszedł bez problemu po linie. Ludzie pełni podziwu okazali swój zachwyt brawami. Po tym wyczynie cyrkowiec zadał następne pytanie: - czy wierzycie, że przejdę po tej linie z taczką, w której będzie siedział człowiek? Tym razem wszyscy jednomyślnie powiedzieli, że wierzą. Wtedy cyrkowiec zapytał: a kto z was na ochotnika wejdzie do tej taczki? Zaległa cisza. Nikt nie chciał zaryzykować swojego życia i powierzyć się w ręce cyrkowca.
Podobnie może być z naszą wiarą i zaufaniem Bogu. Wierzymy, że Bóg chce dobra dla każdego człowieka, że wszystko może i nie chce nikogo skrzywdzić, i że Jego plan na życie każdego jest najlepszy. Ale tak trudno nam jest okazać pełne zaufanie i puścić się wszystkich zabezpieczeń, tego, co pewne, co dla mnie znane, i odważnie rzucić się w ramiona Ojca ufając, że mnie złapie.
Spróbuj stanąć przed Bogiem i zdecydowanie, z pełną świadomością, bez żadnych "ale" i możliwości wycofania się powiedzieć: - Ojcze oddaję siebie i całe swoje życie w Twoje dłonie. Zgadzam się na to, abyś robił w moim życiu to, co się Tobie podoba, bez względu na to, czy będzie to dla mnie łatwe czy trudne. Na wszystko się zgadzam. Chcę tego, czego Ty chcesz, chcę dlatego, że Ty chcesz, chcę tak, jak Ty chcesz, chcę, dopóki Ty chcesz (Klemens XI).
Właśnie to jest ufność, która przynosi wolność, radość i szczęście. A przede wszystkim jest uwielbieniem Bożego Miłosierdzia. Przykładem takiej ufności jest Abraham, który był gotowy na złożenie ofiary ze swojego ukochanego syna Izaaka, wierząc, że Bóg wie lepiej. Tak samo i Hiob, który stracił całą swoją rodzinę, cały swój majątek i był wyniszczony przez chorobę, jednak powierzał się w ręce Boga i wołał: Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam (Hi 13,15).
Echo tych słów znajdujemy w życiu wielu Świętych. Także św. Faustyna w wielkich ciemnościach duchowych padała twarzą na ziemię przed Najświętszym Sakramentem i powtarzała: Chociażbyś mnie zabił, ja Ci ufać będę (Dz. 77). A także w innym momencie życia modliła się: Choć droga tak strasznie najeżona kolcami, nie lękam się iść naprzód; choć mnie grad prześladowań okryje, choć przyjaciele odstąpią, choć wszystko się sprzysięże przeciw mnie i choć się horyzont zaciemni, choć burza szaleć zacznie i poczuję, że jestem sama jedna i muszę stawić czoło wszystkiemu - wtenczas z całym spokojem ufam miłosierdziu Twemu, o Boże mój, i nie będzie zawiedziona nadzieja moja (Dz. 1195).
Nie lękajmy się zaufać Jezusowi we wszystkim. Powierzmy się Jemu i pamiętajmy o Jego obietnicy: Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Wielką są mi pociechą dusze o bezgranicznej ufności, bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask (Dz. 1578).
Opracował: SIGIMUND
środa, 30 listopada 2011
" WSPÓŁUZALEŻNIENIE - PORADNIK DLA RODZINY ALKOHOLIKA "
Najlepszą obroną rodziny przed emocjonalnym wpływem alkoholizmu jest zdobycie potrzebnej w tym celu wiedzy oraz uczuciowej dojrzałości i odwagi w postępowaniu z alkoholikiem. Osoby zdolne do udzielenia pomocy alkoholikowi mogą ulec dezorientacji, a ich pomoc stanie się szkodliwa, kiedy czynnym alkoholikiem zostaje członek ich rodziny.
Najbliższy krewny lub osoba odpowiedzialna za alkoholika może potrzebować więcej pomocy niż sam alkoholik, jeśli chce rozpocząć efektywny program powrotu do zdrowia. Alkoholizm jest chorobą wywierająca ogromny wpływ na życie emocjonalne najbliższej rodziny. Najbardziej narażonymi stają się: mąż, żona, matka, ojciec, rodzeństwo lub dzieci. Im bardziej ich uczucia zostaną wypaczone, tym mniej osoby te będą w stanie pomóc alkoholikowi. Ich wysiłki mogą być - i często się stają - szkodliwe, a nie pomocne. Często na przykład żony oskarżane są o wszystkie nieporozumienia w małżeństwie alkoholika. Może to doprowadzić do takiego stanu, że same uwierzą w prawdziwość tych oskarżeń. Tymczasem alkoholizm jest chorobą. Żona nie jest odpowiedzialna za alkoholizm, tak jak nie byłaby odpowiedzialna za cukrzycę czy gruźlicę swego męża. Nie ma żon rzeczywiście odpowiedzialnych za rozwój alkoholizmu u męża i dlatego nie jest ona również odpowiedzialna za jego zdrowienie. Jednak w skutek braku uświadomienia może ona dopuścić do ukrytego rozwoju tej choroby. Nie posiadając prawdziwego zrozumienia i odwagi, może ona pozostać bierną w czasie rozwoju choroby. Żona nie jest odpowiedzialna za istnienie alkoholizmu, ale może przyczynić się do tego, że mąż zaniedba szukania pomocy lub powzięcia kroków mogących przyczynić się do wyzdrowienia, mimo braku gwarancji zupełnego wyleczenia. Ta sama zasada odnosi się do wszystkich członków rodziny, a szczególnie tej osoby, która jest najważniejsza w życiu alkoholika. Nie może ona "leczyć" jego choroby. Nawet lekarz nie powinien leczyć własnej poważnej choroby i rzadko kiedy wystąpi w roli lekarza w stosunku do najbliższego członka rodziny, szczególnie żony lub dziecka. Podczas rozwoju choroby członkowie rodziny stają się emocjonalnie zaangażowani. Najlepszą pomocą, jaką mogą ofiarować, jest znalezienie pomocy dla siebie i poprawa własnej sytuacji tak, by nie przyczyniali się do pogłębiania objawów choroby alkoholika, zamiast pomagać w jej leczeniu. Błędy popełniane wskutek "dobrych chęci" członków rodziny są czasem tak wielkie, że uniemożliwiają one wyleczenie pacjenta. Już na wstępie należy zrozumieć, że rodzina może starać się o zrobienie wszystkiego, co uważa za najlepsze, a mimo to choroba nie zostanie powstrzymana. Jeśli jednak rodzina szczerze zechce poznać prawdę o alkoholiźmie i wiedzę tę zastosować w praktyce, to szanse wyleczenia znacznie wzrosną. Najlepszym sposobem pomocy w leczeniu alkoholika jest rzeczywiste usunięcie braków uświadomienia: zdobycie odpowiedniego punktu widzenia, opartego na zrozumieniu tej choroby oraz odwaga w postępowaniu z alkoholikiem. Jeśli zaczniemy działać w dawny sposób, to znaczy przez próby zmuszenia alkoholika do zaprzestania picia, a nie poprzez pozyskiwanie wiedzy i zmianę naszego nastawienia, to tylko pogorszymy całą sytuację. Musimy najpierw zrozumieć, że problem alkoholizmu "nie siedzi w butelce", lecz w ludziach! Rzecz jasna powracanie do zdrowia nie rozpocznie się dopóki alkoholik nie będzie w stanie całkowicie oderwać się od butelki i zachować abstynencję, owo "powracanie do zdrowia". Uzdrowienie można porównać do budowy łuku gotyckiego. Podwaliny jego konstrukcji są niewidoczne, wiele osób układa poszczególne cegły, które ten łuk tworzą, ale kamień węgielny musi być położony przez samego alkoholika, w przeciwnym razie cała struktura nie spełni swego zadania. Nikt nie może zrobić za alkoholika tego, co on powinien zrobić sam. Nie można przyjmować lekarstw za chorego i oczekiwać, że pacjent wyzdrowieje. Decyzja i działanie muszą być powzięte przez samego alkoholika, z jego własnej woli, jeżeli leczenie ma mieć trwały skutek. Zadziwiające, jak alkoholik potrafi panować nad całą rodziną, szczególnie żoną lub matką. Ciągle pije, a rodzina krzyczy, płacze, błaga, modli się, grozi lub zachowuje całkowite milczenie. Stara się wszystko ukrywać, bronić i osłaniać alkoholika przed skutkami jego picia. Jeśli alkoholik nadal zachowuje się jak "bożek", to dlatego, że rodzina nie jest w stanie przeciwstawić się jego postawie i właśnie przez to utwierdza go w błędnym mniemaniu o własnej "wszechmocy". Aby zachować tę chorobliwą manię wszechmocy alkoholik stosuje dwa rodzaje broni. Rodzina musi nauczyć się, jak się temu przeciwstawić, gdyż w przeciwnym przypadku sama zostanie zniewolona przez tę chorobę, stwarzając sobie poważne problemy emocjonalne i psychiczne.
Metody stosowane przez alkoholika
Pierwszą "bronią" alkoholika jest jego zdolność do wzbudzania złości, prowokowania emocjonalnego wybuchu. Jeśli przyjaciel lub członek rodziny jest zły i nastawiony wrogo, to nie jest w stanie w niczym pomóc alkoholikowi. Świadomie czy nieświadomie alkoholik przerzuca na innych uczucie nienawiści do samego siebie. Jeśli natomiast spotyka się to ze złością i wrogą postawą, to wówczas jest całkowicie przekonany o racji swoich uczuć, picie staje się w jego pojęciu zupełnie usprawiedliwione. Wzbudza to w nim dodatkowy powód, aby pić więcej. "Bogowie najpierw doprowadzają do gniewu tych , których pragną zniszczyć." Alkoholik nabiera doświadczenia w zachowaniu się w roli takiego właśnie "małego boga". Jeżeli stracimy panowanie nad sobą, szansa pomocy zostaje natychmiast zaprzepaszczona przynajmniej na jakiś czas. Druga "bronią" alkoholika jest umiejętność wzbudzania ciągłego stanu wewnętrznego niepokoju wśród członków swej rodziny. Zmusza ich to do usiłowania zrobienia za alkoholika tego, co może być dokonane jedynie przez niego samego, jeśli choroba ma ulec zatrzymaniu, a powrót do zdrowia został już rozpoczęty. Wystawienie czeku bez pokrycia jest bardzo dobrym przykładem takiego właśnie postępowania. Czek może być podpisany przed piciem albo w czasie picia. Alkoholik nie ma pieniędzy na pokrycie wystawionego czeku. Jednakże kiedy strach rodziny przed skutkami tego czynu stanie się dostatecznie silny, to postarają się oni o pieniądze i wykupią ten czek. Uwalnia to od niepokoju rodzinę, a także samego alkoholika, lecz jednocześnie pokazuje mu sposób w jaki będzie on mógł w przyszłości rozwiązywać swoje problemy. Alkoholik uczy się, że rodzina nie pozwoli mu cierpieć z powodu konsekwencji jego picia, i że może oczekiwać pomocy, gdy kiedykolwiek w przyszłości znowu podpisze czek bez pokrycia. Jeszcze ważniejszy jest fakt, że wykupienie przez rodzinę takiego czeku powoduje utrwalenie się wzoru postępowania. Alkoholik nie może już naprawić swojego błędu, skoro ten został naprawiony przez innych. Wzmaga to w nim zarówno poczucie własnej winy, jak i uraz odczuwany w stosunku do rodziny i do samego siebie. Pogarsza to jedynie całą sytuację. Rodzina nie wystawiła czeku bez pokrycia, ale przez jego wykupienie w pewnym sensie wyraziła zgodę na tego rodzaju postępek, mimo potępienia go w rzeczywistości. Alkoholicy są niejako wpędzeni w dalszy rozwój choroby, kiedy rodzina nie potrafi sobie poradzić z wewnętrzna rozterką wywołaną w niej przez alkoholika. W rzeczywistości bowiem jest to właśnie objaw tej choroby. Ani alkoholik, ani jego rodzina nie potrafią spojrzeć prawdzie w oczy. Podpisanie czeku bez pokrycia i wykupienie go go przez rodzinę są dwiema stronami tego samego problemu. Alkoholik nigdy nie nauczy się dojrzale rozwiązywać własnych problemów, jeśli rozterka rodziny zmusza ją do usuwania problemów zanim alkoholik sam je rozpozna i rozwiąże lub zanim poniesie konsekwencje swoich błędów. Taki domowy sposób "wychowywania" alkoholika wzmaga w nim poczucie braku odpowiedzialności, a tym samym umacnia wrogość, urazę i nerwowe napięcie pomiędzy chorym a reszta rodziny. Rodzina musi unikać wybuchów złości i nie powinna okazywać wewnętrznej niepewności, w przeciwnym razie pomaga ona jedynie w rozwoju choroby. Członkowie rodziny muszą nauczyć się dawać sobie radę z własnymi trudnościami, zanim wywrą one niekorzystny wpływ na alkoholika. Tak jak każda inna choroba, alkoholizm wymaga szukania pomocy poza kręgiem własnej rodziny: u lekarzy, pielęgniarek i innych osób. Alkoholik będzie tak długo twierdził, że picie nie jest dla niego szkodliwe, i że nie potrzebuje żadnej pomocy, dopóki rodzina dostarcza mu sposobów ucieczki przed skutkami jego picia. Pomocy dla alkoholika i jego rodziny należy szukać poza kręgiem najbliższej rodziny, przyjaciół i sąsiadów. Winna ona przyjść ze strony osób rzeczywiście przeszkolonych w tej dziedzinie lub od doświadczonych członków AA ( Anonimowi Alkoholicy lub Al.-Anon ). Domowe środki leczenia alkoholizmu są szkodliwe. Choroba ta jest tak poważna, że jeśli jej rozwój nie zostanie wstrzymany, to skraca ona życie ludzkie o dziesięć do dwunastu lat.
Miłość i współczucie
Jednym z największych błędów w podejściu do alkoholika jest brak zrozumienia znaczenia miłości. Żona nie ma prawa twierdzić: "gdybyś mnie kochał, przestałbyś pić". Ciągłe picie jest jedynie dowodem istnienia choroby. Nie powiedziałaby ona przecież: "gdybyś mnie kochał, to nie miałbyś gruźlicy". Choroba jest stanem, nie czynem. Nie jest zbyt dalekie od prawdy twierdzenie, że alkoholik czuje się niekochany, niepotrzebny i to nie bez powodu. Miłość nie może istnieć bez sprawiedliwości. Musi ona także zawierać współczucie, co oznacza znoszenie przykrości lub cierpienie wespół z chorym. Współczucie nie oznacza jednak, ze należy cierpieć wskutek niesprawiedliwości popełnionych przez alkoholika. Jednak rodziny alkoholików często cierpią z tego właśnie powodu. Alkohol jest środkiem znieczulającym. Pijąc alkoholik znieczula się na ból. Na tym polega przyjemność ucieczki w picie. Picie staje się sposobem rozwiązywania problemów osobistych, środkiem usuwającym wszystkie nieprzyjemności, uczucie lęku, napięcia nerwowe i urazy. Picie pozwala alkoholikowi na uniknięcie bólu, powodując jednocześnie ogromny wzrost bólu, napięcia i urazów wśród jego własnej rodziny. Kiedy alkoholik wytrzeźwieje, to nie odczuwa chęci ponoszenia konsekwencji swego picia. Poczucie winy i wyrzuty sumienia skłaniają alkoholika do poniżania się przed rodziną, błagania o litość i obiecywania, że to się już więcej nie powtórzy. Obserwować także można "odwrotną stronę medalu" w postaci zupełnej niechęci do rozmawiania na ten temat. Oba te sposoby mają ten sam cel: uniknięcie konsekwencji picia. Jeśli alkoholik osiągnie sukces za pomocą jednego z tych sposobów, to jego cierpienia są usunięte, a rodzina znowu ponosi konsekwencje jego picia.
Miłość ulega zniszczeniu
W tej sytuacji miłość dłużej trwać nie może. Alkoholik stosuje picie jako ucieczkę od cierpień i uczy się jak wykorzystywać rodzinę w celu uniknięcia konsekwencji swego picia. Rodzina cierpi kiedy alkoholik pije, a następnie cierpi wskutek ponoszenia konsekwencji jego picia. Jeśli całe brzemię ponoszenia konsekwencji picia spoczywa na rodzinie, to współczucie przestaje istnieć. Współczucie jest cierpliwością połączoną ze zrozumieniem drugiej osoby. Nie może ono jednak powodować cierpienia wskutek tego, że druga osoba nie chce ponosić odpowiedzialności za skutki swojego postępowania. Jeśli rodzina toleruje taką sytuację, to miłość stopniowo ulega zniszczeniu i zostaje zastąpiona przez lęk, urazę i w końcu nienawiść. Jedynym sposobem zachowania przez członków rodziny uczucia miłości jest nauczenie się sposobów unikania cierpienia podczas aktywnego picia oraz odmowa ponoszenia konsekwencji z tego powodu. To jest właśnie prawdziwe współczucie i żaden stosunek uczuciowy istniejący bez sprawiedliwości i współczucia, nie może być miłością. Poznanie istoty alkoholizmu jako choroby i odwaga stosowania tej wiedzy w praktyce są niezbędne, aby miłość w małżeństwie nie została zastąpiona przez lęk. Niestety, wiele rodzin cierpi stale przez picie i jego skutki, sądząc "w imie źle pojętej miłości do alkoholika" że jest to konieczne. W rzeczywistości tragicznym rezultatem tego przekonania jest zachęcenie chorego do dalszego picia i powodowanie, że lęk i urazy opanowują uczucia członków rodziny. Dlatego właśnie - jeśli choroba ma ulec powstrzymaniu, a powracanie do zdrowia zapoczątkowane - członkowie rodziny, a szczególnie najbliżsi krewni alkoholika, potrzebują pomocy. W przeciwnym razie cała rodzina staje się chora emocjonalnie. A taki stan jest niczym innym, jak tylko jeszcze jednym objawem postępu choroby. Zanim zakończymy ten temat trzeba stwierdzić, że istnieją żony potrzebujące męża alkoholika lub mężowie potrzebujący żon alkoholiczek, aby zaspokoić swe własne stany neurotyczne. Może to się także odnieść do rodziców lub rodzeństwa. Rodzina musi spojrzeć krytycznie na siebie, by upewnić się czy tego rodzaju sytuacja istnieje. Masochizm jest bowiem potrzebą cierpienia, celem znalezienia sobie w nim sensu istnienia i wartości życia. Zbyt często widzi się u żon i matek alkoholików, jak "korzystają" one z alkoholika, by doznawać cierpień. Inne znów osoby mają skłonności sadystyczne i muszą mieć kogoś pod ręką, kogo mogą "karać". Alkoholik nadaje się również i do tego celu. Inni natomiast chcą dominować i panować nad drugą osobą. Alkoholik dostarcza swoją osobą odpowiedniego obiektu do uprawiania nad nim władzy. Jeśli zachodzi jedna z tych trzech okoliczności, to może okazać się, że "nie-alkoholik" cierpi na znacznie poważniejszą chorobę niż alkoholik. Musi ona być leczona, a jej rozwój powstrzymany zanim zdoła ona dokonać w stosunku do alkoholika tego wszystkiego, co przyczynia się do pogłębienia jego alkoholizmu. Żona, mąż czy inny członek rodziny musi spojrzeć krytycznie na swój stosunek do alkoholika, zanim zostaną podjęte jakiekolwiek środki prowadzące do abstynencji. W większości przypadków konieczne jest dokonanie zmian w samej rodzinie, zanim będzie można się spodziewać zmian u alkoholika. Powstrzymanie się od jakiegokolwiek działania jest niemożliwe. Bezczynność oznacza poddanie się i zezwolenie na wykorzystywanie z jednoczesnym stosowaniem obrony cichej, biernej, sprzyjającej destrukcji. Rodzina zawsze w jakiś sposób współdziała z alkoholikiem. Rzeczą niezmiernie ważną jest nauczenie się, jakiego rodzaju współdziałanie jest szkodliwe, destrukcyjne, a jakie może być twórcze, pozytywne. Zmianę na lepsze musi rozpocząć "nie-alkoholik". Alkoholik tak długo nie będzie szukał pomocy w wyleczeniu, dopóki jego potrzeby alkoholiczne są zaspokajane w kręgu własnej rodziny.
Trzeźwość długotrwała
Częstym błędem jest usiłowanie uchronienia alkoholika od alkoholu poprzez sprowadzanie każdego wysiłku do utrzymania go z dala od butelki lub butelki z dala od niego. Tego nie da się osiągnąć bez pozbawienia alkoholika wolności lub oddania go pod specjalistyczną opiekę. Jednak nawet w tych warunkach niektórzy potrafią zdobyć alkohol. Rodzinie trudno pogodzić się z myślą, że powinna zaniechać prób powstrzymania go od picia, bo każda butelka odebrana dzisiaj wraca jutro, zmuszając do ponownej walki o nią. Celem jest wygranie walki z całą chorobą. Motywacja w kierunku, aby alkoholik sam nabrał chęci do zaprzestania picia i przyjął pomoc w swych wysiłkach, jest skuteczniejszą od usiłowania odebrania mu butelki. Jedynym sposobem wdrożenia tego rodzaju motywacji jest pozwolenie mu na picie po to, by konsekwencje picia stały się bardzo dotkliwe i zmuszały alkoholika do ucieczki od nieznośnego bólu spowodowanego piciem. Oznacza to konieczność okazywania mu miłości i zrozumienia w czasie jego trzeźwienia, przy jednoczesnym niepowstrzymywaniu go od picia i nieochranianiu go przed wszelkimi konsekwencjami nadmiernego picia. Oznacza to niewątpliwie cierpienie, lecz jedynie ma sens cierpienie z nim razem wskutek konsekwencji picia, a nie poprzez stawanie się środkiem pomocniczym w jego ucieczce od ponoszenia konsekwencji. Oznacza to odwagę znoszenia nieprzyjemności, mniejszych lub większych dolegliwości materialnych, utratę pracy, a w niektórych przypadkach nawet czasową separację. Jeśli chcemy przyspieszyć osiągnięcie trzeźwości, musimy zaoferować więcej radości podczas trzeźwienia i pozwolić na to, by bolesne konsekwencje stały się jeszcze bardziej dotkliwe. Wyzdrowienie z jakiejkolwiek poważnej choroby może wymagać dłuższego czasu, w ciągu którego mogą zdarzać się jej nawroty. Świat się nie skończy, jeśli po okresie trzeźwości alkoholik znowu zaczyna pić. Jeśli rodzina nie ulega panice i nie ucieka się do uprzednio stosowanych szkodliwych metod pokonywania tych trudności, to takie "potknięcie" może zostać użyte na korzyść leczenia i stać się dodatkowym bodźcem dla alkoholika, by pogodził się z faktem konieczności unikania "pierwszego" kieliszka. W toku leczenia nie należy oczekiwać aby wszystkie czyny alkoholika popełnione pod wpływem chorobliwego przymusu zanikły z dnia na dzień. Alkoholik może stać się tak pochłonięty wysiłkami związanymi z jego leczeniem i rekonwalescencją, jak dotychczas był pochłonięty piciem. Zdarza się to szczególnie często, kiedy alkoholik zetknie się ze wspólnotą Anonimowych Alkoholików i zastosuje się do ich metody leczenia. Mąż lub żona będący alkoholikami spędzają każdy wieczór w gronie tych zdrowiejących alkoholików. Najlepszym sposobem uniknięcia nieporozumień jest przystąpienie do grupy Al-Anon również drugiego współmałżonka oraz uczęszczanie na otwarte spotkania AA. Al-Anon jest wspólnotą dla członków rodzin alkoholików, a branie udziału w jej spotkaniach jest równie ważne dla rekonwalescencji emocjonalnej rodziny, jak AA dla samego alkoholika. Wspólnota ta stara się pomóc jej członkom w zrozumieniu ich własnych problemów. Jeśli rodzina pragnie, aby pijący zaprzestał picia i wstąpił do AA, to sama najpierw powinna wstąpić do Al-Anon i brać czynny udział w jej spotkaniach oraz uczestniczyć w mityngach otwartych AA. Zdrowienie alkoholika jest związane z leczeniem emocjonalnych słabości całej rodziny. Jeśli leczy się tylko alkoholik, to może powstać poważny rozłam w całej strukturze rodzinnej. Reszta rodziny także musi pracować nad problemem osiągnięcia własnej dojrzałości emocjonalnej, zarówno przed, po, jak i podczas zdrowienia alkoholika, gdyż w przeciwnym przypadku powstaje uczucie obcości pomiędzy członkami rodziny. Najwłaściwszym czasem do rozpoczęcia leczenia emocji przez rodzinę alkoholika jest dzień dzisiejszy.
Zacznij od siebie
Miejscem, od którego należy zacząć pomagać alkoholikowi w jego zdrowieniu, jesteś Ty sama. Ucz się wszystkiego, co się da. Wprowadź to w czyn, a nie tylko w słowa. Będzie to bardziej skuteczne od wszystkiego innego, co będziesz próbowała uczynić dla alkoholika.
Na zakończenie kilka podstawowych wskazówek, których należy przestrzegać:
•
1.1. Poznaj wszystkie fakty dotyczące alkoholizmu i zastosuj je praktycznie w swoim własnym życiu. Nie zaczynaj od alkoholika.
2. Uczęszczaj na spotkania AA i Al-Anon, i - jeśli to możliwe - udaj się do Poradni Zdrowia Psychicznego, Poradni Przeciwalkoholowej lub do kompetentnego doradcy, czy duchownego, który ma doświadczenie w tej dziedzinie.
3. Pamiętaj, że jesteś emocjonalnie zaangażowana. Zmiana twojego nastawienia oraz zrozumienie problemu może przyspieszyć zdrowienie.
4. Zachęcaj alkoholika do wykonywania wszelkich czynności, które mogą być pożyteczne w toku leczenia i współdziałaj w umożliwieniu ich wykonywania.
5. Naucz się, że miłość nie może istnieć bez współczucia, dyscypliny i sprawiedliwości, oraz że przyjmowanie lub oferowanie jej bez spełnienia tych warunków, doprowadzi w końcu do jej unicestwienia.
Łatwiej jest spisać listę tego, czego nie powinno się robić w stosunku do alkoholika, gdyż łatwiej jest zorientować się, dlaczego ciągle spotykają Cię niepowodzenia, niż dlaczego udaje Ci się osiągnąć sukces. Poniższe wskazówki nie wyczerpują wszystkich zagadnień, ale stanowią dobry początek:
•1. Nie rób wykładów, nie praw kazań, nie łajaj, nie wygrażaj, nie kłóć się, bez względu na to czy jest pijany, czy trzeźwy. Nie wylewaj alkoholu, nie trać panowania nad sobą i nie ukrywaj konsekwencji spowodowanych jego piciem. Być może czujesz się lepiej, kiedy tak postępujesz (tzn. kiedy wylewasz lub ukrywasz alkohol) ale sytuacja wskutek tego tylko się pogarsza.
2. Nie trać panowania nad sobą, gdyż w ten sposób możesz jedynie zniszczyć siebie oraz wszelką możliwość udzielenia mu pomocy.
3. Nie pozwól, by lęk skłonił Cię do zrobienia czegokolwiek, co alkoholik powinien zrobić sam dla siebie.
4. Nie przyjmuj od niego żadnych obietnic, gdyż jest to metoda opóźniania cierpień. Nie zmieniaj również żadnych porozumień zawartych z alkoholikiem. Jeśli jakieś porozumienie zostało zawarte, to musi zostać spełnione.
5. Nie pozwalaj okłamywać się alkoholikowi i nie udawaj, że mu wierzysz, gdyż w ten sposób zachęcasz go do dalszych kłamstw. Prawda często bywa bolesna, lecz musisz do niej dotrzeć.
6. Nie pozwól alkoholikowi, aby Ciebie przechytrzył, gdyż uczy go to unikania odpowiedzialności i prowadzi do utraty szacunku do Ciebie.
7. Nie pozwól wykorzystywać się przez alkoholika, gdyż w ten sposób stajesz się wspólniczką w jego ucieczce od odpowiedzialności.
8. Nie usiłuj postępować według niniejszych wskazówek tak, jakby były one znormalizowanymi przepisami. Jest to jedynie poradnik, który należy wykorzystywać rozważnie. Jeśli to możliwe, uczęszczaj na spotkania Al-Anon i postaraj się o odpowiednią poradę lekarza specjalisty. Potrzebujesz bowiem leczenia na równi z alkoholikiem.
9. Nie odkładaj na później uświadomienia sobie faktu, że alkoholizm jest choroba postępująca, pogarszającą się w miarę picia. Zacznij już teraz uczyć się rozumieć i planować kurację.
Nie robić nic - to najgorsza decyzja, jaką możesz podjąć.
Najbliższy krewny lub osoba odpowiedzialna za alkoholika może potrzebować więcej pomocy niż sam alkoholik, jeśli chce rozpocząć efektywny program powrotu do zdrowia. Alkoholizm jest chorobą wywierająca ogromny wpływ na życie emocjonalne najbliższej rodziny. Najbardziej narażonymi stają się: mąż, żona, matka, ojciec, rodzeństwo lub dzieci. Im bardziej ich uczucia zostaną wypaczone, tym mniej osoby te będą w stanie pomóc alkoholikowi. Ich wysiłki mogą być - i często się stają - szkodliwe, a nie pomocne. Często na przykład żony oskarżane są o wszystkie nieporozumienia w małżeństwie alkoholika. Może to doprowadzić do takiego stanu, że same uwierzą w prawdziwość tych oskarżeń. Tymczasem alkoholizm jest chorobą. Żona nie jest odpowiedzialna za alkoholizm, tak jak nie byłaby odpowiedzialna za cukrzycę czy gruźlicę swego męża. Nie ma żon rzeczywiście odpowiedzialnych za rozwój alkoholizmu u męża i dlatego nie jest ona również odpowiedzialna za jego zdrowienie. Jednak w skutek braku uświadomienia może ona dopuścić do ukrytego rozwoju tej choroby. Nie posiadając prawdziwego zrozumienia i odwagi, może ona pozostać bierną w czasie rozwoju choroby. Żona nie jest odpowiedzialna za istnienie alkoholizmu, ale może przyczynić się do tego, że mąż zaniedba szukania pomocy lub powzięcia kroków mogących przyczynić się do wyzdrowienia, mimo braku gwarancji zupełnego wyleczenia. Ta sama zasada odnosi się do wszystkich członków rodziny, a szczególnie tej osoby, która jest najważniejsza w życiu alkoholika. Nie może ona "leczyć" jego choroby. Nawet lekarz nie powinien leczyć własnej poważnej choroby i rzadko kiedy wystąpi w roli lekarza w stosunku do najbliższego członka rodziny, szczególnie żony lub dziecka. Podczas rozwoju choroby członkowie rodziny stają się emocjonalnie zaangażowani. Najlepszą pomocą, jaką mogą ofiarować, jest znalezienie pomocy dla siebie i poprawa własnej sytuacji tak, by nie przyczyniali się do pogłębiania objawów choroby alkoholika, zamiast pomagać w jej leczeniu. Błędy popełniane wskutek "dobrych chęci" członków rodziny są czasem tak wielkie, że uniemożliwiają one wyleczenie pacjenta. Już na wstępie należy zrozumieć, że rodzina może starać się o zrobienie wszystkiego, co uważa za najlepsze, a mimo to choroba nie zostanie powstrzymana. Jeśli jednak rodzina szczerze zechce poznać prawdę o alkoholiźmie i wiedzę tę zastosować w praktyce, to szanse wyleczenia znacznie wzrosną. Najlepszym sposobem pomocy w leczeniu alkoholika jest rzeczywiste usunięcie braków uświadomienia: zdobycie odpowiedniego punktu widzenia, opartego na zrozumieniu tej choroby oraz odwaga w postępowaniu z alkoholikiem. Jeśli zaczniemy działać w dawny sposób, to znaczy przez próby zmuszenia alkoholika do zaprzestania picia, a nie poprzez pozyskiwanie wiedzy i zmianę naszego nastawienia, to tylko pogorszymy całą sytuację. Musimy najpierw zrozumieć, że problem alkoholizmu "nie siedzi w butelce", lecz w ludziach! Rzecz jasna powracanie do zdrowia nie rozpocznie się dopóki alkoholik nie będzie w stanie całkowicie oderwać się od butelki i zachować abstynencję, owo "powracanie do zdrowia". Uzdrowienie można porównać do budowy łuku gotyckiego. Podwaliny jego konstrukcji są niewidoczne, wiele osób układa poszczególne cegły, które ten łuk tworzą, ale kamień węgielny musi być położony przez samego alkoholika, w przeciwnym razie cała struktura nie spełni swego zadania. Nikt nie może zrobić za alkoholika tego, co on powinien zrobić sam. Nie można przyjmować lekarstw za chorego i oczekiwać, że pacjent wyzdrowieje. Decyzja i działanie muszą być powzięte przez samego alkoholika, z jego własnej woli, jeżeli leczenie ma mieć trwały skutek. Zadziwiające, jak alkoholik potrafi panować nad całą rodziną, szczególnie żoną lub matką. Ciągle pije, a rodzina krzyczy, płacze, błaga, modli się, grozi lub zachowuje całkowite milczenie. Stara się wszystko ukrywać, bronić i osłaniać alkoholika przed skutkami jego picia. Jeśli alkoholik nadal zachowuje się jak "bożek", to dlatego, że rodzina nie jest w stanie przeciwstawić się jego postawie i właśnie przez to utwierdza go w błędnym mniemaniu o własnej "wszechmocy". Aby zachować tę chorobliwą manię wszechmocy alkoholik stosuje dwa rodzaje broni. Rodzina musi nauczyć się, jak się temu przeciwstawić, gdyż w przeciwnym przypadku sama zostanie zniewolona przez tę chorobę, stwarzając sobie poważne problemy emocjonalne i psychiczne.
Metody stosowane przez alkoholika
Pierwszą "bronią" alkoholika jest jego zdolność do wzbudzania złości, prowokowania emocjonalnego wybuchu. Jeśli przyjaciel lub członek rodziny jest zły i nastawiony wrogo, to nie jest w stanie w niczym pomóc alkoholikowi. Świadomie czy nieświadomie alkoholik przerzuca na innych uczucie nienawiści do samego siebie. Jeśli natomiast spotyka się to ze złością i wrogą postawą, to wówczas jest całkowicie przekonany o racji swoich uczuć, picie staje się w jego pojęciu zupełnie usprawiedliwione. Wzbudza to w nim dodatkowy powód, aby pić więcej. "Bogowie najpierw doprowadzają do gniewu tych , których pragną zniszczyć." Alkoholik nabiera doświadczenia w zachowaniu się w roli takiego właśnie "małego boga". Jeżeli stracimy panowanie nad sobą, szansa pomocy zostaje natychmiast zaprzepaszczona przynajmniej na jakiś czas. Druga "bronią" alkoholika jest umiejętność wzbudzania ciągłego stanu wewnętrznego niepokoju wśród członków swej rodziny. Zmusza ich to do usiłowania zrobienia za alkoholika tego, co może być dokonane jedynie przez niego samego, jeśli choroba ma ulec zatrzymaniu, a powrót do zdrowia został już rozpoczęty. Wystawienie czeku bez pokrycia jest bardzo dobrym przykładem takiego właśnie postępowania. Czek może być podpisany przed piciem albo w czasie picia. Alkoholik nie ma pieniędzy na pokrycie wystawionego czeku. Jednakże kiedy strach rodziny przed skutkami tego czynu stanie się dostatecznie silny, to postarają się oni o pieniądze i wykupią ten czek. Uwalnia to od niepokoju rodzinę, a także samego alkoholika, lecz jednocześnie pokazuje mu sposób w jaki będzie on mógł w przyszłości rozwiązywać swoje problemy. Alkoholik uczy się, że rodzina nie pozwoli mu cierpieć z powodu konsekwencji jego picia, i że może oczekiwać pomocy, gdy kiedykolwiek w przyszłości znowu podpisze czek bez pokrycia. Jeszcze ważniejszy jest fakt, że wykupienie przez rodzinę takiego czeku powoduje utrwalenie się wzoru postępowania. Alkoholik nie może już naprawić swojego błędu, skoro ten został naprawiony przez innych. Wzmaga to w nim zarówno poczucie własnej winy, jak i uraz odczuwany w stosunku do rodziny i do samego siebie. Pogarsza to jedynie całą sytuację. Rodzina nie wystawiła czeku bez pokrycia, ale przez jego wykupienie w pewnym sensie wyraziła zgodę na tego rodzaju postępek, mimo potępienia go w rzeczywistości. Alkoholicy są niejako wpędzeni w dalszy rozwój choroby, kiedy rodzina nie potrafi sobie poradzić z wewnętrzna rozterką wywołaną w niej przez alkoholika. W rzeczywistości bowiem jest to właśnie objaw tej choroby. Ani alkoholik, ani jego rodzina nie potrafią spojrzeć prawdzie w oczy. Podpisanie czeku bez pokrycia i wykupienie go go przez rodzinę są dwiema stronami tego samego problemu. Alkoholik nigdy nie nauczy się dojrzale rozwiązywać własnych problemów, jeśli rozterka rodziny zmusza ją do usuwania problemów zanim alkoholik sam je rozpozna i rozwiąże lub zanim poniesie konsekwencje swoich błędów. Taki domowy sposób "wychowywania" alkoholika wzmaga w nim poczucie braku odpowiedzialności, a tym samym umacnia wrogość, urazę i nerwowe napięcie pomiędzy chorym a reszta rodziny. Rodzina musi unikać wybuchów złości i nie powinna okazywać wewnętrznej niepewności, w przeciwnym razie pomaga ona jedynie w rozwoju choroby. Członkowie rodziny muszą nauczyć się dawać sobie radę z własnymi trudnościami, zanim wywrą one niekorzystny wpływ na alkoholika. Tak jak każda inna choroba, alkoholizm wymaga szukania pomocy poza kręgiem własnej rodziny: u lekarzy, pielęgniarek i innych osób. Alkoholik będzie tak długo twierdził, że picie nie jest dla niego szkodliwe, i że nie potrzebuje żadnej pomocy, dopóki rodzina dostarcza mu sposobów ucieczki przed skutkami jego picia. Pomocy dla alkoholika i jego rodziny należy szukać poza kręgiem najbliższej rodziny, przyjaciół i sąsiadów. Winna ona przyjść ze strony osób rzeczywiście przeszkolonych w tej dziedzinie lub od doświadczonych członków AA ( Anonimowi Alkoholicy lub Al.-Anon ). Domowe środki leczenia alkoholizmu są szkodliwe. Choroba ta jest tak poważna, że jeśli jej rozwój nie zostanie wstrzymany, to skraca ona życie ludzkie o dziesięć do dwunastu lat.
Miłość i współczucie
Jednym z największych błędów w podejściu do alkoholika jest brak zrozumienia znaczenia miłości. Żona nie ma prawa twierdzić: "gdybyś mnie kochał, przestałbyś pić". Ciągłe picie jest jedynie dowodem istnienia choroby. Nie powiedziałaby ona przecież: "gdybyś mnie kochał, to nie miałbyś gruźlicy". Choroba jest stanem, nie czynem. Nie jest zbyt dalekie od prawdy twierdzenie, że alkoholik czuje się niekochany, niepotrzebny i to nie bez powodu. Miłość nie może istnieć bez sprawiedliwości. Musi ona także zawierać współczucie, co oznacza znoszenie przykrości lub cierpienie wespół z chorym. Współczucie nie oznacza jednak, ze należy cierpieć wskutek niesprawiedliwości popełnionych przez alkoholika. Jednak rodziny alkoholików często cierpią z tego właśnie powodu. Alkohol jest środkiem znieczulającym. Pijąc alkoholik znieczula się na ból. Na tym polega przyjemność ucieczki w picie. Picie staje się sposobem rozwiązywania problemów osobistych, środkiem usuwającym wszystkie nieprzyjemności, uczucie lęku, napięcia nerwowe i urazy. Picie pozwala alkoholikowi na uniknięcie bólu, powodując jednocześnie ogromny wzrost bólu, napięcia i urazów wśród jego własnej rodziny. Kiedy alkoholik wytrzeźwieje, to nie odczuwa chęci ponoszenia konsekwencji swego picia. Poczucie winy i wyrzuty sumienia skłaniają alkoholika do poniżania się przed rodziną, błagania o litość i obiecywania, że to się już więcej nie powtórzy. Obserwować także można "odwrotną stronę medalu" w postaci zupełnej niechęci do rozmawiania na ten temat. Oba te sposoby mają ten sam cel: uniknięcie konsekwencji picia. Jeśli alkoholik osiągnie sukces za pomocą jednego z tych sposobów, to jego cierpienia są usunięte, a rodzina znowu ponosi konsekwencje jego picia.
Miłość ulega zniszczeniu
W tej sytuacji miłość dłużej trwać nie może. Alkoholik stosuje picie jako ucieczkę od cierpień i uczy się jak wykorzystywać rodzinę w celu uniknięcia konsekwencji swego picia. Rodzina cierpi kiedy alkoholik pije, a następnie cierpi wskutek ponoszenia konsekwencji jego picia. Jeśli całe brzemię ponoszenia konsekwencji picia spoczywa na rodzinie, to współczucie przestaje istnieć. Współczucie jest cierpliwością połączoną ze zrozumieniem drugiej osoby. Nie może ono jednak powodować cierpienia wskutek tego, że druga osoba nie chce ponosić odpowiedzialności za skutki swojego postępowania. Jeśli rodzina toleruje taką sytuację, to miłość stopniowo ulega zniszczeniu i zostaje zastąpiona przez lęk, urazę i w końcu nienawiść. Jedynym sposobem zachowania przez członków rodziny uczucia miłości jest nauczenie się sposobów unikania cierpienia podczas aktywnego picia oraz odmowa ponoszenia konsekwencji z tego powodu. To jest właśnie prawdziwe współczucie i żaden stosunek uczuciowy istniejący bez sprawiedliwości i współczucia, nie może być miłością. Poznanie istoty alkoholizmu jako choroby i odwaga stosowania tej wiedzy w praktyce są niezbędne, aby miłość w małżeństwie nie została zastąpiona przez lęk. Niestety, wiele rodzin cierpi stale przez picie i jego skutki, sądząc "w imie źle pojętej miłości do alkoholika" że jest to konieczne. W rzeczywistości tragicznym rezultatem tego przekonania jest zachęcenie chorego do dalszego picia i powodowanie, że lęk i urazy opanowują uczucia członków rodziny. Dlatego właśnie - jeśli choroba ma ulec powstrzymaniu, a powracanie do zdrowia zapoczątkowane - członkowie rodziny, a szczególnie najbliżsi krewni alkoholika, potrzebują pomocy. W przeciwnym razie cała rodzina staje się chora emocjonalnie. A taki stan jest niczym innym, jak tylko jeszcze jednym objawem postępu choroby. Zanim zakończymy ten temat trzeba stwierdzić, że istnieją żony potrzebujące męża alkoholika lub mężowie potrzebujący żon alkoholiczek, aby zaspokoić swe własne stany neurotyczne. Może to się także odnieść do rodziców lub rodzeństwa. Rodzina musi spojrzeć krytycznie na siebie, by upewnić się czy tego rodzaju sytuacja istnieje. Masochizm jest bowiem potrzebą cierpienia, celem znalezienia sobie w nim sensu istnienia i wartości życia. Zbyt często widzi się u żon i matek alkoholików, jak "korzystają" one z alkoholika, by doznawać cierpień. Inne znów osoby mają skłonności sadystyczne i muszą mieć kogoś pod ręką, kogo mogą "karać". Alkoholik nadaje się również i do tego celu. Inni natomiast chcą dominować i panować nad drugą osobą. Alkoholik dostarcza swoją osobą odpowiedniego obiektu do uprawiania nad nim władzy. Jeśli zachodzi jedna z tych trzech okoliczności, to może okazać się, że "nie-alkoholik" cierpi na znacznie poważniejszą chorobę niż alkoholik. Musi ona być leczona, a jej rozwój powstrzymany zanim zdoła ona dokonać w stosunku do alkoholika tego wszystkiego, co przyczynia się do pogłębienia jego alkoholizmu. Żona, mąż czy inny członek rodziny musi spojrzeć krytycznie na swój stosunek do alkoholika, zanim zostaną podjęte jakiekolwiek środki prowadzące do abstynencji. W większości przypadków konieczne jest dokonanie zmian w samej rodzinie, zanim będzie można się spodziewać zmian u alkoholika. Powstrzymanie się od jakiegokolwiek działania jest niemożliwe. Bezczynność oznacza poddanie się i zezwolenie na wykorzystywanie z jednoczesnym stosowaniem obrony cichej, biernej, sprzyjającej destrukcji. Rodzina zawsze w jakiś sposób współdziała z alkoholikiem. Rzeczą niezmiernie ważną jest nauczenie się, jakiego rodzaju współdziałanie jest szkodliwe, destrukcyjne, a jakie może być twórcze, pozytywne. Zmianę na lepsze musi rozpocząć "nie-alkoholik". Alkoholik tak długo nie będzie szukał pomocy w wyleczeniu, dopóki jego potrzeby alkoholiczne są zaspokajane w kręgu własnej rodziny.
Trzeźwość długotrwała
Częstym błędem jest usiłowanie uchronienia alkoholika od alkoholu poprzez sprowadzanie każdego wysiłku do utrzymania go z dala od butelki lub butelki z dala od niego. Tego nie da się osiągnąć bez pozbawienia alkoholika wolności lub oddania go pod specjalistyczną opiekę. Jednak nawet w tych warunkach niektórzy potrafią zdobyć alkohol. Rodzinie trudno pogodzić się z myślą, że powinna zaniechać prób powstrzymania go od picia, bo każda butelka odebrana dzisiaj wraca jutro, zmuszając do ponownej walki o nią. Celem jest wygranie walki z całą chorobą. Motywacja w kierunku, aby alkoholik sam nabrał chęci do zaprzestania picia i przyjął pomoc w swych wysiłkach, jest skuteczniejszą od usiłowania odebrania mu butelki. Jedynym sposobem wdrożenia tego rodzaju motywacji jest pozwolenie mu na picie po to, by konsekwencje picia stały się bardzo dotkliwe i zmuszały alkoholika do ucieczki od nieznośnego bólu spowodowanego piciem. Oznacza to konieczność okazywania mu miłości i zrozumienia w czasie jego trzeźwienia, przy jednoczesnym niepowstrzymywaniu go od picia i nieochranianiu go przed wszelkimi konsekwencjami nadmiernego picia. Oznacza to niewątpliwie cierpienie, lecz jedynie ma sens cierpienie z nim razem wskutek konsekwencji picia, a nie poprzez stawanie się środkiem pomocniczym w jego ucieczce od ponoszenia konsekwencji. Oznacza to odwagę znoszenia nieprzyjemności, mniejszych lub większych dolegliwości materialnych, utratę pracy, a w niektórych przypadkach nawet czasową separację. Jeśli chcemy przyspieszyć osiągnięcie trzeźwości, musimy zaoferować więcej radości podczas trzeźwienia i pozwolić na to, by bolesne konsekwencje stały się jeszcze bardziej dotkliwe. Wyzdrowienie z jakiejkolwiek poważnej choroby może wymagać dłuższego czasu, w ciągu którego mogą zdarzać się jej nawroty. Świat się nie skończy, jeśli po okresie trzeźwości alkoholik znowu zaczyna pić. Jeśli rodzina nie ulega panice i nie ucieka się do uprzednio stosowanych szkodliwych metod pokonywania tych trudności, to takie "potknięcie" może zostać użyte na korzyść leczenia i stać się dodatkowym bodźcem dla alkoholika, by pogodził się z faktem konieczności unikania "pierwszego" kieliszka. W toku leczenia nie należy oczekiwać aby wszystkie czyny alkoholika popełnione pod wpływem chorobliwego przymusu zanikły z dnia na dzień. Alkoholik może stać się tak pochłonięty wysiłkami związanymi z jego leczeniem i rekonwalescencją, jak dotychczas był pochłonięty piciem. Zdarza się to szczególnie często, kiedy alkoholik zetknie się ze wspólnotą Anonimowych Alkoholików i zastosuje się do ich metody leczenia. Mąż lub żona będący alkoholikami spędzają każdy wieczór w gronie tych zdrowiejących alkoholików. Najlepszym sposobem uniknięcia nieporozumień jest przystąpienie do grupy Al-Anon również drugiego współmałżonka oraz uczęszczanie na otwarte spotkania AA. Al-Anon jest wspólnotą dla członków rodzin alkoholików, a branie udziału w jej spotkaniach jest równie ważne dla rekonwalescencji emocjonalnej rodziny, jak AA dla samego alkoholika. Wspólnota ta stara się pomóc jej członkom w zrozumieniu ich własnych problemów. Jeśli rodzina pragnie, aby pijący zaprzestał picia i wstąpił do AA, to sama najpierw powinna wstąpić do Al-Anon i brać czynny udział w jej spotkaniach oraz uczestniczyć w mityngach otwartych AA. Zdrowienie alkoholika jest związane z leczeniem emocjonalnych słabości całej rodziny. Jeśli leczy się tylko alkoholik, to może powstać poważny rozłam w całej strukturze rodzinnej. Reszta rodziny także musi pracować nad problemem osiągnięcia własnej dojrzałości emocjonalnej, zarówno przed, po, jak i podczas zdrowienia alkoholika, gdyż w przeciwnym przypadku powstaje uczucie obcości pomiędzy członkami rodziny. Najwłaściwszym czasem do rozpoczęcia leczenia emocji przez rodzinę alkoholika jest dzień dzisiejszy.
Zacznij od siebie
Miejscem, od którego należy zacząć pomagać alkoholikowi w jego zdrowieniu, jesteś Ty sama. Ucz się wszystkiego, co się da. Wprowadź to w czyn, a nie tylko w słowa. Będzie to bardziej skuteczne od wszystkiego innego, co będziesz próbowała uczynić dla alkoholika.
Na zakończenie kilka podstawowych wskazówek, których należy przestrzegać:
•
1.1. Poznaj wszystkie fakty dotyczące alkoholizmu i zastosuj je praktycznie w swoim własnym życiu. Nie zaczynaj od alkoholika.
2. Uczęszczaj na spotkania AA i Al-Anon, i - jeśli to możliwe - udaj się do Poradni Zdrowia Psychicznego, Poradni Przeciwalkoholowej lub do kompetentnego doradcy, czy duchownego, który ma doświadczenie w tej dziedzinie.
3. Pamiętaj, że jesteś emocjonalnie zaangażowana. Zmiana twojego nastawienia oraz zrozumienie problemu może przyspieszyć zdrowienie.
4. Zachęcaj alkoholika do wykonywania wszelkich czynności, które mogą być pożyteczne w toku leczenia i współdziałaj w umożliwieniu ich wykonywania.
5. Naucz się, że miłość nie może istnieć bez współczucia, dyscypliny i sprawiedliwości, oraz że przyjmowanie lub oferowanie jej bez spełnienia tych warunków, doprowadzi w końcu do jej unicestwienia.
Łatwiej jest spisać listę tego, czego nie powinno się robić w stosunku do alkoholika, gdyż łatwiej jest zorientować się, dlaczego ciągle spotykają Cię niepowodzenia, niż dlaczego udaje Ci się osiągnąć sukces. Poniższe wskazówki nie wyczerpują wszystkich zagadnień, ale stanowią dobry początek:
•1. Nie rób wykładów, nie praw kazań, nie łajaj, nie wygrażaj, nie kłóć się, bez względu na to czy jest pijany, czy trzeźwy. Nie wylewaj alkoholu, nie trać panowania nad sobą i nie ukrywaj konsekwencji spowodowanych jego piciem. Być może czujesz się lepiej, kiedy tak postępujesz (tzn. kiedy wylewasz lub ukrywasz alkohol) ale sytuacja wskutek tego tylko się pogarsza.
2. Nie trać panowania nad sobą, gdyż w ten sposób możesz jedynie zniszczyć siebie oraz wszelką możliwość udzielenia mu pomocy.
3. Nie pozwól, by lęk skłonił Cię do zrobienia czegokolwiek, co alkoholik powinien zrobić sam dla siebie.
4. Nie przyjmuj od niego żadnych obietnic, gdyż jest to metoda opóźniania cierpień. Nie zmieniaj również żadnych porozumień zawartych z alkoholikiem. Jeśli jakieś porozumienie zostało zawarte, to musi zostać spełnione.
5. Nie pozwalaj okłamywać się alkoholikowi i nie udawaj, że mu wierzysz, gdyż w ten sposób zachęcasz go do dalszych kłamstw. Prawda często bywa bolesna, lecz musisz do niej dotrzeć.
6. Nie pozwól alkoholikowi, aby Ciebie przechytrzył, gdyż uczy go to unikania odpowiedzialności i prowadzi do utraty szacunku do Ciebie.
7. Nie pozwól wykorzystywać się przez alkoholika, gdyż w ten sposób stajesz się wspólniczką w jego ucieczce od odpowiedzialności.
8. Nie usiłuj postępować według niniejszych wskazówek tak, jakby były one znormalizowanymi przepisami. Jest to jedynie poradnik, który należy wykorzystywać rozważnie. Jeśli to możliwe, uczęszczaj na spotkania Al-Anon i postaraj się o odpowiednią poradę lekarza specjalisty. Potrzebujesz bowiem leczenia na równi z alkoholikiem.
9. Nie odkładaj na później uświadomienia sobie faktu, że alkoholizm jest choroba postępująca, pogarszającą się w miarę picia. Zacznij już teraz uczyć się rozumieć i planować kurację.
Nie robić nic - to najgorsza decyzja, jaką możesz podjąć.
" FAZY UZALEŻNIENIA "
TY WYPIJESZ JA WYPIJE
POGADAMY SOBIE TROCHĘ
POTEM JESZCZE WYPIJEMY
ŻEBY MIEĆ RADOCHĘ.
WSZYSCY POD STÓŁ POWPADALI
GDY ALKOHOL SKOŃCZYŁ DZIEŁO
W PICIU RADY MU NIE DALI
NO BO JEGO TO NIE WZIĘŁO.
PIERWSZY MAJA , POWÓDŹ W AZJI,
URODZINY KOTA
I NA SETĘ BEZ OKAZJI
PRZYSZŁA MU OCHOTA.
TOAST ZA TOASTEM WZNOSI
ŻEBY WSZYSCY ZDROWI BYLI
I ZA PRZYJAŹŃ JESZCZE PROSI
ŻEBY WSZYSCY SIĘ NAPILI.
BŁOGOŚĆ POCZUŁ W RESTAURACJI
NA EKSTAZĘ SIĘ ZANOSI
KORZYSTAJĄC Z SYTUACJI
O JEDNEGO JESZCZE PROSI.
NA IMPREZIE W ŚRODKU SIADA
MAMI BAWI IMPONUJE
WCIĄŻ DOWCIPY OPOWIADA
TAKA ROLA MU PASUJE.
GDY PO SECIE MU ULŻYŁO
BO JUŻ BYŁO DRAMATYCZNIE
BY JUŻ NIGDY NIE WRÓCIŁO
PIJE TERAZ PROFILAKTYCZNIE.
SIEDZI MYŚLI KOMBINUJE
GDZIE I KIEDY NIE PAMIĘTA
PRZEZ TELEFON WYPYTUJE
JAK MU UPŁYNĘŁY ŚWIĘTA.
SIEDZI W DOMU LECZY KACA
PIJE FLASZKĘ PO KRYJOMU
NIKT MU GŁOWY NIE ZAWRACA
BO NIKOGO NIE MA W DOMU.
LEŻY SMĘTNY ZAMYŚLONY
NIE WYBACZY SOBIE TEGO
I WYRAŹNIE ZAWIEDZIONY
ŻE W TYM PICIU TYLE ZŁEGO.
WSTAŁ WYRAŹNIE ROZTRZĘSIONY
TAK GO BARDZO MOCNO MDLIŁO
WYPIŁ KIELICH WYPEŁNIONY
I OD RAZU MU ULŻYŁO.
W PICIU MU PRZESZKADZA PRACA
DOSTAŁ WOLNE BO GO BOLI
PO PÓŁNOCY Z KNAJPY WRACA
OD TYGODNIA SIĘ NIE GOLI.
WSZCZYNA WOJNY , AWANTURY
WSZYSTKICH ŁAJA I ZNIEWAŻA
SZUKA W CAŁYM CIĄGLE DZIURY
I NA WSZYSTKICH SIĘ OBRAŻA.
W PRACY NIE BYŁ, ZNÓW TO SAMO
KAC NIE DAJE CHŁOPU ŻYĆ
ALE JUTRO , JUTRO RANO
JUŻ NA PEWNO SKOŃCZY PIĆ.
JAK TU NIE PIĆ GDY WYPADA
URODZINY , STYPA , ŚLUB
WYJAŚNIENIA WSZYSTKIM SKŁADA
ŻE OKAZJI W KOŁO W BRUD.
WCIĄŻ NA WSZYSTKICH SIĘ OBRAŻA
JEST WULGARNY GDY WYPIJE
A NIE RZADKO TEŻ SIĘ ZDARZA
ŻE I ŻONĘ TEŻ POBIJE.
JECHAŁ FURĄ ZADUMANY
NIE WYROBIŁ SIĘ NA RONDZIE
BO ZA BARDZO BYŁ PIJANY
I MIAŁ SPRAWĘ W GRODZKIM SĄDZIE.
NIE JADŁ WCZORAJ BO GO MDLIŁO
ZJADŁBY DZISIAJ ALE CO?
JAK PIENIĄDZE SIĘ PRZEPIŁO
CZY POŻYCZY MOŻE KTO?
CHODZI BRUDNY ZANIEDBANY
NIE PRZYJEMNY ZAPACH MA
PRZEZ PSY RĘKAW POSZARPANY
I W GRZEBIENIU ZĘBY DWA.
MIAŁ PROBLEMY WCIĄŻ NIE MAŁE
I NIE RADZIŁ SOBIE Z TYM
TO NARZĘDZIE MIAŁ ZBYT MAŁE
A TO ZNOWU NIE MIAŁ CZYM.
KIEDY ZACZĄŁ ? NIE PAMIĘTA
KIEDY SKOŃCZY ? BÓG TO WIE
WIE ŻE BYŁY JAKIEŚ ŚWIĘTA
BYŁA ZIMA? CHYBA NIE.
CHCIAŁ POKAZAĆ ŻE SIĘ DA
NIE PIŁ TYDZIEŃ , POTEM DWA
BYŁO PIĘKNIE , BYŁO MIŁO
WCZORAJ W KNAJPIE SIĘ SKOŃCZYŁO.
NIC NIE MOŻE , NIC SIĘ NIE DA
MYŚLI GNĘBIĄ GO NATRĘTNE
TAKA TO JUŻ JEGO BIEDA
I MU TO JUŻ OBOJĘTNE.
PRZEMINĘŁA JESIEŃ ZIMA
WSZYSTKO BUDZI SIĘ DO ŻYCIA
A TU GOŚCIA CIĄGLE TRZYMA
I WCIĄŻ ZMUSZA DO WYPICIA.
PIŁ RAZ KUBA DO LUSTERKA
LUSTERECZKO DOSYĆ MIAŁO
NARZYGAŁO DO WIADERKA
NO A KUBIE CIĄGLE MAŁO.
KIEDYŚ FLASZKA BYŁO MAŁO
TO ZALEDWIE PROLOG BYŁ
DZISIAJ SETA TO TO SAMO
KWESTIA CZASU JAKI PIŁ.
ZWYKŁYCH WÓDEK ON NIE MOŻE
TYLKO TAKIE LUKSUSOWE
PRZEMYSŁAWKA I „BYĆ MOŻE”
WZGLĘDNIE KROPLE ŻOŁĄDKOWE.
PRZEPIŁ ŻONĘ , PRZEPIŁ DZIECI
ŁZY TEŻ PRZEPIŁ CO MU TAM
BEZ NICH ŻYCIE LŻEJ MU LECI
JEST MU DOBRZE GDY JEST SAM.
KIELISZECZEK SZÓSTA RANO
JABOL W KRZAKACH ÓSMA PIĘĆ
O DWUNASTEJ TAK JAK RANO
O SZESNASTEJ STAWIA ZIĘĆ.
BIAŁE MYSZKI I ROBALE
KTOŚ ZA DRZWIAMI SIĘ ODGRAŻA
WSZYSTKO CZEGO NIE MA WCALE
TAK ŚMIERTELNIE GO PRZERAŻA.
SKŁADA RĘCE WZYWA BOGA
DRŻY , MAJACZY , BREDZI
A NA ŁÓŻKU W JEGO NOGACH
ŚMIERĆ CIERPLIWA SOBIE SIEDZI.
I CO TERAZ?
ENCE, PENCE , TAM CZY TU
OJ! WYBIERAĆ PRZYSZŁO MU
TRZEBA BY POMOCNYCH DŁONI
LUB POMYŚLEĆ O AGONII.
UMARŁ , UMARŁ NIC NIE CZUJE
BO ALKOHOL WCIĄŻ PARUJE
NO A W TAKIEJ SYTUACJI
DOBRE TO JEST PRZY KREMACJI.
WYPISANO MU NA KWICIE
ŻE UKOŃCZYŁ WŁAŚNIE ŻYCIE
Z ŁĄCZNĄ NOTĄ WSKAZUJĄCĄ
BO OSOBĄ BYŁ PIJĄCĄ.
A ŻE ZACZĄŁ JUŻ ZA ŻYCIA
KURS KONTROLI SWEGO PICIA
TO DECYZJA TU ZAPADŁA
PÓJDZIE KOŃCZYĆ GO DO DIABŁA .
ALBO
ŻYJE , ŻYJE JEST I CZUJE
CHOĆ ALKOHOL WCIĄŻ PARUJE
TO BY ZACZĄĆ NOWE ŻYCIE
TRZEBA SKOŃCZYĆ DALSZE PICIE
TRZEŹWOŚĆ SWOJĄ WYPROMOWAĆ
I CHOROBĘ AKCEPTOWAĆ
TRZEBA ZMIENIĆ CO SIĘ DA
BO I TRZEŹWOŚĆ CENĘ MA
TO NAPRAWDĘ JEST MOŻLIWE
TRZEŹWE ŻYCIE JEST SZCZĘŚLIWE
CHCESZ ZOBACZYĆ CZY SIĘ DA?
IDŹ NA MITYNG DO A A.
POGADAMY SOBIE TROCHĘ
POTEM JESZCZE WYPIJEMY
ŻEBY MIEĆ RADOCHĘ.
WSZYSCY POD STÓŁ POWPADALI
GDY ALKOHOL SKOŃCZYŁ DZIEŁO
W PICIU RADY MU NIE DALI
NO BO JEGO TO NIE WZIĘŁO.
PIERWSZY MAJA , POWÓDŹ W AZJI,
URODZINY KOTA
I NA SETĘ BEZ OKAZJI
PRZYSZŁA MU OCHOTA.
TOAST ZA TOASTEM WZNOSI
ŻEBY WSZYSCY ZDROWI BYLI
I ZA PRZYJAŹŃ JESZCZE PROSI
ŻEBY WSZYSCY SIĘ NAPILI.
BŁOGOŚĆ POCZUŁ W RESTAURACJI
NA EKSTAZĘ SIĘ ZANOSI
KORZYSTAJĄC Z SYTUACJI
O JEDNEGO JESZCZE PROSI.
NA IMPREZIE W ŚRODKU SIADA
MAMI BAWI IMPONUJE
WCIĄŻ DOWCIPY OPOWIADA
TAKA ROLA MU PASUJE.
GDY PO SECIE MU ULŻYŁO
BO JUŻ BYŁO DRAMATYCZNIE
BY JUŻ NIGDY NIE WRÓCIŁO
PIJE TERAZ PROFILAKTYCZNIE.
SIEDZI MYŚLI KOMBINUJE
GDZIE I KIEDY NIE PAMIĘTA
PRZEZ TELEFON WYPYTUJE
JAK MU UPŁYNĘŁY ŚWIĘTA.
SIEDZI W DOMU LECZY KACA
PIJE FLASZKĘ PO KRYJOMU
NIKT MU GŁOWY NIE ZAWRACA
BO NIKOGO NIE MA W DOMU.
LEŻY SMĘTNY ZAMYŚLONY
NIE WYBACZY SOBIE TEGO
I WYRAŹNIE ZAWIEDZIONY
ŻE W TYM PICIU TYLE ZŁEGO.
WSTAŁ WYRAŹNIE ROZTRZĘSIONY
TAK GO BARDZO MOCNO MDLIŁO
WYPIŁ KIELICH WYPEŁNIONY
I OD RAZU MU ULŻYŁO.
W PICIU MU PRZESZKADZA PRACA
DOSTAŁ WOLNE BO GO BOLI
PO PÓŁNOCY Z KNAJPY WRACA
OD TYGODNIA SIĘ NIE GOLI.
WSZCZYNA WOJNY , AWANTURY
WSZYSTKICH ŁAJA I ZNIEWAŻA
SZUKA W CAŁYM CIĄGLE DZIURY
I NA WSZYSTKICH SIĘ OBRAŻA.
W PRACY NIE BYŁ, ZNÓW TO SAMO
KAC NIE DAJE CHŁOPU ŻYĆ
ALE JUTRO , JUTRO RANO
JUŻ NA PEWNO SKOŃCZY PIĆ.
JAK TU NIE PIĆ GDY WYPADA
URODZINY , STYPA , ŚLUB
WYJAŚNIENIA WSZYSTKIM SKŁADA
ŻE OKAZJI W KOŁO W BRUD.
WCIĄŻ NA WSZYSTKICH SIĘ OBRAŻA
JEST WULGARNY GDY WYPIJE
A NIE RZADKO TEŻ SIĘ ZDARZA
ŻE I ŻONĘ TEŻ POBIJE.
JECHAŁ FURĄ ZADUMANY
NIE WYROBIŁ SIĘ NA RONDZIE
BO ZA BARDZO BYŁ PIJANY
I MIAŁ SPRAWĘ W GRODZKIM SĄDZIE.
NIE JADŁ WCZORAJ BO GO MDLIŁO
ZJADŁBY DZISIAJ ALE CO?
JAK PIENIĄDZE SIĘ PRZEPIŁO
CZY POŻYCZY MOŻE KTO?
CHODZI BRUDNY ZANIEDBANY
NIE PRZYJEMNY ZAPACH MA
PRZEZ PSY RĘKAW POSZARPANY
I W GRZEBIENIU ZĘBY DWA.
MIAŁ PROBLEMY WCIĄŻ NIE MAŁE
I NIE RADZIŁ SOBIE Z TYM
TO NARZĘDZIE MIAŁ ZBYT MAŁE
A TO ZNOWU NIE MIAŁ CZYM.
KIEDY ZACZĄŁ ? NIE PAMIĘTA
KIEDY SKOŃCZY ? BÓG TO WIE
WIE ŻE BYŁY JAKIEŚ ŚWIĘTA
BYŁA ZIMA? CHYBA NIE.
CHCIAŁ POKAZAĆ ŻE SIĘ DA
NIE PIŁ TYDZIEŃ , POTEM DWA
BYŁO PIĘKNIE , BYŁO MIŁO
WCZORAJ W KNAJPIE SIĘ SKOŃCZYŁO.
NIC NIE MOŻE , NIC SIĘ NIE DA
MYŚLI GNĘBIĄ GO NATRĘTNE
TAKA TO JUŻ JEGO BIEDA
I MU TO JUŻ OBOJĘTNE.
PRZEMINĘŁA JESIEŃ ZIMA
WSZYSTKO BUDZI SIĘ DO ŻYCIA
A TU GOŚCIA CIĄGLE TRZYMA
I WCIĄŻ ZMUSZA DO WYPICIA.
PIŁ RAZ KUBA DO LUSTERKA
LUSTERECZKO DOSYĆ MIAŁO
NARZYGAŁO DO WIADERKA
NO A KUBIE CIĄGLE MAŁO.
KIEDYŚ FLASZKA BYŁO MAŁO
TO ZALEDWIE PROLOG BYŁ
DZISIAJ SETA TO TO SAMO
KWESTIA CZASU JAKI PIŁ.
ZWYKŁYCH WÓDEK ON NIE MOŻE
TYLKO TAKIE LUKSUSOWE
PRZEMYSŁAWKA I „BYĆ MOŻE”
WZGLĘDNIE KROPLE ŻOŁĄDKOWE.
PRZEPIŁ ŻONĘ , PRZEPIŁ DZIECI
ŁZY TEŻ PRZEPIŁ CO MU TAM
BEZ NICH ŻYCIE LŻEJ MU LECI
JEST MU DOBRZE GDY JEST SAM.
KIELISZECZEK SZÓSTA RANO
JABOL W KRZAKACH ÓSMA PIĘĆ
O DWUNASTEJ TAK JAK RANO
O SZESNASTEJ STAWIA ZIĘĆ.
BIAŁE MYSZKI I ROBALE
KTOŚ ZA DRZWIAMI SIĘ ODGRAŻA
WSZYSTKO CZEGO NIE MA WCALE
TAK ŚMIERTELNIE GO PRZERAŻA.
SKŁADA RĘCE WZYWA BOGA
DRŻY , MAJACZY , BREDZI
A NA ŁÓŻKU W JEGO NOGACH
ŚMIERĆ CIERPLIWA SOBIE SIEDZI.
I CO TERAZ?
ENCE, PENCE , TAM CZY TU
OJ! WYBIERAĆ PRZYSZŁO MU
TRZEBA BY POMOCNYCH DŁONI
LUB POMYŚLEĆ O AGONII.
UMARŁ , UMARŁ NIC NIE CZUJE
BO ALKOHOL WCIĄŻ PARUJE
NO A W TAKIEJ SYTUACJI
DOBRE TO JEST PRZY KREMACJI.
WYPISANO MU NA KWICIE
ŻE UKOŃCZYŁ WŁAŚNIE ŻYCIE
Z ŁĄCZNĄ NOTĄ WSKAZUJĄCĄ
BO OSOBĄ BYŁ PIJĄCĄ.
A ŻE ZACZĄŁ JUŻ ZA ŻYCIA
KURS KONTROLI SWEGO PICIA
TO DECYZJA TU ZAPADŁA
PÓJDZIE KOŃCZYĆ GO DO DIABŁA .
ALBO
ŻYJE , ŻYJE JEST I CZUJE
CHOĆ ALKOHOL WCIĄŻ PARUJE
TO BY ZACZĄĆ NOWE ŻYCIE
TRZEBA SKOŃCZYĆ DALSZE PICIE
TRZEŹWOŚĆ SWOJĄ WYPROMOWAĆ
I CHOROBĘ AKCEPTOWAĆ
TRZEBA ZMIENIĆ CO SIĘ DA
BO I TRZEŹWOŚĆ CENĘ MA
TO NAPRAWDĘ JEST MOŻLIWE
TRZEŹWE ŻYCIE JEST SZCZĘŚLIWE
CHCESZ ZOBACZYĆ CZY SIĘ DA?
IDŹ NA MITYNG DO A A.
" POMOC "
By uatrakcyjnić naszego bloga i być bliżej was DRODZY CZYTELNICY, postanowiliśmy wyjść z propozycją zaproszenia Was do tworzenia tego bloga.
Chcemy Was prosić o przysyłanie propozycji tematów jakie byście chcieli by zostały poruszone i zamieszczane. Przysyłajcie też pytania i informacje dotyczące alkoholizmu. Gwarantujemy dyskrecje i anonimowość.
Adres naszej poczty: grupa.wdrodze@gmail.com
A oto pierwsza jaskółka /
W naszej skrzynce znalazłem dzisiaj dramatyczną prośbę o pomoc, kobiety która chciała być wsparciem dla pijącego partnera a która sama teraz zastanawia czy jest już alkoholiczką. Czuje się winna że partner zrobił awanturę, mimo że ona piła z nim.
Odpowiedź:
Brak mi jakichkolwiek informacji żeby stwierdzić że jesteś faktycznie alkoholiczką, natomiast niepokoi mnie to co piszesz.
Zwraca moją uwagę to że sama zastanawiasz się czy już nie jesteś w sidłach nałogu a jeszcze do tego twój partner wyzwolił w tobie poczucie odpowiedzialności za jego picie. Jest to droga do nikąd. Sama nie jesteś w stanie mu pomóż a do tego utopi Ciebie. Przykro mi ale alkoholikowi nie jest w stanie nikt pomóż i wesprzeć go, poza nim samym i drugim alkoholikiem. Mowa tu o drodze zdrowienia a nie o pomocy w wypiciu kolejnej flaszki. Proces wychodzenia z uzależnienia to długa i ciężka praca nad sobą. Tylko spotkania z innymi nie pijącymi alkoholikami dadzą mu wsparcie i ukierunkowanie na drodze do lepszego życia. Początki są trudne ale w dalszej perspektywie, w życiu zagości ład i zadowolenie.
Awantury, policja, siniaki i złe traktowanie bliskich znika z życia.
Twój partner jeżeli był na leczeniu doskonale wie co miał robić po terapii a jeżeli nie to przypomnę, (Mityngi A.A.).
Doskonale rozumiem że dalej mu się wydaje że któregoś dnia w końcu mu się uda wypić tak jak inni zdrowi ludzie i nie poniesie żadnych konsekwenci. Może sobie tą nadzieję zakopać w ogródku bo nic mu się już w życiu takiego nie przydaży.
Wybij sobie Dziewczyno z głowy to że to ty jesteś odpowiedzialna za jego picie i że jesteś mu w stanie pomóż. Alkoholik pijący musi ponosić konsekwencje swojego picia, musi cierpieć, musi być sam ze swoim kacem i ołowianymi myślami. Im dłużej mu pędziesz pomagać i prostować wszystko to co on sam pokrzywi, im dłużej będziesz się czuła winna za jego picie i przynosiła herbatki do łóżka biednego żuczka, tym dłużej będzie pił a pamiętaj że jest to choroba śmiertelna. Choroba grożniejsza od raka, która postępuje powoli i wyniszcza nie tylko samą ofiarę ale i najbliższych w jej otoczeniu.
Co do Ciebie to poczytaj sobie dzsiejsze posty na blogu gdzie umieszcze informacje które Cię powinny zainteresować, szczególnie >Fazy uzależnienia< w formie humorystycznych rymów. Jeżeli rozpoznasz niektóre objawy występujące u Ciebie napisz znów. Pozdrawiam i ostrzegam byś nie nosiła czyjegoś krzyża bo twój wystarczająco waży. Żony alkoholików mają swoją terapię (Al-Anon) i własne mityngi, gdzie wspierają się wzajemnie i uczą się postępowania z pijącym alkoholikiem, uwierz mi nic litością nie ma to wspólnego. SIGIMUND
Chcemy Was prosić o przysyłanie propozycji tematów jakie byście chcieli by zostały poruszone i zamieszczane. Przysyłajcie też pytania i informacje dotyczące alkoholizmu. Gwarantujemy dyskrecje i anonimowość.
Adres naszej poczty: grupa.wdrodze@gmail.com
A oto pierwsza jaskółka /
W naszej skrzynce znalazłem dzisiaj dramatyczną prośbę o pomoc, kobiety która chciała być wsparciem dla pijącego partnera a która sama teraz zastanawia czy jest już alkoholiczką. Czuje się winna że partner zrobił awanturę, mimo że ona piła z nim.
Odpowiedź:
Brak mi jakichkolwiek informacji żeby stwierdzić że jesteś faktycznie alkoholiczką, natomiast niepokoi mnie to co piszesz.
Zwraca moją uwagę to że sama zastanawiasz się czy już nie jesteś w sidłach nałogu a jeszcze do tego twój partner wyzwolił w tobie poczucie odpowiedzialności za jego picie. Jest to droga do nikąd. Sama nie jesteś w stanie mu pomóż a do tego utopi Ciebie. Przykro mi ale alkoholikowi nie jest w stanie nikt pomóż i wesprzeć go, poza nim samym i drugim alkoholikiem. Mowa tu o drodze zdrowienia a nie o pomocy w wypiciu kolejnej flaszki. Proces wychodzenia z uzależnienia to długa i ciężka praca nad sobą. Tylko spotkania z innymi nie pijącymi alkoholikami dadzą mu wsparcie i ukierunkowanie na drodze do lepszego życia. Początki są trudne ale w dalszej perspektywie, w życiu zagości ład i zadowolenie.
Awantury, policja, siniaki i złe traktowanie bliskich znika z życia.
Twój partner jeżeli był na leczeniu doskonale wie co miał robić po terapii a jeżeli nie to przypomnę, (Mityngi A.A.).
Doskonale rozumiem że dalej mu się wydaje że któregoś dnia w końcu mu się uda wypić tak jak inni zdrowi ludzie i nie poniesie żadnych konsekwenci. Może sobie tą nadzieję zakopać w ogródku bo nic mu się już w życiu takiego nie przydaży.
Wybij sobie Dziewczyno z głowy to że to ty jesteś odpowiedzialna za jego picie i że jesteś mu w stanie pomóż. Alkoholik pijący musi ponosić konsekwencje swojego picia, musi cierpieć, musi być sam ze swoim kacem i ołowianymi myślami. Im dłużej mu pędziesz pomagać i prostować wszystko to co on sam pokrzywi, im dłużej będziesz się czuła winna za jego picie i przynosiła herbatki do łóżka biednego żuczka, tym dłużej będzie pił a pamiętaj że jest to choroba śmiertelna. Choroba grożniejsza od raka, która postępuje powoli i wyniszcza nie tylko samą ofiarę ale i najbliższych w jej otoczeniu.
Co do Ciebie to poczytaj sobie dzsiejsze posty na blogu gdzie umieszcze informacje które Cię powinny zainteresować, szczególnie >Fazy uzależnienia< w formie humorystycznych rymów. Jeżeli rozpoznasz niektóre objawy występujące u Ciebie napisz znów. Pozdrawiam i ostrzegam byś nie nosiła czyjegoś krzyża bo twój wystarczająco waży. Żony alkoholików mają swoją terapię (Al-Anon) i własne mityngi, gdzie wspierają się wzajemnie i uczą się postępowania z pijącym alkoholikiem, uwierz mi nic litością nie ma to wspólnego. SIGIMUND
wtorek, 22 listopada 2011
" HISTORIA MODLITWY O POGODĘ DUCHA"
Czy Bóg rzeczywiście istnieje? Może jest wymysłem naszej wyobraźni, mitem stworzonym przez nas samych? A może jest kosmitą, który tysiące lat temu przybył na Ziemię, a prosty i nierozgarnięty gatunek ludzki wziął go na coś nadrzędnego? Dlaczego wierzymy w Coś – Kogoś, czego nigdy nie widzieliśmy i być może nie zobaczymy? Czemu bezwiednie poddajemy się Jego woli i święcie wierzymy, że spełni nasze oczekiwania? No bo jak Coś – Ktoś, czego nie można dotknąć, zobaczyć, poczuć czy usłyszeć, może mieć jakąkolwiek władzę?
Ateista powie: „ ja nie wierzę i żyję, mam rodzinę, Dom, pracę; dobrze mi się powodzi, mam to, czego potrzebuję, a wszystko to zawdzięczam sobie i swojej pracy, a nie żadnemu Bogu”.
Może ma rację…, a może i nie.
Wiara jest indywidualną sprawą każdego człowieka, gdyż każdy z nas bez względu na rodzaj religii – wierzy. Czy to będzie Bóg, Jahwe, Manitu, Budda, Mahomet, Zeus czy jakąkolwiek inną postacią; czy to będzie Światowid, Ogień, Słońce, Święty Kamień czy cokolwiek. Każdy z nas (choć wielu się do tego nie przyznaje, w coś wierzy, nawet zatwardziały ateista) w kogoś lub w coś wierzy. W coś, co jest ponad nim samym. Czemu? Najprawdopodobniej, aby dodać sobie animuszu, pewności siebie, wiary we własne siły; ale bardzo dużo ludzi wierzy w Boga – Siłę Wyższą, choć nienamacalną, to jednak obecną.
HISTORIA „MODLITWY O POGODĘ DUCHA”
Istnieją dwie informacje na temat „Modlitwy o Pogodę Ducha”. Nie widomo, która jest prawdziwa, ale bardziej prawdopodobna jest niżej przedstawiona. Można by powiedzieć, że nieistotne jest, skąd się wzięła; najważniejsze jest to, że została na stałe wpisana do kronik Wspólnoty AA.
A o to pierwsza:
God grant me the
Serenity
to accept the things I cannot change
Courage to
change the things I can
and Wisdom to
know the difference
Oryginalna modlitwa o Pogodę Ducha została napisana na kawałku papieru przez Reinholda Niebuhra, była odmawiana na zakończenie nabożeństwa kościelnego w niedzielę. Później na prośbę przyjaciela, dał mu ją. Mówi się, że wersja stosowana na mityngach Anonimowych Alkoholików została znaleziona w gazecie w dziale z nekrologami. Bez względu na to, jak alkoholicy podchodzili do tej specyficznej wersji, zaczęli ją stosować na mityngach. Modlitwa o Pogodę Ducha pomogła wielu zdrowiejącym ludziom, którzy usiłowali i usiłują zaakceptować swoją chorobę. Pomaga w robieniu rachunku sumienia, w staraniach w zadośćuczynieniu innym ludziom, zaakceptowaniu Woli Bożej w ich życiu tylko w ciągu jednego dnia.
A to druga:
Marek Aureliusz
Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał, to, co mogę zmienić
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Imiona: Marcus Annius Catilius Severus. Panował jako Imperator Caesar Marcus Aurelius Antoninus Augustus, zaliczony w poczet bogów. Czas panowania 7 marca 161 r. - 17 marca 180 r. Dynastia Dynastia Antoninów. Data urodzin: 26 kwietnia 121. Data śmierci: 17 marca 180 - Wiedeń.
Był cesarzem rzymskim od 161 roku i następcą Antonina Piusa. Sprawował rządy wraz z niedołężnym przybranym bratem - Lucjuszem Werusem. Czasy rządów Marka Aureliusza przypadły na okres bardzo trudny: nieustających wojen i klęsk żywiołowych (wylew Tybru, głód, rozruchy uliczne, pożary, plaga szarańczy, epidemia dżumy). Głównymi wrogami Rzymu były wówczas plemiona germańskie i Partowie. Marek Aureliusz zmarł na dżumę w trakcie wyprawy wojennej przeciw Markomanom 17 marca 180 roku w Vindobonie (dzisiejszy Wiedeń).
Marek Aureliusz jest znanym stoikiem. Nazywany jest filozofem na tronie. Jego dzieło Rozmyślania (taki tytuł przyjął się w tłumaczeniach, oryginał to: Do siebie samego), napisane w grece, przetrwało wieki i nadal jest źródłem inspiracji. Wyłania się zeń obraz władcy jako człowieka skromnego i ze wszech miar umiarkowanego. Ironią wydaje się więc fakt, że jego syn, a jednocześnie następca, Kommodus zapisał się w historii jako władca gwałtowny i okrutny (starożytne plotki głosiły zresztą, że Kommodus nie jest synem Marka Aureliusza, lecz gladiatora).
Poglądy:
• Uczył panowania nad emocjami. Uważał, iż nie należy dążyć do rozkoszy, sławy czy bogactwa. Spokój powinniśmy odnajdować w pracowitości oraz życzliwym, choć nieco sceptycznym stosunku do innych, a także sumiennym wypełnianiu własnych obowiązków.
• Świat jest teatrem, ludzie aktorami wyznaczonymi do odegrania skromnej zazwyczaj roli. Nie należy buntować się i lękać się śmierci, która mieści się w naturalnym porządku świata (z fragmentów Jana Tomkowskiego).
Marek Aureliusz prowadził skromne, spokojne życie zgodne z surowymi zasadami stoickimi. Miał głębokie poczucie obowiązku służenia krajowi i obywatelom. Dbał o dobre stosunki z senatem, przeprowadził reformy w dziedzinie administracji i prawa cywilnego. Za czasów jego panowania dochodziło jednak do licznych prześladowań chrześcijan, przez co zapisał się w pamięci potomnych jako prześladowca. W Muzeum Kapitolińskim znajduje się jego popiersie z okresu młodości, zaś na placu przed Muzeum stoi pomnik konny Aureliusza. Ten najlepszy wizerunek cesarza ocalał dzięki złudzeniu późniejszych chrześcijan, że ten pomnik przedstawia cesarza Konstantyna I Wielkiego, który edyktem mediolańskim dał im swobodę wyznania.
Po śmierci ubóstwiony; pochowany w Mauzoleum Hadriana.
Niektóre z Jego myśli:
• Boże, daj mi pogodę ducha,
abym godził się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę,
abym zmieniał to, co zmienić mogę,
i mądrość,
abym zawsze potrafił odróżnić jedno od drugiego.
• Budząc się rano, pomyśl jaki to wspaniały skarb żyć, oddychać i móc się radować.
• Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje.
• Jeśli życzliwość jest szczera i nieobłudna, to jest niezwyciężona.
• Myśl o tym, w jakim stanie ciała i duszy powinna cię zabrać z sobą śmierć i jak krótkie jest życie, jak przepastna wieczność, przeszłość i przyszłość, jak krucha wszelka materia!
• Nie żyj tak, jakbyś miał żyć lat dziesięć tysięcy. Los wisi nad tobą. Dopóty żyjesz, dopóki można, bądź dobry.
• Nie czyń nic bez rozwagi, lecz tylko według zasady dobrze obmyślanej.
Ateista powie: „ ja nie wierzę i żyję, mam rodzinę, Dom, pracę; dobrze mi się powodzi, mam to, czego potrzebuję, a wszystko to zawdzięczam sobie i swojej pracy, a nie żadnemu Bogu”.
Może ma rację…, a może i nie.
Wiara jest indywidualną sprawą każdego człowieka, gdyż każdy z nas bez względu na rodzaj religii – wierzy. Czy to będzie Bóg, Jahwe, Manitu, Budda, Mahomet, Zeus czy jakąkolwiek inną postacią; czy to będzie Światowid, Ogień, Słońce, Święty Kamień czy cokolwiek. Każdy z nas (choć wielu się do tego nie przyznaje, w coś wierzy, nawet zatwardziały ateista) w kogoś lub w coś wierzy. W coś, co jest ponad nim samym. Czemu? Najprawdopodobniej, aby dodać sobie animuszu, pewności siebie, wiary we własne siły; ale bardzo dużo ludzi wierzy w Boga – Siłę Wyższą, choć nienamacalną, to jednak obecną.
HISTORIA „MODLITWY O POGODĘ DUCHA”
Istnieją dwie informacje na temat „Modlitwy o Pogodę Ducha”. Nie widomo, która jest prawdziwa, ale bardziej prawdopodobna jest niżej przedstawiona. Można by powiedzieć, że nieistotne jest, skąd się wzięła; najważniejsze jest to, że została na stałe wpisana do kronik Wspólnoty AA.
A o to pierwsza:
God grant me the
Serenity
to accept the things I cannot change
Courage to
change the things I can
and Wisdom to
know the difference
Oryginalna modlitwa o Pogodę Ducha została napisana na kawałku papieru przez Reinholda Niebuhra, była odmawiana na zakończenie nabożeństwa kościelnego w niedzielę. Później na prośbę przyjaciela, dał mu ją. Mówi się, że wersja stosowana na mityngach Anonimowych Alkoholików została znaleziona w gazecie w dziale z nekrologami. Bez względu na to, jak alkoholicy podchodzili do tej specyficznej wersji, zaczęli ją stosować na mityngach. Modlitwa o Pogodę Ducha pomogła wielu zdrowiejącym ludziom, którzy usiłowali i usiłują zaakceptować swoją chorobę. Pomaga w robieniu rachunku sumienia, w staraniach w zadośćuczynieniu innym ludziom, zaakceptowaniu Woli Bożej w ich życiu tylko w ciągu jednego dnia.
A to druga:
Marek Aureliusz
Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał, to, co mogę zmienić
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Imiona: Marcus Annius Catilius Severus. Panował jako Imperator Caesar Marcus Aurelius Antoninus Augustus, zaliczony w poczet bogów. Czas panowania 7 marca 161 r. - 17 marca 180 r. Dynastia Dynastia Antoninów. Data urodzin: 26 kwietnia 121. Data śmierci: 17 marca 180 - Wiedeń.
Był cesarzem rzymskim od 161 roku i następcą Antonina Piusa. Sprawował rządy wraz z niedołężnym przybranym bratem - Lucjuszem Werusem. Czasy rządów Marka Aureliusza przypadły na okres bardzo trudny: nieustających wojen i klęsk żywiołowych (wylew Tybru, głód, rozruchy uliczne, pożary, plaga szarańczy, epidemia dżumy). Głównymi wrogami Rzymu były wówczas plemiona germańskie i Partowie. Marek Aureliusz zmarł na dżumę w trakcie wyprawy wojennej przeciw Markomanom 17 marca 180 roku w Vindobonie (dzisiejszy Wiedeń).
Marek Aureliusz jest znanym stoikiem. Nazywany jest filozofem na tronie. Jego dzieło Rozmyślania (taki tytuł przyjął się w tłumaczeniach, oryginał to: Do siebie samego), napisane w grece, przetrwało wieki i nadal jest źródłem inspiracji. Wyłania się zeń obraz władcy jako człowieka skromnego i ze wszech miar umiarkowanego. Ironią wydaje się więc fakt, że jego syn, a jednocześnie następca, Kommodus zapisał się w historii jako władca gwałtowny i okrutny (starożytne plotki głosiły zresztą, że Kommodus nie jest synem Marka Aureliusza, lecz gladiatora).
Poglądy:
• Uczył panowania nad emocjami. Uważał, iż nie należy dążyć do rozkoszy, sławy czy bogactwa. Spokój powinniśmy odnajdować w pracowitości oraz życzliwym, choć nieco sceptycznym stosunku do innych, a także sumiennym wypełnianiu własnych obowiązków.
• Świat jest teatrem, ludzie aktorami wyznaczonymi do odegrania skromnej zazwyczaj roli. Nie należy buntować się i lękać się śmierci, która mieści się w naturalnym porządku świata (z fragmentów Jana Tomkowskiego).
Marek Aureliusz prowadził skromne, spokojne życie zgodne z surowymi zasadami stoickimi. Miał głębokie poczucie obowiązku służenia krajowi i obywatelom. Dbał o dobre stosunki z senatem, przeprowadził reformy w dziedzinie administracji i prawa cywilnego. Za czasów jego panowania dochodziło jednak do licznych prześladowań chrześcijan, przez co zapisał się w pamięci potomnych jako prześladowca. W Muzeum Kapitolińskim znajduje się jego popiersie z okresu młodości, zaś na placu przed Muzeum stoi pomnik konny Aureliusza. Ten najlepszy wizerunek cesarza ocalał dzięki złudzeniu późniejszych chrześcijan, że ten pomnik przedstawia cesarza Konstantyna I Wielkiego, który edyktem mediolańskim dał im swobodę wyznania.
Po śmierci ubóstwiony; pochowany w Mauzoleum Hadriana.
Niektóre z Jego myśli:
• Boże, daj mi pogodę ducha,
abym godził się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę,
abym zmieniał to, co zmienić mogę,
i mądrość,
abym zawsze potrafił odróżnić jedno od drugiego.
• Budząc się rano, pomyśl jaki to wspaniały skarb żyć, oddychać i móc się radować.
• Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje.
• Jeśli życzliwość jest szczera i nieobłudna, to jest niezwyciężona.
• Myśl o tym, w jakim stanie ciała i duszy powinna cię zabrać z sobą śmierć i jak krótkie jest życie, jak przepastna wieczność, przeszłość i przyszłość, jak krucha wszelka materia!
• Nie żyj tak, jakbyś miał żyć lat dziesięć tysięcy. Los wisi nad tobą. Dopóty żyjesz, dopóki można, bądź dobry.
• Nie czyń nic bez rozwagi, lecz tylko według zasady dobrze obmyślanej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)