Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

czwartek, 22 lipca 2010

Szacunek dla alkoholika

         
     "Szacunek? Nie cierpię tego słowa. Pewnie dlatego że na tym świecie trzeba szanować niewłaściwych ludzi z niewłaściwych powodów." - M.Marchetta


     Polacy generalnie nie szanują siebie nawzajem. Nie szanujemy się poczynając od najwyższych ośrodków władzy, a na najmniej ważnych obywatelach kończąc. Patrząc na ten brak szacunku pomiędzy sobą nie powinniśmy dziwić się, że zagraniczni obserwatorzy podchodzą do Polaków z lekceważącym dystansem. Jak boli wtedy niektórych stereotyp Polaka – alkoholika. Przecież wcale tacy nie jesteśmy mówimy. Może pijemy ciut za dużo, ale za to w Anglii, Hiszpanii, Irlandii etc. to ho! ho! - tłumaczymy. Rządzący kłócą się publicznie stając na czele całej rzeszy polityków, którzy w oficjalnych wypowiedziach nie tylko nie szanują siebie nawzajem, ale również nie okazują szacunku zwykłym ludziom, nazywając ich „ciemnym ludem”, „gawiedzią”, czy też po prostu „masą”. Ambasady i konsulaty nie szanują polskich obywateli i nie udzielają im w kłopotach wystarczającej pomocy uważając, że rodacy najpewniej są sami sobie winni. Za granicą Polak często nie tylko nie pomoże, ale i oszuka krajana jeśli tylko nadarzy się taka okazja. Pracodawcy nie szanują pracowników, a związki zawodowe pracodawców. Kibice sportowców i odwrotnie. Rozwydrzona młodzież nie szanuje starszych. Mężczyźni nie szanują kobiet i na odwrót. Mógłbym jeszcze długo wymieniać. Na samym dole społecznej drabiny kierowca zamyka drzwi przed dobiegającym do autobusu pasażerem, choć nic takiego nie stałoby się gdyby poczekał na przystanku kilka sekund dłużej. Ulegamy jakiemuś ogólnonarodowemu zdziczeniu. Młodzi zwyrodnialcy, jako urodzinowy prezent dla kumpla, zabijają bezdomnego... Silniejsi nie szanują słabszych, a co gorsza nie maja nad nimi litości. Tak jak nad zwierzętami. Oczywiście brak szacunku wobec innych to nie tylko nasza domena. Jeszcze tak niedawno mówiono o szacunku, współpracy, przyjaźni pomiędzy narodami Unii Europejskiej. Wystarczył jeden kryzys aby szczytne idee wolności, równości i braterstwa zawaliły się jak domki z kart.

 
     Jak zatem liczyć na to aby ktoś szanował alkoholika. Ci od razu są na straconych pozycjach. Wszak alkoholicy w opinii większości to po prostu wyrzutki społeczne, nieudacznicy gotowi za łyk alpagi zrobić wszystko. Jednym zdaniem - osoby nie warte uwagi i zachodu. Sami pijący nie szanują zresztą niczego, począwszy od siebie samych – w początkowym stadium choroby osoby w ich życiu najważniejszej. Trudno więc oczekiwać, że szanować będą innych. Wyrażają brak szacunku wobec rodziny, przyjaciół, znajomych, nieznajomych, terapeutów itd. itp. Najczęściej staczają się powoli do punktu, w którym albo można odbić się od dna, albo zatracić całkowicie. Jest jednak różnica w pojęciu. Alkoholik to stereotypowo pijak – osobnik niesolidny, odpychający, nie godny zaufania. Gdy odstawi alkohol staje się abstynentem, kiedy i ten stan uda mu się utrzymać zostaje trzeźwiejącym – także alkoholikiem, który stopniowo ma coraz mniej wspólnego ze swym stereotypowym pierwowzorem. Gdy proces zdrowienia zostanie u niego zapoczątkowany wtedy, jak nikogo innego, boli go piętno własnej choroby. Odczuwa lęk przed odrzuceniem i wykluczeniem społecznym. Chciałby pokazać, że nie jest jeszcze stracony, że może się podnieść i otrząsnąć. Często jednak środowisko, do którego wraca po terapii na to nie pozwala. I wbrew pozorom nie piszę o środowiskach patologicznych. Kiedyś w pewnej audycji telewizyjnej usłyszałem opinię jednego z jej uczestników, legitymującego się tytułem naukowym szczebla profesorskiego – przynajmniej tak było napisane na ekranie. Otóż człowiek ten publicznie przyznał, że coś takiego jak choroba alkoholowa nie istnieje, zaś to co dzieje się z niektórymi ludźmi jest wymysłem chytrych terapeutów, którzy usiłują jedynie wyłudzić kasę od swoich pacjentów. Całość zaś służy usprawiedliwianiu występków i zbrodni popełnianych przez grupę pijących cwaniaków. Ręce mi opadły. Jak tu pokazywać czym jest choroba alkoholowa, jak wskazywać zagrożenia, jak przybliżać tę chorobę innym, jak mówić na ten temat jeśli ktoś ex cathedra podważa wszystko jednym stwierdzeniem - „nie”? Jako żywo przypomina mi to scenę z „Misia” Barei, w której urzędniczka stwierdza, że: „- Nie ma takiego miasta Londyn – Jest Lądek, Lądek Zdrój…” Może więc i ów uczony powinien pójść i poszukać…

     Trudno żyje się w społeczeństwie z piętnem alkoholika. Daleki jestem od użalania się nad dotkniętymi tą przypadłością. Nie mam zamiaru także nikogo usprawiedliwiać. Wiem jak bardzo cierpią rodziny uzależnionych. Mam tylko nadzieję, że w przyszłości przybywało będzie ludzi, którzy potrafią spojrzeć na ten problem racjonalnie, bez zbędnych emocji, ale także bez posługiwania się stereotypami. Spojrzeć zwłaszcza na tych, którzy przeszli gehennę pijaństwa i mówią o sobie, że są trzeźwiejącymi alkoholikami. Spojrzeć na ich bliskich i rodziny.

     Rzecz w tym, że w naszym kraju brak szacunku do drugiej osoby najczęściej przejawia się działaniem, a nie tylko jego zaniechaniem. Mówi się o okazaniu braku szacunku. Cóż to jest, jak nie otwarta pogarda, agresja i wrogość. Odrzucenie i wykluczenie społeczne nie sprzyja powrotowi do zdrowia. Nie pomaga własnej akceptacji jako chorego. A szacunek, rzecz jasna, należy się bezwzględnie wszystkim - nie tylko cierpiącym i nie tylko alkoholikom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz