Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

wtorek, 22 czerwca 2010

Czternaście miesięcy

    
     Moja trzeźwość ma już czternaście miesięcy, więc pozwolę sobie na trochę refleksji. Kiedy rok temu w maju rozpocząłem terapię miałem bardzo nikłą nadzieję na sukces, choć bardzo pragnąłem tego trzeźwienia. Myślę że brak wiary spowodowany był tym, że raz już trzeźwiałem i wiedziałem ileż trzeba włożyć w to pracy i samozaparcia by gdzieś tam po czasie zobaczyć efekt.
     A drugą taką rzeczą dającą złe rokowania było to, że mieszkałem wówczas z dwoma czynnymi alkoholikami. Tak, że po terapii wracałem do alkoholowego świata wypełnionego alkoholowymi oparami, pijackim bełkotem i tworami pijanej wyobraźni. Jedyną rzeczą której się nie spodziewałem, a która była dla mnie bardzo korzystna było to, że im było na rękę że ja przestałem pić. Nie namawiali mnie do picia, jedna gęba do butelki mniej to luksus.


     Terapię odbywałem w ośrodku „Droga” w Dąbrowie Górniczej i szybko polubiłem to miejsce, jak i ludzi. Okazało się, że na ten początkowy, trudny dla mnie moment znalazłem alternatywę dla mojego picia - był nim kurs komputerowy. Terapię skończyłem pomyślnie, wyprowadziłem się z pijanego świata i zamieszkałem w miejscu, w którym kiedyś pozostawiłem moją przerwaną trzeźwość i gdzie widziałem dla siebie największe szanse na trzeźwe życie i rozwój. Różnie bywało przez te czternaście miesięcy, nie wszystko mi wychodziło i nie wszystko było takie, jak bym sobie tego życzył. Przez cały ten czas miałem kontakt z trzeźwiejącymi alkoholikami, zresztą prawie rok jeszcze byłem w terapii pogłębionej i uczestniczyłem w mityngach. Nigdy jednak nie upadałem na duchu bo wiedziałem, że kiedyś moja praca nad sobą da mi wymierne korzyści. Najwięcej korzyści odnoszę z otwarcia się na ludzi i otaczający mnie świat. Ułatwiło mi to budowanie zaufania, szacunku i wszystkiego tego co utraciłem przez picie.
     Zawsze będę powtarzał, że trzeźwienie to nie spacerek na Kopiec Kościuszki, tylko ciężka harówka. To także wyrzeczenia, trzeba przestrzegać zaleceń dla trzeźwiejących alkoholików bo ten, który tego nie robi zgubionym będzie i przekonałem się o tym na własnej skórze.
     Ten okres czternastu miesięcy to także radość i to zdecydowanie. To radość z tego, że potrafiłem się nauczyć cieszyć z rzeczy małych, codziennych. To radość z czyjegoś życzliwego uśmiechu, dobrego słowa, czy rady. Boże, jakże mi kiedyś tego brakowało. To takie moje perełki a ich suma to mój skarb, a że człowiek zachłanny bogactwa to chce więcej. Dzięki ludziom, którzy zauważyli we mnie człowieka który pragnie żyć inaczej dostałem kredyt zaufania w postaci pracy. Myślę że kredyt ten już spłaciłem, a praca ta jest najfajniejszą rzeczą jaką obecnie posiadam. Drugą taką ważną rzeczą dla mnie są środowe mityngi grupy „ W Drodze ”. Uczestniczę w nich od samego prawie początku istnienia i przez ostatnie pół roku nawet je prowadziłem. Panuje tam fajna atmosfera, duży luz, poruszane są ciekawe tematy, czuję że jestem wśród przyjaciół i gdybym nie mógł z jakiegoś powodu nie być na którymś z nich, czułbym się jak rozładowana bateria.
     Ostatnio odebrałem certyfikat umiejętności komputerowych i też jakąś tam dumę z siebie poczułem. Przypomniałem sobie momentalnie jak kiedyś się źle z tym czułem, że jestem analfabetą komputerowym - a teraz proszę. Naprawdę fajne uczucie. Chcę go poczuć znów i dlatego postanowiłem zdobyć średnie wykształcenie. Zaczynam od września w ogólniaku.

Czy się nie boję porażki?
     Przecież moje pijane życie było jedną wielką porażką, to co mi szkodzi zobaczyć czy umiem latać.
A co dalej z trzeźwością?
     Dokładnie to samo, ona jest najważniejsza! Trzeźwość to taka bombka choinkowa, ładna ale bardzo delikatna i krucha. Trzeba uważać żeby się nie zbiła.
     Natomiast reszta życia trzeźwiejącego alkoholika (praca, rodzina itd.), bez bombki po prostu nie przeżyje. Pełna symbioza!

Do zobaczenia w trzeźwości!

ZYGI
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz