Wiara ma to do siebie, Że jeszcze po zniknięciu Nie przestaje działać. Ernest Reman

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Czy pisanie bloga może być zagrożeniem dla trzeźwości?

        
     Rozpoczynając swą wątpliwą karierę w internecie niektórzy ludzie często nie dostrzegają czyhających nań zagrożeń. Są wśród nich także osoby takie jak ja - zmagające się z własnym uzależnieniem. Publikowanie swoich tekstów lub innego rodzaju twórczości niesie za sobą chęć stania się kimś sławnym i podziwianym, a więc kimś innym – kimś bliższym indywidualnemu pojęciu ideału. Nieświadomi zaczynamy wtedy karmić własną pychę, nawet nie w pełni zdając sobie z tego sprawę. Nie! Nie! Nie zaprzeczę, że tego typu uczucia są mi obce. I ja ulegam czasem czarowi przyjemności ujrzenia siebie jako kogoś kim chciałbym być, ale niestety nie jestem. Magia jest o tyle silniejsza, im więcej kompleksów niesiemy w swoim życiowym bagażu, a zarazem im mocniej chcielibyśmy stać się kimś kim nigdy nie będziemy. Jak zatem pogodzić chęć podzielenia się swymi przemyśleniami z innymi ludźmi, nie narażając się na niebezpieczeństwo ponownego nadmuchania swojego ego?

     Wydaje mi się, że ważną rzeczą jest odpowiedzenie sobie na pytanie dlaczego chciałbym to robić? Dlaczego chcę pisać i dzielić się z kimś swoimi myślami? Po co mi to i co z tego będę miał? Dopiero odpowiedź na te pozornie proste pytania uzmysławia czy coś kryje się pod maską empatii i altruizmu. Zastanawiając się nad tymi kwestiami w pierwszej chwili odpowiedziałem sam sobie - no jak to co? Chcę pomagać innym. Chciałbym aby ci inni dowiedzieli się jak najwięcej o alkoholizmie i mogli dokonywać wyborów w oparciu o czyjeś doświadczenia, otrzymując przy tym odpowiednią wiedzę. Ale czy na pewno tak właśnie jest? A może po prostu byłoby fajnie myśleć o sobie jako o kimś dobrym i szlachetnym? Może tak naprawdę jestem tylko małą nędzną, chytrą kreaturą, która usiłuje przemycić do rzeczywistości hologram, omam, projekcję innej osoby – postaci - kogoś zupełnie innego? W związku z tym, co wobec tego świadczy o czystości intencji?

     Dziś sądzę, że prawdziwą i pełną odpowiedzią na tak postawione pytanie może być pokora. Pełne zrozumienie i uznanie własnych ograniczeń. Nie maszerowanie pod sztandarami posłania, misji albo co gorsza krucjaty przeciwko ośmielającym się mieć inne zdanie i inne poglądy, ale mówienie jasno i klarownie tego co chce się wyartykułować nie licząc przy tym na poklask i natychmiastowe nawet zrozumienie.

     Staram się nie zapominać kim jestem i w jakim momencie życia teraz się znajduję. Pomaga mi w tym kontakt z innymi uzależnionymi. Kontakt bezpośredni – rzekłbym namacalny – taki, który nawiązuje się z drugim człowiekiem patrząc mu prosto w oczy. Spoglądając w „zwierciadło duszy” spokojnie, z szacunkiem i bez lęku. Wtedy nie ma miejsca na występy przed innymi. Osoby uzależnione mają wielką umiejętność wyczuwania nieszczerości i każda próba odegrania roli jest bezwzględnie demaskowana. Między innymi temu właśnie służą mityngi. Ci, którzy chodzą wiedzą, że każda zmiana w ich zachowaniu zostanie wychwycona, często jeszcze zanim sami ją zauważą. Dlatego właśnie nie poprzestanę jedynie na pisaniu bloga i będę uczestniczył w spotkaniach grup wsparcia, ponieważ dają mi poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Ludzie w nich uczestniczący są dla mnie lustrem, w którym mogę zobaczyć swoje prawdziwe - to nieudawane oblicze. Choć istnieje na ten temat także odwrotna teoria. To o czym piszę najlepiej oddaje Thomas Merton: „Twoje wyobrażenie o mnie jest urobione z materiałów zapożyczonych od siebie i od innych. To, co o mnie myślisz, jest zależne od tego, co myślisz o sobie. Może stwarzasz swoją opinię o mnie z materiału, który radbyś wykreślić ze swego wyobrażenia o sobie. Może ona jest też odbiciem tego, co inni ludzie myślą o tobie. Możliwe również, że myślisz o mnie właśnie to samo, co ja o tobie”.

     Odpowiadając na postawione w tytule pytanie. Myślę, że samo pisanie zagrożeniem nie jest. Może nim za to być  intencja dla jakiej to robię, a co za tym idzie budowanie własnej, przesadnie nadmuchanej opinii o sobie. Uświęcenie postawy udawania pomocy innym, która przede wszystkim ma służyć dobremu samopoczuciu ją niosącego. Ale takie zagrożenia są możliwe i bez publicznego udzielania się w internecie. Czyż nigdy nie spotkaliście ludzi, którzy chcą być ważni gdziekolwiek się znajdą? Przypomnijcie sobie dobrze. W szkole, w pracy, na uczelni, mityngach, czy w dowolnie wybranym miejscu? Zasze był ktoś kto przekonywał innych, że wie najlepiej. Ktoś kto niby mówił do Was, a jednocześnie zachłystywał się własnymi słowami. Najważniejsza rzeczą zatem pozostaje umiar i dystans do tego co się robi i mówi. Powiedz to co masz do powiedzenia i nie licz na nic więcej. Oto dobra dewiza. Najpierw jednak naucz się słuchać…

     Reasumując - nie przesadzajmy z tym zagrożeniem. Niebezpieczeństwo zapicia jest znacznie większe na przykład przez niestosowanie się do zaleceń dla trzeźwiejących alkoholików. Będę rad jeżeli moje słowa komuś pomogą. Nie ważcie się jednak informować mnie o tym… Nie róbcie mi tego!

Mirek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz